Nie można odmówić wydawnictwu Ifryt odwagi. W czasach, kiedy liczba osób czytających książki drastycznie spada, a tryumfy świętują zdecydowanie mniej wymagające myślenia formy rozrywki, wydawnictwo opierające swoją ofertę w znacznej mierze na autorach niedoświadczonych to swoisty ewenement. Czytelnik to przecież dosyć wymagające zwierzę. Ma swoich ulubionych twórców, często sięga po te tytuły, które nie tylko mają już swoją renomę, ale też są napisane przez starych wyjadaczy. Książki są w końcu dosyć drogie i nie każdy jest w stanie zaryzykować inwestycję około 40 złotych, kupując powieść debiutującego pisarza.
Takie obawy łatwo zrozumieć, zwłaszcza w kontekście fabuły Więźnia Układu. Kosmos, stacja orbitalna, atmosfera zagrożenia, inwigilacja; a także szkoła, w której uczą się nad wyraz dojrzałe dzieci. Brzmi znajomo, prawda? Każdemu w miarę zaawansowanemu czytelnikowi fantastyki taki opis musi kojarzyć się z Grą Endera Orsona Scotta Carda. I to skojarzenie na pewno nie będzie bezpodstawne, gdyż Alan Akab nieco zaczerpnął z tej genialnej powieści. Szczęśliwie jednak nie tyle, by oskarżyć go o chęć kopiowania.
To, co rzuca się w oczy podczas lektury Więźnia Układu, to konstrukcja bohaterów. W większej części powieści są nimi dzieci, które biją się do nieprzytomności, łakną poniżenia wroga i zachowują się gorzej niż zwierzęta w dżungli; a to wszystko bez jakiejkolwiek wiedzy dorosłych (!) - czy to nauczycieli, czy rodziców. Autor sugeruje czytelnikowi, że dzieci opanowały doskonały system maskowania i oszustwa swoich przełożonych, ale mnie bardzo ciężko było przyjąć podobne wytłumaczenie. Wydało mi się to zwyczajnie nierealne i niemożliwe do przeprowadzenia w jakichkolwiek warunkach.
Sama fabuła też nie jest specjalnie odkrywcza. Przez większą część powieści na dobrą sprawę nie dzieje się zbyt wiele, bohaterowie zamknięci na stacji kosmicznej próbują znaleźć sposób jak się z niej wyrwać, ale ich dążenia nie wzbudzają w czytelniku wielu emocji. Opowiadanej przez Akaba historii zdecydowanie brakuje paru spektakularnych zwrotów akcji, lub chociażby przyspieszenia jej toku. Dopiero gdy powieść zbliża się do końca, można odczuć, że coś się dzieje. Wydarzenia nabierają tempa i można to poczytać jako duży plus. Czytelnik w końcu zaczyna szybciej przerzucać kartki, by dowiedzieć się, co się za chwilę stanie. Rokuje to dobrze drugiemu tomowi, który wedle wszystkich znaków na niebie i ziemi, powinien rozpocząć się od zakończenia dosyć interesującego wątku.
Paradoksalnie, mimo wspomnianych mankamentów, za zaletę można poczytać kreację miejsca akcji. Stacja jest dosyć klaustrofobiczna i duszna. Ludzie, którzy na nią trafiają, mają małe szanse by się gdziekolwiek wydostać, mimo iż nie jest to przecież kolonia karna, ale miejsce pracy dla dorosłych i nauki dla dzieci. Lubię taką atmosferę beznadziei i zagrożenia i muszę przyznać, że Akab posługuje się tym narzędziem naprawdę dobrze.
Więzień Układu nie jest być może powieścią, która zostanie zapamiętana na długo, ale myślę, że spokojnie można się za nią zabrać, by nasycić czytelniczy głód. Owszem, trzeba mieć nieco cierpliwości, aby przebrnąć przez początkowe rozdziały, ale całkiem intrygująca końcówka nagradza początkowy trud i sprawia, że prawdopodobieństwo sięgnięcia przez większość czytelników po drugi tom, jest w moim odczuciu dosyć wysokie.
6/10
Autor: Alan Akab
Tytuł: Więzień Układu
Wydawnictwo: Ifryt
Data wydania: 5 września 2011 r.
Liczba stron: 534
ISBN: 978-83-62980-08-6
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem www.paradoks.net.pl, pierwotnie też na nim publikowana - http://paradoks.net.pl/read/18137 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz