Komiksy i książki z uniwersum „Star Wars” skupiają się najczęściej na jednej stronie konfliktu – senatorach Republiki oraz Rycerzach Jedi – to oni zazwyczaj znajdują się w centrum uwagi twórców, a co za tym idzie, także czytelników. Rzadko mamy okazję zajrzeć głębiej za kulisy drugiej strony wielkiego galaktycznego konfliktu. Czasami pojawiają się jednak tytuły, które uchylają nieco rąbka tajemnicy i przybliżają sylwetki tych, którzy walczyli dla chwały Imperium. „Piloci TIE” to jeden z nich.
W obliczu narastającego zagrożenia ze strony Rebelii, Imperium kładzie coraz mocniejszy nacisk na funkcjonowanie specjalnej eskadry Tie Fighterów. Piloci, szkoleni latami fachowcy, uczestniczą w karkołomnych misjach, które mają kluczowe znaczenie dla powodzenia polityki Palpatine’a. Pewnego dnia dochodzi do wewnętrznego buntu, a wrogiem staje się jeden z imperialnych dygnitarzy. Walkę z nim i wiernymi mu szturmowcami trzeba pogodzić z tropieniem śladów Rebelii.
To, o czym pisałem we wstępie, to dla mnie największa zaleta omawianego albumu. Oczywiście nie wystarczy, że komiks opowiada historię z perspektywy Imperium – na szczęście idzie za tym również jakość wykonania. Autorka oferuje opowieść, z której kart przekonujemy się, że żołnierze walczący dla Imperium wcale nie są cynicznymi draniami przeżartymi do szpiku kości i hołdującymi złu. To zwyczajni ludzie, żołnierze. Mają swoje ambicje, mają marzenia, wierzą w określone ideały. Houser pokazuje, że nie musimy zakładać, że to ludzie niewarci szacunku. Bardzo mi się takie podejście podoba, bo dodaje do Uniwersum Star Wars potrzebnych odcieni szarości.
Jody Houser skonstruowała opowieść w taki sposób, że w każdym z pięciu zeszytów, poza główną fabułą, zawartych zostało kilka stron, na łamach których przybliżani są poszczególni członkowie 204. Dywizji Imperium. To udany manewr, pozwala on bowiem czytelnikowi lepiej poznać bohaterów, odrzeć ich z anonimowości imperialnego munduru i nadać indywidualny rys. W efekcie łatwiej zżywamy się z postaciami i mocniej przeżywamy ich potyczki, a w każdej z nich ktoś może oddać życie.
Jeśli jesteśmy przy kosmicznych bitwach, to ten element wypadł akurat w „Pilotach TIE” najsłabiej. Jody Houser nieszczególnie dobrze oddaje dramaturgię potyczek gwiezdnych myśliwców. Autorce lepiej wychodzi kreowanie napięć w skali mikro, między bohaterami. Na szczęście to właśnie dobrze przedstawionych relacji międzyludzkich jest w omawianym komiksie więcej, dlatego wada potencjalnie największa, okazuje się w efekcie wadą mało znaczącą.
Ilustracje lepiej prezentują się w bardziej statycznych momentach, rozgrywających się na stacjach kosmicznych, w zamkniętych pomieszczeniach. Kiedy akcja przyspiesza, a piloci wskakują do swoich błyszczących maszyn, kadry stają się odrobinę zbyt chaotyczne i przeładowane. Paradoksalnie, jak na tytuł poświęcony machinie wojennej Imperium, tych scen konfrontacyjnych nie ma wcale tak dużo. Ale w tym przypadku wyszło to na dobre.
„Piloci TIE” to naprawdę udany „Star Warsowy” stand-alone, który dostarcza przyzwoitej jakościowo rozrywki (w przypadku tej franczyzy to właściwie obowiązek) i okrasza to dobrze zarysowanymi bohaterami. Efekt jest satysfakcjonujący, bo mamy do czynienia z komiksem, który świetnie się czyta, i który nie powinien nikomu wypaść z głowy chwilę po przeczytaniu.
Seria: Star Wars
Tytuł: Piloci TIE
Scenariusz: Jody Houser
Rysunki: Roge Antonio, Joshua Cassara i inni
Kolory: Arif Pianto, Lee Loughridge i inni
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Star Wars - TIE Fighter
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: październik 2022
Liczba stron: 120
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-5550-3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz