Początkowe tomy „Czarnego Młota” były prawdziwym komiksowym objawieniem. Świeżość, dynamiczna akcja i twórcze wykorzystanie zdawałoby się ogranych motywów – pierwsze dwie odsłony głównej serii i kilka ze spin-offów zrobiło na mnie wręcz kolosalne wrażenie. Później całość zaczęła się stopniowo rozmywać – Lemire nie potrafił zakończyć cyklu w odpowiednim momencie, co poskutkowało tym, że kolejne części nie były już tak błyskotliwe. Owszem, miewały momenty wręcz genialne, ale jako całość przestały olśniewać. Trzecia część „Odrodzenia”, czyli siódmy wolumin głównej serii (spin-offy podwyższają tę liczbę do piętnastu) nadal nie jest zamknięciem opowieści. Z toku fabuły wynika jednak, że Lemire zbliża się już do końca. Czy powrócił do wielkiej formy?
Nad Spiral City pojawia się alternatywna wersja miasta. Oba byty zmierzają ku kolizji, a to zaledwie początek serii zdarzeń, które mogą na stałe zmieść to miejsce z mapy świata. Zagadką pozostaje, kto za tym wszystkim stoi. Sytuacja jest wyjątkowo niebezpieczna i stanowi ogromne wyzwanie dla Lucy Weber, która przejmuje kostium Czarnego Młota. Od jej decyzji zależy przyszłość nie tylko jej najbliższych, ale i całego Multiwersum.
W pierwszych tomach „Czarnego Młota” bardzo podobali mi się bohaterowie. Każdy był świetnie nakreślony i wiarygodny, a ich problemy angażowały emocjonalnie. Tym razem jest niestety inaczej. Lemire bez większego ładu i składu prezentuje alternatywne wersje postaci, podążając za modą na „multi”. Problem jednak w tym, że takie mnożenie bytów osłabia więź między czytelnikiem i bohaterami. Nie miałbym z tym większego problemu, gdyby kolejne wersje były wprowadzane z głową, ale one nie mają właściwie żadnego wpływu na fabułę. To rozczarowujące.
Nie do końca rozumiem, jaki sens ma dzielenie „Odrodzenia” na trzy osobne albumy. W każdym zamieszczono cztery zeszyty i nawet jak ktoś czyta nieco wolniej, to lektura zajmuje maksymalnie pół godziny. Wydaje mi się, że można było połączyć wszystko w jeden, powiedzmy ośmiozeszytowy wolumin, z którego wycięłoby się co bardziej bezcelowe wątki, a uwypukliło te angażujące. Lemire poszedł jednak inną drogą, a efekt jest taki, że podczas lektury ma się wrażenie, że gdzieś uleciała cała magia, która towarzyszyła „Młotowi” wcześniej.
Na taki stan rzeczy wpływ ma również bardzo chaotyczna fabuła. Bohaterowie przez większość komiksu bezładnie przemieszczają się z miejsca na miejsce, zderzają się z alternatywnymi wersjami samych siebie i próbują nie dać się zaskoczyć niespodziankom czyhającymi na nich z uwagi na mieszające się wymiary. Innymi słowy – jest to jeden wielki chaos, w którym zagubiło się to, co tak mi imponowało w tej serii na początku – jej emocjonalny i empatyczny sznyt. Bo niestety w gruncie rzeczy podczas lektury było mi obojętne, co się stanie. Nie czuć tu żadnego ciężaru emocjonalnego.
Caitlin Yarsky rysuje na tym samym poziomie, co w pierwszej odsłonie „Odrodzenia”. Jej grafiki są miłe dla oka, przejrzyste i, co najważniejsze, nie tracą tych cech nawet w bardziej akcyjnych momentach. A jako że tych jest tu naprawdę dużo, to rzecz ma niebagatelne znaczenie. Szkoda tylko, że artystka nie miała okazji zilustrować lepszego scenariusza. Cóż, mówi się trudno – w każdej sytuacji warto szukać pozytywów, a tutaj jest nim forma młodej rysowniczki. W przyszłości z pewnością będę wypatrywał komiksów sygnowanych jej nazwiskiem.
Seria, która początkowo była kreatywną wariacją na temat superbohaterów, z czasem zaczęła zdradzać wszystkie słabości gatunku. Nie sądziłem, że Lemire wpłynie na tak duże mielizny. Jest to tym bardziej przykre, że całkiem podobały mi się poprzednie dwie odsłony „Odrodzenia” i nie spodziewałem się tak znaczącego obniżenia lotów. Nie ukrywam, że nie nastraja to optymistycznie przed zapowiedzianym na końcu tego komiksu finałem całej opowieści (bo tak chyba należy interpretować tytuł „Czarny Młot. Koniec”). Ale kto wie, może Lemire zaskoczy mnie i wróci jeszcze do swojej najlepszej formy. Bardzo bym się z tego ucieszył.
Tytuł: Odrodzenie. Część 3
Seria: Czarny Młot
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Caitlin Yarsky
Kolory: Dave Stewart
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Black Hammer Volume 7: Reborn Part III
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Books
Data wydania: luty 2025
Liczba stron: 112
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-5575-6
(Recenzja postała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 26. 03. 2025).