środa, 25 czerwca 2025

Star Wars. Kylo Ren. Początki - Recenzja

 

W opinii wielu (większości?) fanów, trylogia sequeli „Star Wars” nie tylko nie dorównała klasycznym Epizodom IV, V i VI, ale ustępuje również trzem prequelom. Czy rzeczywiście jest słabsza? W mojej opinii owszem, ale muszę w tym miejscu dodać, że można w niej znaleźć kilka elementów, które miały pewien potencjał. Szkoda, że dopiero tytuły z Expanded Universe rozwijają te wątki i postaci, a same filmy w wielu aspektach były rozczarowujące. Tak to jednak wygląda i obecnie jedyne co możemy zrobić jako fani, to starać się czerpać z tych książek i komiksów tyle przyjemności, ile się da. Jak wypada w tym kontekście „Kylo Ren. Początki”? Sprawdźmy.

Ben Solo czuje ogromną presję oczekiwań. Jako syn bohaterów Rebelii i siostrzeniec ostatniego Rycerza Jedi, wydaje się mieć z góry wyznaczoną drogę. Jednak on sam nie czuje wcale pewności co do tego, jaką ścieżką chce podążać. Dziedzictwo przodków to nie tylko jasne strony a gdzieś w cieniu czai się… gniew.

Postać Kylo Rena jest jednym z tych jaśniejszych punktów trzech sequeli. Filmy niestety ledwie zarysowały jego rys psychologiczny (najbardziej próbowano to uczynić w najlepszym z nich, czyli „Ostatnim Jedi”) i dopiero teraz, w poświęconym mu komiksie, autorzy próbują ten stan rzeczy zmienić. I trzeba przyznać, że wychodzi im to całkiem nieźle. Nie mamy jednak do czynienia z albumem wolnym od wad. Najbardziej rzuca się w oczy to, że album złożony jest z ledwie czterech zeszytów. Soule dwoi się i troi, by zmieścić na dostępnych stronach jak najwięcej. Siłą rzeczy momentami do opowieści wkrada się jednak skrótowość.

Kolejne wątki są zatem dość krótkie, ale nie można za to mieć większych zastrzeżeń w materii ich jakości. Autor całkiem dobrze pokazuje to, w jaki sposób Ben Solo zmienia swoje priorytety. Nie ucieknę od tego – na wybrzmienie pewnych kwestii przydałoby się nieco więcej stron, ale i tak bohater prezentuje się tu o wiele (podkreślę - o wiele) lepiej niż w filmach. Czuć, że mamy do czynienia z postacią z krwi i kości, napędzaną pragnieniem wyjścia poza oczekiwania innych. Chce odnaleźć własną ścieżkę – niekoniecznie powiązaną z przeszłością i niekoniecznie taką, jaką jego najbliżsi uznaliby za odpowiednią.

„Star Wars” to także franczyza, w której istotna jest satysfakcjonująca warstwa rozrywkowa, a na tym polu omawiany komiks także sprawdza się dobrze. Wszystko toczy się szybko (tak – to znów te cztery zeszyty), poza tym autor próbuje łatać fabularne dziury pozostawione przez filmy. Pojawia się zatem Snoke (jego akurat mogłoby być więcej – jest kimś interesującym), są też Rycerze Ren, którzy w końcu przestają być jedynie odległymi i niejasnymi figurami, zyskują za to prawdziwą tożsamość. To się chwali, tym bardziej, że absolutnie nie mamy do czynienia z kalką Sithów. Chętnie poczytałbym o nich więcej.

Jakkolwiek „Kylo Ren. Początki” nie jest albumem idealnym, to w moim odczuciu stanowi udane uzupełnienie Epizodów VII, VIII i IX, całościowo prezentując się od nich zauważalnie lepiej (o ile możemy oczywiście tak lekko porównywać przedstawicieli dwóch różnych mediów). Z przyjemnością przeczytałbym kolejne komiksy poświęcone Kylo Renowi, bo nadal jest to postać o sporym potencjale, jednak na tę chwilę wygląda na to, że takowe nie są w planach osób decyzyjnych. Oby to się jeszcze kiedyś zmieniło, bo lektura była nadspodziewanie przyjemna. To dobry przykład na to, jak medium komiksowe potrafi tchnąć nowe życie w nie w pełni wykorzystane filmowe postaci.

Seria: Star Wars
Tytuł: Kylo Ren. Początki
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Will Sliney
Kolory: Guru-eFX
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Star Wars - The Rise of Kylo Ren
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: wrzesień 2024
Liczba stron: 108
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6461-1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz