piątek, 7 lutego 2025

Jestem ich milczeniem - Recenzja

 

Komiksów innych niż amerykańskie nie ukazuje się u nas specjalnie dużo, przynajmniej jeśli idzie o te najpopularniejsze wydawnictwa. Od czasu do czasu dostaniemy, rzecz jasna, coś innego, ale takich tytułów jest relatywnie mało. Dlatego kiedy pojawia się coś nowego, warto zwrócić na to uwagę – nawet wtedy, jeśli wydaje nam się, że wcale nie jesteśmy dla takiego komiksu odpowiednim targetem. Ja miałem tak z „Jestem ich milczeniem” – nie sądziłem, by było to coś dla mnie i brałem się za lekturę bez specjalnego entuzjazmu. Tymczasem okazało się, że Non Stop Comics znowu mnie zaskoczyło. I jest to zaskoczenie in plus.

Eva Rojas jest psychiatrą, która sama ma pewne problemy z psychiką. Pewnego dnia kobieta zostaje poproszona przez swoją byłą pacjentkę o towarzyszenie jej podczas odczytania testamentu dotyczącego podziału majątku dziedziców ogromnej wytwórni wina. Kiedy przybywają na miejsce, jeden z potencjalnych spadkobierców pada ofiarą morderstwa. Tym samym sprawa mocno się komplikuje, a podejrzanym staje się każdy, bo każdy mógł mieć w tej zbrodni swój interes. Eva, jako osoba z zewnątrz, chce przyczynić się do wykrycia sprawcy, dlatego rozpoczyna własne śledztwo, co niekoniecznie spotyka się z uznaniem policji.

Jeśli chodzi o kryminał, bardzo łatwo przeszarżować. Fani gatunku, zwłaszcza ci bardziej doświadczeni, znają wiele pisarskich sztuczek stosowanych w celu zagęszczenia i maksymalnego zawikłania fabuły. Z kolei autorzy coraz częściej wymyślają niesamowicie zakręcone i skomplikowane opowieści, chcąc utrzymać zainteresowanie wybrednego odbiorcy do samego końca. Twist goni twist, ale każdy kolejny fabularny zawijas często coraz wyżej zawiesza poprzeczkę naszej niewiary. Dlatego kiedy pojawia się tytuł hołdujący klasycznym zasadom gatunku, warto zwrócić na niego uwagę. Zwłaszcza wtedy, kiedy autor korzysta z gatunkowych schematów w kreatywny sposób. Dokładnie tak sprawy mają się z „Jestem ich milczeniem”.

Fabuła jest wariacją na temat klasycznego pytania „kto zabił”? Scenarzysta prowadzi historię wedle prawideł gatunku, ale robi to z tak zwanym „jajem”. Początkowo wydaje się, że sprawa jest stosunkowo łatwa, ale jak to w kryminałach bywa – mordercą nigdy nie okazuje się ten oczywisty podejrzany. Lafebre myli tropy, podrzuca czytelnikowi zmyłki i podpuchy, co sprawia, że całość czytamy ze sporym zainteresowaniem. Warstwa kryminalna jest bardzo angażująca, ale „Jestem ich milczeniem” to coś więcej niż proste pytanie o sprawcę zbrodni. Znajdziemy tu elementy innych gatunków – czasami wyraźnie czuć sznyt komediowy, innym razem na pierwszy plan wychodzi dramat rodzinny. Wszystko połączono ze sobą niezwykle sprawnie, nie tworząc wrażenia niedopasowanego kolażu. Gatunki płynnie przeplatają się ze sobą, dzięki czemu fabuła nie przestaje zaskakiwać i do samego końca jest w stanie utrzymać zainteresowanie odbiorcy. Sprzyja temu również przedstawienie tej historii w formie swego rodzaju retrospekcji, snutej przez bohaterkę podczas terapeutycznej sesji. Podczas jej trwania systematycznie odsłaniają się kolejne fabularne elementy i powoli wyłania się całościowy obraz.

Najciekawsi są jednak bohaterowie. Cały album zaludniają interesujące postaci, choć najbardziej wyróżnia się główna bohaterka. Eva Rojas jest psychiatrą, która sama wydaje się potrzebować fachowej konsultacji. Kobiecie nieustannie towarzyszą trzy zmarłe członkinie jej rodziny, nie jako duchy – bo nie mamy tu żadnego motywu nadprzyrodzonego – lecz bardziej jako wspomnienia, wizje. Na każdym kroku doradzają one i pomagają bohaterce, a sceny z ich udziałem wypadają zaskakująco lekko. Eva jest bystra i rezolutna – to kobieta wielu talentów, otwarta i nowoczesna. Innymi słowy – idealna definicja pojęcia „silna kobieta”, jednak przy okazji pozbawiona jakiejkolwiek karykaturalności, towarzyszącej ostatnio zbyt często temu pojęciu (mowa o popkulturze). Z miejsca zaczynamy kibicować jej w wysiłkach mających na celu rozwiązanie kryminalnej zagadki i liczymy, że nie powinie się jej noga. Obrazu całości dopełniają inne postaci, a ważna jest praktycznie każda. Lafebre tchnął życie w bohaterów drugo- i trzecioplanowych, świetnie kreśląc siatkę powiązań i zależności między nimi. Wszystko opisane jest bardzo subtelnie, bez nachalnego sugerowania czytelnikowi, kogo powinien lubić, a kogo nie. Bohaterowie są bardzo ludzcy i nawet ci pozytywni potrafią mieć swoje za uszami – to zdecydowanie dodaje komiksowi realizmu.

Jordi Lafebre nie tylko napisał tę opowieść, ale też ją zilustrował. Obie warstwy doskonale ze sobą współgrają, a ta graficzna wyróżnia się intensywnymi, jasnymi kolorami, które świetnie wizualizują hiszpańskie krajobrazy. Całkiem dobrze pasuje to do stylu rysowania, który nie jest szczególnie realistyczny, ale i tak można go określić jako wyjątkowo przejrzysty. Konwencjonalne kadrowanie nie przeszkadza w lekturze, czasami tylko artysta mógłby darować sobie dodatkowe uwypuklanie pewnych szczegółów – uważny czytelnik znalazłby je sam, bez dodatkowych wskazówek.

Album autorstwa Jordiego Lafebre’a to dla mnie jedno z najmilszych komiksowych doświadczeń tego roku. Tytuł wygrywa tym, że łączy niezwykle angażującą zabawę ze znakomitą kreacją bohaterów, okraszając to wszystko szczyptą refleksji na temat rodziny i relacji międzyludzkich. To kryminał utrzymany raczej w starym stylu, ale o zdecydowanie nowoczesnym sznycie. Podczas lektury bawiłem się naprawdę wybornie i w żadnym razie nie obraziłbym się, gdyby wydawnictwo Non Stop Comics częściej serwowało nam tego typu europejskie perełki.

Tytuł: Jestem ich milczeniem
Scenariusz i rysunki: Jordi Lafebre
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: Je suis leur silence
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Dargaud Benelux
Data wydania: 2024
Liczba stron: 112
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 215 x 280
ISBN: 978-83-8230-820-4

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 15. 11. 2024)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz