czwartek, 6 lutego 2025

Pożeracze nocy. Tom 1: Pożeraczka nocy - Recenzja

 

Wydawnictwo Non Stop Comics często zanurza się w te bardziej nieoczywiste rejony komiksowej rozrywki. Jest to swego rodzaju ryzyko, bo nigdy nie wiadomo, jak czytelnicy przyjmą coś nowego i nieszablonowego. Wydaje mi się jednak, że głowy fanów są coraz bardziej otwarte. To już nie te czasy, że na rynku rządzą (i dobrze się sprzedają) jedynie albumy od Marvela i DC. I bardzo się z tego powodu cieszę, bo dzięki takiemu rozwojowi medium w nasze ręce trafia coraz więcej naprawdę udanych albumów, które można określić jako nieco niszowe. Takim właśnie tytułem są „Pożeracze nocy”.

Dwoje bliźniaków pochodzenia chińskiego przeżywa trudny okres. Prowadzona przez nich restauracja podupada, głównie ze względu na obostrzenia covidowe. Do miasta przyjeżdżają z coroczną wizytą ich rodzice, ale wizyta nie przebiega szczególnie spokojnie. Choć oboje w każdej sytuacji wesprą swoje dzieci, to mają zupełnie różne metody wychowawcze. Kiedy wszyscy napotkają niespodziewane przeszkody, okaże się, czy samodzielne życie z dala od rodziców nauczyło ich wystarczająco dużo, by poradzili sobie w nowych, trudnych okolicznościach.

Początkowe rozdziały „Pożeraczki nocy” to przede wszystkim pytania o to, co właściwie się dzieje. Marjorie Liu bardzo powoli odkrywa przed nami, o co może w tej opowieści chodzić. Taki swoisty slow burner ma duży urok, ponieważ daje czytelnikowi czas na wsiąknięcie w świat przedstawiony i odkrycie tego, co mu się w nim podoba, co go intryguje, a co drażni. Autorka stosuje dobrze znany, ale skuteczny manewr i miesza wydarzenia z przeszłości (te pokazane są zawsze na początku kolejnych rozdziałów) z tymi rozgrywającymi się współcześnie. Dzięki temu przed naszymi oczami powoli wyłania się obraz tego, kim właściwie są bohaterowie komiksu. A jest to obraz z każdą stroną coraz bardziej intrygujący.

Bo kim są bohaterowie „Pożeraczy nocy”? To chińsko-amerykańska rodzina, która próbuje ułożyć sobie życie w Stanach Zjednoczonych. Dwoje nastolatków (Billy i Milly) prowadzi małą knajpkę i stara się ze wszystkich sił utrzymać biznes na powierzchni w trudnych, covidowych czasach. Relacja młodych z rodzicami jest specyficzna. Zwłaszcza matka preferuje tak zwany „zimny chów”, co sprawia, że nie zawsze łatwo się z nią dogadać. Autorka przedstawia napięcia wewnątrz rodziny z dużym wyczuciem, świetnie zarysowując chociażby konflikt międzypokoleniowy. W motywacje postaci łatwo uwierzyć, bo są bardzo dobrze nakreślone. Od samego początku czujemy ponadto, że sporo rzeczy ukryto pod powierzchnią i z każdym kolejnym rozdziałem dowiadujemy się coraz więcej, a całościowy obraz jest naprawdę interesujący. Liu miksuje rodzinny dramat z horrorem i egzotycznym folklorem, co jest zadaniem trudnym, ale jeśli wszystko się zazębia, a tak w zasadzie jest tutaj, to efekty potrafią być spektakularne.

Warto też wspomnieć, że Liu udanie oddaje specyfikę pandemicznych czasów. To dodatkowo uwiarygadnia tę historię, bo lokuje ją w scenerii, którą znamy z autopsji. Do warstwy nadnaturalnej autorka dokłada przyziemne strachy co zdecydowanie wzmacnia siłę przekazu. Bohaterowie myślą o tym, czy jutro nadal będą mieć pracę, martwią się o to, czy uda im się odnieść sukces w kraju, który potrafi przeżuć i wypluć niejednego człowieka pełnego dobrych chęci. Co ważne – te kwestie są w „Pożeraczce nocy” równie istotne jak nadnaturalne zagrożenie. To w zasadzie rzadkość, bo najczęściej jest tak, że gdy na scenę wchodzą niesamowitości, to z miejsca stają się główną atrakcją. Marjorie Liu sprawnie uniknęła tej pułapki, za co należy jej się zasłużona pochwała.

Japońska artystka odpowiedzialna za warstwę graficzną „Pożeraczki nocy” sprawiła się dobrze. Może to stereotypy związane z pochodzeniem Sany Takedy, ale obawiałem się ilustracji mangopodobnych, na szczęście rysuje ona w nieco innym stylu. No dobrze, lekkie skojarzenia z mangą czasami się pojawiają, zwłaszcza gdy bohaterowie doświadczają silnych emocji, ale na szczęście nie przeszkadza to nadmiernie w cieszeniu się wizualną stroną omawianego komiksu. A ta jest mroczna i nastrojowa – japońska artystka sprawnie kreuje klimat zagrożenia i niesamowitości, zwłaszcza w scenach z udziałem stworów nie z tego świata.

Nie do końca wiedziałem, czego mogę się po tym komiksie spodziewać, tym bardziej, że nie znam „Monstressy”, czyli poprzedniego efektu kolaboracji pań Liu i Takedy. Na tę chwilę na pewno wrzucę ten tytuł na swoją readlistę, bo pierwszy tom „Pożeraczy nocy” mocno do takiego ruchu zachęca. To album udany i angażujący, który na swoich kartach sprawnie miksuje horror z dramatem rodzinnym, a w dodatku jest okraszony szczyptą orientalizmu. Wyglądam kontynuacji i mam nadzieję, że nie będziemy musieli zbyt długo na nią czekać.

Seria: Pożeracze nocy
Tytuł: Pożeraczka nocy
Tom: 1
Scenariusz: Marjorie Liu
Rysunki: Sana Takeda
Tłumaczenie: Maciej Muszalski
Tytuł oryginału: The Night Eaters Book 1: She Eats The Night
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Titan Books
Data wydania: październik 2024
Liczba stron: 208
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-8230-706-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 02. 12. 2024).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz