poniedziałek, 10 lutego 2025

Dom Slaughterów. Tom 4: Alabaster - Recenzja

 

Jak dotąd „Dom Slaughterów” cechował się swego rodzaju jakościową sinusoidą. Pierwszy tom poziomem stał bardzo blisko (jeśli nawet nie wyżej) głównej serii, drugi był nie tylko inny, ale w mojej opinii także bezdyskusyjnie słabszy, trzeci zaś ponownie wyróżniał się in plus. Wedle wszelkich prawideł „czwórka” powinna zatem rozczarowywać, lecz  każda prawidłowość kiedyś się kończy, a ponieważ Tynionowe „Monsterverse” stało się ostatnimi czasy tak dużą marką na komiksowym rynku, nie mogło być lepszego momentu na taki zwrot akcji. Ale czy faktycznie mamy do czynienia ze złamaniem owej niepisanej reguły?

Młody członek Białych Masek imieniem Wabik zostaje wysłany do pewnego domu dziecka, by tam znaleźć sposób na rozprawienie się z grasującymi w okolicy potworami, urzeczywistnionymi zapewne przez jednego z podopiecznych ośrodka. Sugerowany przez Dom Slaughterów model działania zakłada pozbycie się problemu wszelkimi możliwymi środkami, a co za tym idzie, w bilans zysków i strat wpisano życie mieszkańców placówki.

Jak dotąd pisaniem kolejnych albumów „Domu Slaughterów” wymienia się dwójka scenarzystów. Tate Brombal stworzył tomy numer jeden i trzy, Sam Johns napisała (względnie „napisało”, bo w notatce na końcu albumu wspomniane jest o „osobie autorskiej”) dwójkę i wydaną właśnie czwórkę. I to właśnie Johns na tę chwilę prezentuje się zauważalnie słabiej. Już „Szkarłat” nie zachwycał, różniąc się znacząco od innych tomów (zarówno głównej serii, jak i spin-offu), a „Alabaster” odstaje jeszcze mocniej, niestety w złym tego słowa znaczeniu. Tym razem nie grają jednak inne rzeczy niż poprzednio.

Pisząc „Szkarłat”, Johns skupiła się na wnętrzu bohatera. Teraz to podejście zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, a my otrzymaliśmy historię typowo akcyjną. Problem jest jednak taki, że ta akcja specjalnie nie angażuje. Autorka wprowadziła na arenę wydarzeń wielu nowych bohaterów, ale na żadnym z nich uwaga nie skupia się na tyle długo, by byli w stanie zainteresować czytelnika. Dzieci są mięsem armatnim, pożywką dla potworów, z kolei członkowie polującego na monstra Domu Slaughterów prezentują się wyjątkowo antypatycznie, jak socjopaci, którzy nie mają żadnych szans na wzbudzenie sympatii czytelnika. Co prawda nawet antybohaterowie potrafią być interesujący, do tego trzeba jednak lepszego zarysowania charakterologicznego, tego zaś ewidentnie w „Alabastrze” brakuje.

Komiks jest także mocno przegadany. Dialogi są wszechobecne i wpakowane w nadmiarze na prawie każdej stronie. Samo w sobie nie jest to jeszcze niczym złym, niestety owe dialogi są przy okazji pompatyczne, a momentami również niepotrzebnie zawiłe. Przez to zamiast rozjaśniać obraz tego, co się akurat dzieje, tylko wszystko gmatwają, a to rzutuje na płynność lektury, znacząco ją zaburzając. Sytuacji nie poprawia tempo akcji. Fabuła jest bardzo chaotyczna, sprawia raczej wrażenie zlepka scen aniżeli jednej, zwartej opowieści. Johns nie potrafi znaleźć odpowiedniego balansu między scenami szybkimi a dłuższymi, mającymi w założeniu budować „lore” świata przedstawionego. Te pierwsze są zbyt gwałtowne, drugie przeciągnięte.

Wydaje mi się, że ilustracje Letizii Cadonici lepiej sprawdzały się w „Szkarłacie”. Tam fabuła była wolniejsza, a styl Włoszki idealnie do tego pasował. Tym razem akcja toczy się szybciej, a to obnaża pewne braki artystki. Widać to zwłaszcza w momentach zetknięcia się bohaterów z potworami – te kadry nie są po prostu specjalnie przejrzyste. Utrzymane w dość ciemnych tonach sceny nie przemawiają wystarczająco mocno do wyobraźni. Graficzka wyraźnie próbuje nawiązywać do stylu Dell’Edery, ale nie wychodzi jej to tak, jak sobie zamierzyła. Jest po prostu przyzwoicie, ale bez błysku.

Bardziej wyrozumiali względem czwartej odsłony „Domu Slaughterów” powinni być ci, którzy mocno zżyli się z wymyślonym przez Jamesa Tyniona IV światem potworów i polujących na nie łowców. Chyba nawet oni dostrzegą jednak, że nie jest to album, który stałby na poziomie części pisanych przez Brombala, a co dopiero tych, które wyszły spod klawiatury ojca serii. Pozostaje mieć nadzieję, że ten spadek jakości to jedynie wypadek przy pracy. Na szczęście nieparzyste tomy tego spin-offa prezentują wyższy poziom. I tego się trzymajmy – „Dom Slaughterów” z pewnością za chwilę wróci na właściwe tory.

Seria: Dom Slaughterów
Tytuł: Alabaster
Tom: 4
Scenariusz: Sam Johns
Rysunki: Letizia Cadonici
Kolory: Francesco Segala
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Tytuł oryginału: House of Slaughter Vol. 4 – Alabaster
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Boom Comics
Data wydania: wrzesień 2024
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-8230-693-4

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 24. 10 2024).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz