Kiedy trzy lata temu ukazywał się komiks „Batman. Świat”, inicjatywa jawiła się jako interesująca ciekawostka z pewnym potencjałem na coś więcej. I choć produkt finalny nie okazał się niczym ponadczasowym, to wspominam tę antologię z sentymentem, także za sprawą zawartego w niej polskiego akcentu. Idea, jak widać, przyjęła się całkiem nieźle, bo otrzymaliśmy właśnie jej kolejną odsłonę. Tym razem bohaterem nie jest jednak Batman, ale jego największy wróg, pokazany z perspektywy pisarzy i artystów z różnych stron świata.
Poziom zawartych w różnych antologiach utworów rzadko jest wyrównany. Nie był taki w przypadku zbioru „Batman. Świat”, nie jest także teraz. Początek albumu jest dobry, ale w sumie nic w tym dziwnego – Amerykanie chyba najlepiej rozumieją postać Jokera, wszak to ktoś zrodzony z ich własnej popkultury. Geoff Johns dobitnie udowadnia to na kartach tekstu „Epilog jest prologiem”, w którym Książę Zbrodni został pokazany jako persona nieprzewidywalna i brutalna, potrafiąca jednak pokazać gest i w pokrętny sposób uszanować wyroki losu. Intrygujące spojrzenie.
Później poziom spada, bo dostajemy na klatę trzy najsłabsze opowiadania w albumie (no dobrze, jest jeszcze tekst z Japonii, ale o nim później). Segmenty z Hiszpanii, Niemiec i Włoch nie oferują w zasadzie niczego ciekawego. To historyjki, które przy najlepszej woli mogę określić jako banalne. Ich prosta konstrukcja i przewidywalność sprawiają, że choć czyta się je całkiem płynnie, to rozczarowują treścią. Opowieść o gościnnych występach Jokera w Hiszpanii nie pokazuje właściwie niczego poza tym, że złoczyńca najlepiej czuje się w Gotham. Część z Niemiec to chyba największa popierdółka w zbiorze – w założeniu miało chyba być lekko i z jajem, ale wyszło strasznie bezpłciowo. Motyw kontrolowania pogody, a w tle Joker i Batman na festiwalu metalowym w Wacken – nie tylko brzmi głupio, ale rzeczywiście takie jest. No i jeszcze tekst włoski. Nadmiernie egzaltowany, w przerysowanym stylu, z nieciekawie wplecioną historią Włoch – nie wyszło to szczególnie angażująco.
Na tym etapie wydawało się, że będzie naprawdę cieniutko. Wtedy karta (oczywiście z wizerunkiem Jokera) zaczęła się odwracać. Najpierw historia z Brazylii. Tu czuć było już lekki sznyt szaleństwa naszego złoczyńcy. Jakościowy skok był jeszcze nieznaczny, ale mimo wszystko zauważalny. Później tekst z Meksyku, a w nim nawiązanie do jakże popularnych w tym rejonie zapasów. Opowiadanie pokazuje mroczną stronę Jokera i świetnie uwypukla nieprzewidywalność tej postaci, która pokazuje tu swą psychotyczną naturę. Smakowity komiksowy kąsek.
Segment z Czech to dawka prawdziwych wspaniałości. Typowałem tu połączenie mniej poważnego klimatu z akcją i rzeczywiście dostaliśmy coś w takim stylu. „Kafka, piwo, Semtex” to opowiadanie pomysłowe i angażujące. Dużo w nim specyficznego humoru, który pasuje jak ulał do szalonej, wydawałoby się, koncepcji castingu na czeskiego Jokera. Dalej dostajemy szansę na chwilę oddechu – opowiadanie z Turcji jest standardowe, stanowi bowiem przeniesienie klasycznej fabuły superhero na grunt innego kraju. Nic odkrywczego, choć czyta się to dobrze, bo napisane jest fachowo.
Najlepsze składowe albumu to bez wątpienia opowieści z Korei Południowej i Argentyny. Pierwsza zachwyca mrocznym, kryminalno-detektywistycznym klimatem i zadaje interesujące pytania o istotę szaleństwa. Druga jest bardzo wciągającą opowieścią gangsterską z Jokerem w tle. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się morderczego klauna w takim wydaniu, tymczasem „Pogrzeb” fascynuje, przypominając w wydźwięku tak znakomity film jak „Miasto Boga”. To bezsprzecznie najlepszy moment albumu. Trzeba jeszcze wspomnieć o trzech tekstach zamykających tom. O polskim segmencie powiem tyle, że Tomasz Kołodziejczak w ciekawy sposób połączył historię naszego kraju z superbohaterszczyzną rodem z USA. Pomysłowe i przekonujące. Opowiadanie z Kamerunu w przyzwoity sposób pokazuje próbę ekspansji Jokera na nowe, nazwijmy to „rynki”. Z kolei zamykający całość tekst z Japonii chyba nie bez powodu znalazł się na końcu. To ex aequo z segmentem niemieckim najsłabszy element zbioru, stanowiący zgodnie ze swoim tytułem, „Nieśmieszny żart”.
Tu powinien znajdować się zwyczajowy akapit o ilustracjach, ale nie ma za bardzo o czym pisać, bo w zasadzie ile opowiadań, tylu artystów, a co za tym idzie – wiele różnych stylów graficznych. Od abstrakcji, przez realizm, po cartoonowość. Czyli po prostu… dla każdego coś miłego. Graficznie wszyscy znajdą tu coś dla siebie.
Idea albumu „Joker. Świat” jest generalnie taka sama jak analogicznej antologii sprzed trzech lat, traktującej o Batmanie. To hołd dla ikony komiksu, spojrzenie na to, jak postać Księcia Zbrodni interpretują autorzy i artyści z różnych stron świata. To nie tylko ciekawostka, ale i komiks potrafiący w kilku momentach mocno zainteresować. Dla highlightów warto się z nim zapoznać i przymknąć oko na niedoskonałości widoczne w innych segmentach. Ostatecznie można powiedzieć, że ta lektura w znacznej mierze warta jest poświęconego na nią czasu.
Tytuł: Joker. Świat
Scenariusz, rysunki i kolory: różni autorzy
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz, Paweł Dybała
Tytuł oryginału: Joker: The World
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: wrzesień 2024
Liczba stron: 184
Oprawa: twarda z obwolutą
Papier: kredowy
Wydanie: I
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-281-7131-2
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 06. 11. 2024).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz