czwartek, 4 stycznia 2024

Superman. Syn Kal-Ela. Tom 1: Prawda - Recenzja

Nie będzie raczej większych kontrowersji w stwierdzeniu, że Superman jest najbardziej rozpoznawalnym komiksowym herosem w historii. Dla wielu fanów to właśnie on jest tą postacią, która wprowadziła ich w świat graficznych opowieści, z kolei patrząc w skali makro – obraz całego medium nie byłby taki, jak obecnie, gdyby nie Ostatni Syn Planety Krypton. To bohater, który do kanonu popkultury wszedł na stałe już dawno temu i nigdy nie oddał swojego miejsca najbardziej znanych obrońców ludzkości. Od razu stał się też symbolem nadziei na lepsze jutro, a przede wszystkim wiary w człowieka. Kal-El był kimś takim przez wiele dekad, jednak nic nie może trwać wiecznie. Świat idzie do przodu i w końcu nadszedł czas na zmianę.

Kiedy Superman musi opuścić na jakiś czas Ziemię, pelerynę z charakterystycznym „S” przejmuje jego syn, Jonathan. Nowy Człowiek ze Stali stara się przywiązywać jeszcze większą wagę do sprawiedliwości społecznej, jednak jego zaangażowanie w sprawy, którymi żyje świat sprawia, że Superman zyskuje nowych, potężnych wrogów. Henry Bendix, prezydent wyspy Gamorra, bierze go na celownik po tym, jak Jon pomaga uchodźcom z tej rzekomo rajskiej wyspy znaleźć azyl w Metropolis. Bendix po kryjomu tworzy armię obdarzonych mocami terrorystów, którzy mogą sporo namieszać w układzie sił na Ziemi.

Od pewnego czasu twórcy kładli podwaliny pod moment, w którym misję Supermana przejmie syn Clarka i Lois. I ten moment w końcu nadszedł. Jest to krok naprawdę odważny, bo to starszego z Kentów miliony czytelników utożsamiały dotąd z symbolem „S” na piersi. Wejście w tak duże buty jest trudne i można było mieć pewne wątpliwości, czy Jon udźwignie ten ciężar. Budowanie tej postaci (nadmieńmy – dzięki pewnym fabularnym rozwiązaniom znacząco przyspieszone), okazało się być manewrem ze wszech miar udanym, bo „Prawda“ udowadnia, że peleryna trafiła we właściwe ręce. Jon nie jest wcale Supermanem, który byłby diametralnie inny niż poprzednia wersja herosa, i to kolejny z powodów, dla których zmiana wypadła zaskakująco płynnie i gładko. To nadal bohater, który odznacza się dużą empatią i chce naprawić całe zło tego świata. Ów świat jest mu jeszcze bliższy, bo jest pół-Kryptonijczykiem, pół-Ziemianinem. Tom Taylor stawia przed nim wyzwania godne współczesności – porusza temat uchodźców szukających lepszego miejsca do życia, mowa jest także o nadużywaniu władzy przez rządzących. Co istotne, Superman nie stoi z boku, ale stara się te problemy rozwiązywać, co ma określone konsekwencje – na jego drodze pojawiają się nowi, potężni wrogowie. To idealista, ale czasami ten idealizm potrafi przesłonić mu pole widzenia, przez co zapomina o konieczności bycia racjonalnym. Jonathan jest w gorącej wodzie kąpany i to odróżnia go nieco od jego ojca, który po latach działania jako Superman wręcz oddychał dyplomacją. Jonowi jeszcze tego brakuje, ale to jak najbardziej naturalne.

„Prawda” jest atrakcyjna jeśli chodzi o budowanie nowego bohatera, ale czy równie dobrze sprawdza się na płaszczyźnie fabularnej? Rozpisana na sześć zeszytów historia nie jest zamkniętą całością – to na pewno mankament, na szczęście jeden z nielicznych. Scenarzysta bacznie obserwuje otaczający nas świat i stawia przed Supermanem wyzwania, które poruszają dziś młodych ludzi. To się chwali, bo dzięki temu zabiegowi „Syn Kal-Ela” może być odbierany jako komiks społecznie zaangażowany, reagujący na rzeczywiste wydarzenia. Także tempo akcji stoi na wysokim poziomie. „Prawda” przynosi balans między rozrywką a refleksją, utrzymując odpowiednie tempo właściwie na przestrzeni całego albumu. Łyżką dziegciu będzie tu tylko postać głównego antagonisty – na tę chwilę „złol” nie jest specjalnie wyrazisty, stoi na uboczu, spełniając raczej rolę złowrogiego cienia aniżeli postaci z krwi i kości. Mam nadzieję, że ten stan rzeczy zmieni się wraz z kolejnymi tomami.

Taylor udanie rewitalizuje też motywy znane i lubiane – jednym z nich jest unowocześnienie kwestii „dziennikarskiego wsparcia”, którego nowym przedstawicielem jest Jay Nakamura. Chłopak, jak na czasy, w których żyje przystało, porusza się biegle po internecie, demaskuje przeróżne afery, a wyniki swoich „śledztw” publikuje na opiniotwórczym blogu. Jest nowocześnie, ale motyw stanowi też wyraźne nawiązanie do Lois Lane, czemu wyraz scenarzysta daje w całkiem zabawnej i naprawdę udanej, choć krótkiej scenie spotkania tych dwóch postaci.

Najprawdopodobniej „Prawda” wzbudzi pewne kontrowersje wśród fanów komiksu, a to za sprawą biseksualizmu (lub homoseksualizmu – nie jestem w stanie dokładnie określić tego aspektu, bo twórcy go nie uściślili) Jona Kenta. O ile w wielu przypadkach zmiany tego typu są chybione i wprowadzane tylko w celu łechtania ego środowisk LGBT, to jeśli idzie o „Syna Kal-Ela” nie widzę absolutnie żadnego problemu. Dlaczego? Mamy do czynienia z nowymi postaciami, których karty nie zostały jeszcze zapisane. Nie jest to sytuacja tego typu, że po latach dowiadujemy, że Velma ze „Scooby-Doo” jest lesbijką, lub Roland, główny bohater „Mrocznej Wieży”, przez Kinga opisywany jako podobny do Clinta Eastwooda, jest grany przez czarnoskórego aktora. W nowym „Supermanie” to nie razi, bo nie narusza znanej od lat mitologii, tylko dokłada do niej własną cegiełkę. Jeśli więc twórcy komiksów chcą dostosować się do obecnego rynku, nie martwić się o ryzyko bojkotu ze strony wiecznie obrażonej i wyczulonej na każdy, czasami także wyimaginowany dyshonor grupy społecznej oraz zadbać przy okazji o tak popularne w ostatnim czasie „diversity”, to powinni robić to właśnie w taki, nieuwłaczający inteligencji czytelnika sposób!

Pod względem wizualnym „Syn Kal-Ela” prezentuje się naprawdę nieźle. To nowoczesny styl rysowania, który najprawdopodobniej przypadnie do gustu wszystkim czytelnikom zaznajomionym z tym, jak się dzisiaj ilustruje przygody superbohaterów. John Timms przywiązuje dużą wagę do dynamiki swoich kadrów – nie ma tu tylko prostych, standardowych kwadratów, układ jest w ciągłym ruchu, co dobrze oddaje potencjalną filmowość scenariusza. Nieco gorzej wypada jedyny zeszyt stworzony przez innego artystę. Daniele Di Nicuolo momentami przesadza z cartoonowością, która nie pasuje do całkiem poważnej tematyki poruszanej na kartach tego komiksu.

Nie wiem, jak zapatrujecie się na postać Supermana, czy jest to dla was bohater dzieciństwa, czy może poznaliście go później i nie żywicie względem niego żadnego sentymentu, ale jakkolwiek byście nie patrzyli na Człowieka ze Stali, to pierwszy tom „Syna Kal-Ela" stanowi bardzo fajne odświeżenie postaci. To bez wątpienia jedna z ciekawszych rzeczy w nowofalowej superbohaterszczyźnie i z czystym sumieniem polecam ten album zarówno fanom trykociarstwa w ogólności, jak i wielbicielom Supermana, bo  to nowe rozdanie, które nie tylko nie obraża wspaniałej spuścizny, ale przynosi bardzo interesujące widoki na przyszłość.

Tytuł: Prawda
Seria: Superman. Syn Kal-Ela
Tom: 1
Scenariusz: Tom Taylor
Rysunki: John Timms, Daniele Di Nicuolo
Kolory: Gabe Eltaeb, Hi-Fi
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: Superman: Son of Kal-El Vol. 1: The Truth
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: sierpień 2023
Liczba stron: 156
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-5735-4

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 12. 10. 2023).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz