Wchodzenie dwa razy do tej samej rzeki nie zawsze jest dobrym pomysłem. Zdarza się, że twórca nie potrafi w porę przestać eksploatować wykreowanego przez siebie świata i bohaterów, a pomysły na dobrą opowieść powoli się wyczerpują. Tak było z Frankiem Millerem i jego serią o Mrocznym Rycerzu. Jeff Lemire zaprzeczył jednak teorii o wypaleniu w momencie wydania kontynuacji „Łasucha”, dlatego też przed lekturą kolejnej odsłony „Czarnego Młota” nie bałem się, że dostaniemy nikomu niepotrzebny komiks. Wiedziałem, że jeśli Lemire wespnie się na wyżyny swojego talentu, otrzymamy coś godnego zapamiętania.
Lucy Weber odziedziczyła po ojcu miano Czarnego Młota i przez długie lata walczyła z przestępczością w Spiral City. Jakiś czas temu postanowiła jednak skupić się na rodzinie i odwiesić pelerynę do szafy. Obecnie wraz z najbliższymi mieszka na przedmieściach i mierzy się z problemami życia codziennego. Kiedy pewnego dnia w mieście zaczynają dziać się dziwne i przerażające rzeczy, Lucy musi zdecydować, czy pomoże jego mieszkańcom w wielkiej potrzebie.
W „Czarnym Młocie” zawsze był widoczny obyczajowy sznyt. To nigdy nie był typowy komiks superbohaterski ukierunkowany wyłącznie na rozrywkę. Kolejne odsłony serii (mowa zarówno o głównej linii, jak i o spin-offach) bardzo często skupiały się na wnętrzu człowieka i jego uczuciach, dylematach. „Odrodzenie” idzie bardzo podobną drogą. Życie prywatne bohaterów po zdjęciu peleryny często bywa traktowane przez twórców po macoszemu, lecz Lemire tego błędu nie popełnia. Co znamienne, więcej ciekawych rzeczy dzieje się właśnie w zaciszu domu Lucy Weber. Ani ona sama, ani członkowie jej rodziny nie są idealni i na kolejnych kartach doskonale widać prozę codzienności. Wszyscy muszą mierzyć się z problemami, które czasami ściągają sobie sami na głowy, a to dodaje „Odrodzeniu” głębi.
Lemire umiejętnie łączy dwie płaszczyzny czasowe – zabieg jest co prawda dość ograny, ale w tym przypadku sprawia wrażenie uzasadnionego. Pozwala czytelnikowi kompleksowo spojrzeć na okoliczności, jakie zmieniły Lucy w kobietę, jaką jest obecnie, dostrzec jej wrażliwość oraz zrozumieć motywy postępowania. Spodziewam się, że ten styl będzie kontynuowany w kolejnych odsłonach serii i nie ukrywam, bardzo się z takiej perspektywy cieszę. Okazało się bowiem, że Lemire nie stracił niczego ze swojej wrażliwości – Kanadyjczyk kocha swoich bohaterów i pisze o nich z wyczuwalną empatią. To duża zaleta jego twórczości.
Najnowsza odsłona „Czarnego Młota” nie zawodzi na płaszczyźnie rozrywkowej. Bo jakkolwiek wykreowana przez Jeffa Lemire’a seria to często, jak ustaliliśmy, „coś więcej”, to jednak bez dobrze poprowadzonej akcji nie osiągnęłaby tego sukcesu, jaki jest obecnie jej udziałem. „Odrodzenie” jest pod tym względem angażujące, a zainteresowanie czytelnika stara się uzyskać dzięki ciekawemu wykorzystaniu nieco kampowych w wydźwięku motywów oraz umiejętnym graniu na wciąż aktualnej modzie na retro. Robi to, na szczęście, nienachalnie, dzięki czemu całość czyta się ze sporym zainteresowaniem.
Rysunki to dzieło debiutującej w „Czarnym Młocie” młodej Amerykanki, Caitlin Yarsky. I muszę przyznać, że artystka weszła do serii z przytupem. Ilustracje są przejrzyste i dynamiczne – doskonale korespondują ze scenariuszem, błyskotliwie podkreślając wszystkie jego cechy – gdy trzeba jest to dobrze oddana akcja, innym razem zaś kadry świetnie wizualizują potyczki innego rodzaju – mowa o konfliktach życia rodzinnego. Efektywność miesza się z refleksyjnością w świetnie dobranych proporcjach. Jestem zdecydowanie na tak.
Patrząc całościowo na pierwszy tom „Odrodzenia”, można być naprawdę zadowolonym. To uczucie będzie przede wszystkim udziałem fanów serii oraz miłośników twórczości Jeffa Lemire’a – ci wyłapią większość smaczków (choćby plakaty kinowego „Gideon Falls” – oglądałbym taki film jak szalony!) i będą mieli z czym porównać zaprezentowane tu wydarzenia. Może nie jest to poziom kontynuacji „Łasucha”, ale i tak mamy do czynienia z udanym komiksem. Na kolejne tomy będę czekał raczej spokojnie – widać, że Kanadyjczyk jest obecnie w niezłej formie twórczej.
Tytuł: Odrodzenie. Część 1
Seria: Czarny Młot
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Caitlin Yarsky
Kolory: Dave Stewart
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Black Hammer Reborn Vol. 1
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Books
Data wydania: grudzień 2022
Liczba stron: 112
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-5475-9
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 09. 01. 2023).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz