Wygląda na to, że „Punkty zwrotne” nabrały sporego rozpędu. „Masakra mutantów” to już czwarty album wydany w ramach tej inicjatywy. Podoba mi się sposób, w jaki polski oddział Egmontu eksploruje superbohaterską spuściznę. Systematycznie wydaje klasyki, czy to ze stajni Marvela, czy spod szyldu DC Comics. Odpowiednio przeprowadzona selekcja gwarantuje przy okazji dobry i równy poziom kolejnych albumów. Wiadomo, wiele rozbija się o indywidualny gust, ale chyba nie dostaliśmy jeszcze żadnej ewidentnej zapchajdziury (mowa, przypomnę, o komiksach starszych). Kolejny tom o X-Menach takiej pozytywnej oceny raczej nie ma prawa zmienić.
Gdzieś głęboko pod Manhattanem żyje grupa mutantów, którzy całkowicie odcięli się od świata. Tajemniczy Morlokowie zaczynają jednak wadzić swoim niektórym pobratymcom. Grupa znana jako Marauders pragnie zniszczyć mieszkańców podziemia, którym na ratunek wyruszają X-Meni. Tunele pod najmniejszym okręgiem Nowego Jorku spłyną krwią i staną się sceną niebywałego okrucieństwa.
Seria „Punkty zwrotne” przybliża czytelnikom przełomowe wydarzenia, jakie były udziałem mutantów na przestrzeni lat. Nie ma co gadać – założenia takiej linii wydawniczej są ze wszech miar godne uwagi. Czytelnicy nieco starsi, wychowani na komiksach spod szyldu TM-Semic, otrzymają miłą, sentymentalną przejażdżkę do czasów młodości, kiedy drużynówki o mutantach prawdziwie ekscytowały. Takie spojrzenie wstecz może przynieść wiele radości i czasami jest pretekstem do odkurzenia kilku starych, zalegających gdzieś na strychu kartonów. Z kolei czytelnicy młodsi dzięki „Punktom zwrotnym” mają okazję poznać historię postaci, których przygody pasjonują ich dzisiaj. To pozwala spojrzeć na to, jak niegdyś wyglądał komiks superbohaterski i zestawić go z jego obecnym obliczem. Porównania mogą wyjść naprawdę ciekawie, mają bowiem walor nie tylko rozrywkowy, ale także edukacyjny.
Jak przystało na komiks o przygodach mutantów, kolejna odsłona „Punktów zwrotnych” dużą uwagę zwraca na kwestię tolerancji dla odmienności. To stały element „X-Menów” i nie może dziwić, że scenarzyści prowadzący kolejne X-tytuły systematycznie do niego wracają. W „Masakrze mutantów” pojawiają się ciekawe odcienie tej tematyki. Chodzi mi między innymi o to, że Claremont (i pozostali scenarzyści) portretują nietolerancję przedstawicieli gatunku homo superior wobec samych siebie, a co za tym idzie, pokazują, że mutanci wcale nie są wolni od bolączek człowieka sprzed genetycznej ewolucji i bywają jeszcze gorsi niż ludzie. To potwierdzenie tezy, że pogarda dla odmienności może czaić się wszędzie i wystarczy jej marna początkowo pożywka, żeby kwitła, zatruwając powoli wszystko dookoła.
Kupując „Masakrę mutantów”, warto mieć na uwadze, że opowieść będzie kontynuowana w kolejnym tomie. Scenarzysta zamyka niektóre wątki teraz, ale inne znajdą finał dopiero w zapowiedzianym na końcu albumu „Upadku mutantów”, który zapowiada się całkiem interesująco. Jeśli więc szukacie one-shota, to nie jest to właściwy adres. Mimo tego to jednak dokładnie taki komiks, jaki sprawi radość fanom X-Menów. Twórcy dobrze wymieszali proporcje między cieszącą oko geeka akcją a scenami nieco bardziej skłaniającymi do refleksji (na ile jest to, rzecz jasna, możliwe w tym krzykliwym, ejtisowym spojrzeniu na trykoty). Całość naprawdę angażuje i nie trąci myszką tak mocno, jak można się tego było spodziewać.
Ilustracje „Masakry mutantów” nie będą raczej dla nikogo większym zaskoczeniem. To produkt minionej już komiksowej epoki i każdy, kto choć odrobinę ceni sobie stylistykę retro, powinien choć trochę polubić warstwę graficzną tego albumu. Plastycy odwalili przy niej kawał solidnej, superbohaterskiej roboty. Kadry bywają efektowne i napakowane akcją, bohaterowie przesadnie umięśnieni, ale nie ma co gadać – miło się na te rysunki patrzy.
Kolejne „Punkty zwrotne” prezentują się przynajmniej nieźle. Trzeba mieć, rzecz jasna, na uwadze to, że jest to komiks dość stary i nie każdemu przypadnie do gustu nieco inny niż obecnie sposób narracji. Co więcej, w kilku scenach można też odnieść wrażenie, że akcja bywa przesadzona, mimo tego jednak w ostatecznym rozrachunku „Masakrę mutantów” czyta się przyjemnie. Dobrze jest poznawać wydarzenia, które miały wpływ na świat Marvelowskich mutantów i go kształtowały – historia trykociarskiej popkultury zdecydowanie ma swój urok.
Tytuł: Masakra mutantów
Seria: X-Men. Punkty zwrotne
Tom: 4
Scenariusz: Chris Claremont i inni
Rysunki: Butch Guice i inni
Tłumaczenie: Weronika Sztorc
Tytuł oryginału: X-Men: Mutant Massacre
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: grudzień 2022
Liczba stron: 320
Oprawa: twarda
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-281-5451-3
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 05. 01. 2023).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz