wtorek, 20 grudnia 2022

Thorgal. Młodzieńcze lata. Tom 10: Sydonia - Recenzja

Nie podejmuję się już więcej wyrokować, kiedy „Młodzieńcze lata” dobiegną końca. Jakiś czas temu pojawiły się informacje, że dziewiąty tom będzie ostatnim, jednak po jakimś czasie sytuacja uległa zmianie. Efekt? Premierowy wolumin trafił właśnie na księgarskie półki, a kto wie, czy w planach nie ma kolejnych kontynuacji. Cóż – wszyscy wiemy, jak wygląda sytuacja z kurą, która znosi złote jajka – najwidoczniej „Thorgal” nadal przynosi niemałe profity, skoro wciąż jest, w tej czy innej formie, kontynuowany. „Sydonia” to już dziesiąta odsłona „Młodzieńczych lat”, serii, która na przestrzeni, nomen omen, lat, trzymała w miarę przyzwoity poziom (zwłaszcza w początkowych czterech tomach). Sprawdźmy, jak prezentuje się najnowszy tom.

Kiedy umiera król Danii, jego syn zamierza włożyć królewską koronę. Swen nie wie jednak, że przejęcie władzy nie będzie tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Jego przyrodnia siostra ma własne plany i nie cofnie się przed niczym, by stać się najważniejszą osobą w kraju. Thorgal, który chwilowo musiał opuścić Aaricię i obecnie towarzyszy Swenowi w jego misji, stara się utemperować młodego mężczyznę i odwieść go od użycia nadmiernej przemocy. Wszystko wskazuje jednak na to, że sprawy zmierzają do eskalacji.

Sytuacja z „Thorgalem” przypomina trochę to, co dzieje się z „Gwiezdnymi Wojnami” od czasu przejęcia franczyzy przez Disneya. Wydaje się, że decydenci od jakiegoś czasu postawili sobie za punkt honoru, żeby natrzaskać tyle sequeli, prequeli i midqueli, ile tyle można. Cierpi na tym, jak nietrudno się domyślić, ogólny obraz marki, bo jakkolwiek kolejne komiksy oparte na pomyśle Rosińskiego i Van Hamme’a prezentują zazwyczaj przyzwoity poziom, to od dawna o żadnym z albumów (i to nieważne której serii – głównej czy pobocznej), nie można powiedzieć, żeby był godny zapamiętania. Przypominacie sobie „Trzech starców z krainy Aran”, „Łuczników” albo „Wilczycę”? No właśnie – te opowieści nie wylatują z głowy nawet po latach, a nowe „Thorgale” są zwyczajnie nijakie. Poprawne i fachowo napisane, ale bez pazura. Nie inaczej rzecz ma się z „Sydonią”.

Jak na „Thorgala” w albumie jest dość mało… Thorgala. Bardzo często stoi on na bocznym torze wydarzeń, co nie wydaje się być posunięciem szczególnie trafnym. Kiedy zaś uwaga scenarzysty w końcu się na nim skupia, sprawia wrażenie dość brawurowego. Tak, Thorgal zawsze miał charakter, ale Yann chyba nie do końca go rozumie. Tutaj jest bardzo czarno-biały i chociaż można to wytłumaczyć jego młodym wiekiem, to jednak główna seria przedstawiała go jako człowieka owszem, szlachetnego, lecz pełnego wątpliwości, kierującego się honorem, ale mającego świadomość istnienia całego spektrum szarości. Tymczasem w „Sydonii” brakuje mi tej niejednoznaczności, psychologicznej głębi tak bardzo charakterystycznej dla Aegirssona.


Autor „Thorgala” zawsze garściami czerpał z mitologii nordyckiej, wręcz żonglując kolejnymi bóstwami, które częstokroć ingerowały w życie bohatera i jego rodziny. Na kartach „Sydonii” motywy religijno-mitologiczne też mają swoją rację bytu, ale Yann bierze się za wierzenia rodem z Czarnego Lądu. Mam spore wątpliwości, czy ten zabieg ma jakikolwiek głębszy sens – po pierwsze w głównej serii brakuje odniesień do mitologii z kontynentu afrykańskiego, a to w znaczący sposób zaburza sens wprowadzania ich w „Młodzieńczych latach”, po drugie – to kolejny element świata przedstawionego, który sprawia, że postać Thorgala staje się jeszcze bardziej patchworkowa, bo Yann dokłada do niej coraz to nowe elementy. Co będzie następne? Wizyta rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej i wprowadzenie Manitou?

Niezmiennie podobają mi się rysunki Romana Surżenki, które naprawdę pasują do specyfiki 
„Thorgala”. Są dynamiczne i choć czasami sprawiają wrażenie może za bardzo wygładzonych i przekoloryzowanych (duża jaskrawość), to w ogólnym rozrachunku wypadają dobrze. Styl Rosjanina w wielu miejscach przywodzi na myśl Grzegorza Rosińskiego i choć to jeszcze nie jest ten poziom, to jak dla mnie efekty pracy Surżenki są chyba najlepsze jeśli chodzi o wszystkie „Thorgalowe” serie.

Dziesiąta odsłona „Młodzieńczych lat” okazała się takim komiksem, jakiego można się było spodziewać. Nie ma tu żadnej rewolucji, nie ma zmian względem kilku poprzednich tomów. Mimo tego wciąż liczę na to, że „Thorgal” powróci jeszcze kiedyś w glorii i chwale. Mam zresztą cichą nadzieję, że stanie się tak niebawem za sprawą nadchodzącego wielkimi krokami albumu „Adieu Aaricia”. Tymczasem nieśmiało wypatrywany przełom jakościowy nie nastąpił za sprawą „Sydonii” – to była tylko rozrywka z gatunku tych łatwych i szybkich. Jak na legendarny cykl to jednak za mało.

Tytuł: Sydonia
Seria: Thorgal. Młodzieńcze Lata
Tom: 10
Scenariusz: Yann le Pennetier
Rysunki: Roman Surżenko
Kolory: Elvire de Cock
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Tytuł oryginału: La jeunesse de Thorgal, vol. 10, Sydonia
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Le Lombard
Data wydania: wrzesień 2022
Liczba stron: 56
Oprawa: miękka
Format: 215 x 290
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-5674-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 02. 11. 2022).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz