środa, 14 lipca 2021

Wiedźmin. Tom 5: Zatarte wspomnienia - Recenzja

 

Książki Andrzeja Sapkowskiego są znane czytelnikom w innych krajach nie od dziś, jednak to dopiero poszerzenie franczyzy o kolejne tytuły (na początku gry, później serial i komiksy) przyniosło tak samemu autorowi, jak i wykreowanemu przezeń protagoniście ogólnoświatową sławę. Powieści i opowiadania znalazły się na listach bestsellerów, a sam wiedźmin na językach fanów dobrej, niebanalnej fantastyki. Nic w tym dziwnego, bo mają naprawdę ogromny potencjał na stworzenie czegoś dużego. Tym tropem zdają się iść ludzie odpowiedzialni w tym momencie za markę – na półkach lądują nie tylko kolejne gadżety, ale i tytuły opowiadające świeże historie z tego interesującego uniwersum. Jednym z nich jest nowy tom komiksowego „Wiedźmina”, za którą to serię od tej odsłony odpowiedzialny jest Bartosz Sztybor, człowiek z komiksem związany nie od dziś.

Na świecie jest coraz mniej potworów, więc Geralt coraz więcej podróżuje, by znaleźć jakiekolwiek zajęcie odpowiadające jego kwalifikacjom. Kiedy zaczyna powoli tracić nadzieję na zarobek, zgłasza się do niego pani burmistrz pewnego miasta, w którym panoszą się mglaki. Potwory nie są jednak takie, jak zazwyczaj, a Geralt zaczyna podejrzewać, że za ich pojawieniem się w miejscowości ktoś może stać. Pytanie tylko, po co owa persona miałaby nasyłać monstra na bogu ducha winnych ludzi?

Zacznę może od końca – w jednym z dodatków do tego albumu Bartosz Sztybor mówi, że w „Wiedźminie” interesują go „kameralne historie o człowieku i jego żądzach”. Scenarzysta nie rzuca słów na wiatr, jest to bowiem rzecz, którą w toku fabuły doskonale widać. Tkwi tu jednak mały haczyk – komiks może okazać się przez to niestrawny dla tej części fanów, która będzie oczekiwać przede wszystkim siekania potworów oraz szybkiej akcji. Tymczasem Sztybor idzie w zupełnie innym kierunku, jeśli jednak czytelnik będzie mieć otwarty umysł, nie powinna być to dla niego żadna wada. Zwłaszcza, że w zasadzie nie jest to dla prawdziwego fana Geralta niczym nowym – ta postać nigdy nie miała za zadanie jedynie uczestniczyć w bezmyślnej sieczce. Jest na to zbyt dobrze wykreowana. Owszem, wiedźmin ubija potwory, czasem też ludzi, ale nie można go nazwać bezmyślnym rębajłą.

Może się podobać podejście scenarzysty, który traktuje Geralta z szacunkiem, ale nie nabożnym. Potrafi opowiedzieć o nim po swojemu. Wiedźmin jest tym razem bardziej melancholijny niż zazwyczaj, a jego cyniczne poczucie humoru pozostaje praktycznie niewidoczne. Zamiast tego mamy okazję ujrzeć bardziej posępne oblicze protagonisty. Mimo tego nadal mamy do czynienia z postacią, którą dobrze znamy, jednak samotna podróż, bez towarzystwa kompanów takich jak Jaskier, ułatwia dojście do głosu ponuremu i defetystycznemu spojrzeniu na świat. To też ma swój urok.

Cały wydźwięk „Zatartych wspomnień” nie jest zresztą specjalnie optymistyczny, a autor porusza na łamach tego albumu ciekawą tematykę. Dużo uwagi poświęca na przykład wpływowi wypełnionej nieustanną presją oczekiwań przeszłości na zachowanie człowieka. Nie jest to motyw nowy, tym razem jednak mowa jest o czarodzieju, a to już daje pole do świeżego spojrzenia na temat. Postać maga zmagającego się ze swoją psychiką i próbującego uporać się z traumami jest bardzo ciekawa, nie mamy bowiem do czynienia z kimś zwykłym, lecz z osobą, która w momencie słabości, wykorzystując swoje magiczne zdolności, może nieświadomie wyrządzić wiele zła w otaczającej ją rzeczywistości. Jest to też okazja do postawienia pytania: czy iluzja może być lepsza od rzeczywistości? Sztybor snuje niebanalne rozważania na temat tego, że bardzo często nie chcemy zmierzyć się z trudną prawdą, a zamiast tego wolimy bezrefleksyjnie pogrążać się w iluzji, przyjąć wszystko, co da ukojenie, choćby nawet nie było to specjalnie racjonalne.

Ucieczka od złego świata jest zresztą motywem przewijającym się przez cały album. Choć ten tom „Wiedźmina” jest dość krótki, to nie okazał się na szczęście ubogi w treść. Pojawia się w nim kwestia szargającej zdrowie psychiczne człowieka przytłaczającej samotności, który to motyw w czasach (post)pandemicznych wydaje się szczególnie aktualny. Sztybor mówi o potrzebie życia według swoich pragnień, o płynącym z tego szczęściu, ale też i o goryczy przychodzącej wtedy, kiedy nie można robić tego, co wcześniej dawało ukojenie. O tym, że gdy wybór zostaje komuś odebrany, to człowiek obumiera, usycha, by dojść w końcu do punktu krytycznego.

Kreska Amada Mira dobrze pasuje do tej opowieści. Artysta nie przykłada większej wagi do szczegółów, to nie one grają u niego najistotniejszą rolę. Zamiast tego widać, że bardziej skupia się na klimacie. Dużo ilustracji utrzymanych jest w dość uproszczonym stylu, a całość bywa pogrążona w cieniach. Nie wszędzie taka ciemna tonacja pasuje (choćby pierwszy tom „Bazyliszków”), tutaj jednak zastosowany manewr nie męczy oczu.

Nie miałem wcześniej styczności z nowym obliczem komiksowego „Wiedźmina”, ale ten album sprawił, że chętnie nadrobię braki. Ta zamknięta opowieść jest bowiem angażująca i niebanalna, wydaje się też, że Bartosz Sztybor jest odpowiednim człowiekiem, żeby wyciągnąć z tego tytułu maksimum możliwości. Nie spodziewałem się, że album będzie aż tak dobry, zostałem przyjemnie zaskoczony. No i… czekam na więcej, najlepiej autorstwa tego samego duetu twórczego.

Tytuł: Zatarte wspomnienia
Seria: Wiedźmin
Tom: 5
Scenariusz: Bartosz Sztybor
Rysunki: Amad Mir
Kolory: Hamidreza Sheykh
Tłumaczenie: Jakub Szamałek
Tytuł oryginału: The Witcher Volume 5: Fading Memories
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Books
Data wydania: czerwiec 2021
Liczba stron: 104
Oprawa: miękka
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-9891-3

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, obecnie dostępnym w sieci na profilu facebookowym. Tekst ukazał się 08. 07. 2021).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz