poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Przygody Supermana. Jon Kent - Recenzja

 

Jeśli chodzi o komiksowego „Supermana”, ostatnimi czasy funkcję obrońcy ludzkości przejął po swoim ojcu Jon Kent. Kal-El nadal jest Człowiekiem ze Stali, nadal pomaga, ale coraz częściej na pierwszy plan wysuwa się jego syn. Jak dotąd komiksy z jego udziałem były bardzo udane – widać po nich, że do serii ponownie zawitała świeżość i entuzjazm. Mając w pamięci trzytomowego „Syna Kal-Ela”, żywiłem spore nadzieje względem „Przygód Supermana”, bo ponownie skupia się on na Jonie. Czy tym razem też jest tak dobrze? Sprawdźmy.

W całym Multiwersum ktoś poluje na kolejnych Kal-Elów. Jeden z Supermanów, który nie stracił jeszcze życia, wierzy, że Jon Kent jest jedynym, który może pomóc w rozwiązaniu tej niepokojącej sprawy. W tym celu wyruszają w podróż mającą na celu znalezienie winnego. Lądują na Ziemi Injustice, gdzie ci, którzy gdzie indziej są bohaterami, stoją na czele planety jako władcy absolutni. Żeby znaleźć wyjście z tej trudnej sytuacji, młody Superman będzie musiał zrewidować swoje podejście do służby ludzkości.

Nowy „Superman” różni się od poprzednich albumów traktujących o Jonie Kencie tym, że tym razem scenarzysta prawie w ogóle nie porusza wątków obyczajowych, zamiast tego koncentruje się na akcji i tym, żeby komiks był łatwo przyswajalny. Odrobinę mnie taki manewr, muszę przyznać, rozczarował, a to z tego względu, że rzeczone motywy były jednymi z najmocniejszych elementów „Syna Kal-Ela”. Nie mówię, żeby skupiać się tylko na życiu uczuciowym Supermana, ale było to naprawdę miłe urozmaicenie pełnych przygód opowieści.

Wspomniałem, że Taylor pisze tak, żeby komiks był łatwo przyswajalny – no właśnie… „Przygody Supermana” są tytułem bardzo bezpiecznym. Poruszają się w dobrze znanej fanom stylistyce i nie wytykają nosa poza strefę komfortu. Nawet w momencie, kiedy pojawiają się ciekawe pytania (na przykład o to, czy w imię utrzymania porządku i bezpieczeństwa można posunąć się do bardziej bezpośrednich, może nawet radykalnych działań), to autor nie idzie za nimi – stają się jedynie pretekstem do kolejnych przygodowych scen.

Nie chciałbym zostać źle zrozumiany – na razie tylko marudziłem na „Przygody Supermana”, choć w gruncie rzeczy nie jest to zły komiks, bo warstwę rozrywkową zaserwowano fachowo. Tak, brakuje tu błysku, ale generalnie Tom Taylor wcale nie zapomniał, jak się pisze. Ciekawym pomysłem było na pewno skonfrontowanie Jona ze światem, w którym Superman ma nieco inne niż on rozumienie sprawiedliwości. Fabuły skonstruowane na zasadzie kontrastów często bywają ciekawe, bo dają ogląd na to, jak niektóre rzeczy postrzegają ludzie o różnych systemach wartości. Tutaj działa to przynajmniej nieźle.

Ilustracje nie windują tytułu, ale dobrze pasują do akcyjnego scenariusza. To standardowy poziom mainstreamowego superhero i w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Jeśli lubicie grafiki kolorowe, efektowne i zwyczajnie miłe dla oka, nie powinniście być zawiedzeni poziomem „Przygód Supermana”.

Choć „Przygody Supermana. Jon Kent” to komiks przyjemny w odbiorze, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że stanowi jednak downgrade względem „Syna Kal-Ela”. Tom Taylor za bardzo zbliżył się na jego kartach do trykociarskiej średniej, dał nam opowieść jakich wiele, w której brakuje jakiegoś elementu pozwalającego ocenić ją wyżej. Fani Supermana nie będą zapewne za bardzo rozczarowani, ale nie da się ukryć, że Jon Kent nie tak dawno temu pokazał się nam z ciekawszej strony.

Tytuł: Przygody Supermana. Jon Kent
Seria: Superman
Scenariusz: Tom Taylor
Rysunki: Clayton Henry, Darick Robertson
Kolory: Jordie Bellaire
Tłumaczenie: Paulina Walenia
Tytuł oryginału: Adventures of Superman: Jon Kent
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: styczeń 2025
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6581-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 26. 02. 2025).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz