Linia „Detective Comics” przyniosła nam na przestrzeni dekad wiele niesamowitych opowieści z Batmanem w roli głównej, co więcej – na jej kartach pojawiło się mnóstwo postaci (zarówno dobrych, jak i złych), które na stałe weszły do bat-mitologii. Od jakiegoś czasu nie mieliśmy jednak okazji przeczytać przełomowego komiksu, który zapadnie w pamięć na dłużej i w przyszłości może być uznany za prawdziwe dzieło. Takim tytułem było z pewnością „Mroczne odbicie”, ale od jego premiery minęło już trzynaście lat. Czy to już czas, żeby „Detective Comics” ponownie pokazało klasę?
Podczas gdy Batman zauważa niepokojące znaki dotyczące własnego ciała, wynikające ze starzenia się, nad Gotham nadciąga nowe zagrożenie. Choć nie do końca wiadomo, jaki jest jego charakter, to pewne poszlaki wskazują na to, że może mieć coś wspólnego z demonami. W mieście pojawiają się ponadto niejacy Orghamowie, którzy zdają się mieć sporo wspólnego z rodziną Arkhamów i chcą sięgnąć po to, co uważają za swoje dziedzictwo.
Czym właściwie jest nokturn? Jeśli kierować się jego definicją w malarstwie, mamy do czynienia z obrazem przedstawiającym scenę nocną. I to pasuje jak ulał do „Batmana”, prawda? Ale wydaje mi się, że poza tak oczywistą interpretacją rzecz można potraktować także bardziej metaforycznie. Jednym z istotnych elementów omawianego komiksu jest motyw starzenia się ciała, które nie wytrzymuje obciążeń, jakim kiedyś było w stanie sprostać. W tym kontekście można zatem odczytać tytuł jako odniesienie do wejścia człowieka w tę mocniej zacienioną część życia – z której blisko już do śmierci. I choć Wayne’owi nadal daleko do myśli o opuszczeniu tego świata, to wyraźnie widać, że najlepsze lata ma już za sobą i powoli zaczyna niedomagać. Choć na razie symptomy starzenia się są minimalne, to musi o nich pamiętać, a co za tym idzie, mierzyć siły na zamiary. To także przypomnienie, że nikt nie jest robotem, nawet ktoś na pozór niepokonany. Ów motyw nie występuje zbyt często w komiksie superbohaterskim, dlatego jest tym bardziej godny odnotowania, kiedy w końcu się pojawia. Mam nadzieję, że Ram V nie zapomni o nim w głównych tomach „Gothamskiego Nokturnu”.
Jak wskazuje już tytuł, nowy story arc „Detective Comics” jest wstępem do właściwych wydarzeń. Co za tym idzie, Ram V dopiero rozstawia pionki i figury na planszy i przygotowuje grunt pod właściwą opowieść. Nie znaczy to jednak, że w „Uwerturze” nic się nie dzieje – to nadal współczesny komiks superbohaterski, którego adresatami są młodzi czytelnicy, w większości wciąż tym nurtem zachwyceni. Sposobem scenarzysty na zainteresowanie odbiorcy jest wprowadzenie na arenę wydarzeń nowych antagonistów, którzy okazują się całkiem interesujący. Na ich korzyść działa niewątpliwie fakt, że są w pewien sposób powiązani z Gotham. Historia miasta, różne relacje i zależności a także odkrywanie tajemnic przeszłości – to działało w runie Scotta Snydera w „Batmanie” i wygląda na to, że nowy scenarzysta „Detective Comics” czerpie z tego, co w opowieściach o Nietoperzu było w ostatnich latach najlepsze. Zobaczymy, jak rzecz rozwinie się w kolejnych tomach, ale na razie wygląda całkiem obiecująco.
Główna linia fabularna to jedno, ale preludium do „Gothamskiego Nokturnu” to także krótsze, kilkustronicowe opowieści towarzyszące, pisane przez Simona Spurriera. Wszystkie cztery zostały zamieszczone na końcu kolejnych zeszytów, a na ich łamach brytyjski scenarzysta w interesujący sposób rozbudował świat przedstawiony. Najpierw wziął na tapet postać byłego komisarza, Jima Gordona, i pokazał, jak radzi sobie na emeryturze. Widzimy, że choć ciągnie wilka do lasu, to mało kto oczekuje od niego realnej pomocy. Taki stan rzeczy jest dla Gordona trudny do zaakceptowania, bo to, że powoli przestaje być potrzebny innym, sprawia mu ból. Ten wątek dobrze komponuje się z pojawiającym się w całym albumie motywem przemijania, nadając całości specyficzną, lekko refleksyjną tonację.
Ilustracje do głównej historii to dzieło Rafaela Albuquerque. Pochodzący z Brazylii artysta dostarczył prace przejrzyste i nastrojowe. Choć są naprawdę nowoczesne, potrafią także wytworzyć interesujący klimat. Ciemniejsza tonacja dobrze podkreśla mrok panujący w Gotham City. Opowieść towarzyszącą ilustrowała Dani (o ile faktycznie chodzi o kobietę – starałem się zrobić rzetelny research, ale informacje w sieci są dość skromne), a efekty jej pracy są bardzo udane. Lekko zamazane, nastrojowe grafiki przywodzą na myśl stylistykę noir, a to świetnie pasuje do fabuły, w której Gordon próbuje udowodnić, że nadal jest potrzebny.
Na pierwszy rzut oka „Gothamski Nokturn: Uwertura” to komiks jakich wiele. Niby trudno w nim znaleźć coś specjalnego, a jednak nie pozostawia obojętnym. To wrażenie to co prawda zasługa poszczególnych motywów i klimatu, ale nie sposób nie ulec wrażeniu, że mamy do czynienia z albumem nieco lepszym niż szeregowa superbohaterszczyzna. Jasne, to nic wybitnego, ale czuć tu potencjał i mam nadzieję, że Ram V go nie zmarnuje. Udowodnił na kartach „Wielu śmierci Laili Starr”, że potrafi pisać,. Dobrze by było, gdyby wykorzystał tę umiejętność także w „Detective Comics”. Czy tak się stanie, okaże się w kolejnych tomach. Na razie jest przyzwoicie.
Tytuł: Gothamski Nokturn. Uwertura
Seria: Batman. Detective Comics
Tom: 1
Scenariusz: Ram V, Simon Spurrier
Rysunki: Rafael Albuquerque, Dani, Hayden Sherman
Kolory: Dave Stewart, Nick Filardi
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman: Detective Comics Vol. 1: Gotham Nocturne: Overture
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: lipiec 2024
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6546-5
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 30. 08. 2024).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz