sobota, 5 października 2024

Flashpoint. Powrót - Recenzja

 

Komiks superbohaterski ma to do siebie, że nic nigdy nie jest w nim prawdziwie ostateczne. Lata temu czytelnicy byli zszokowani, kiedy zginął Jason Todd (dla niewtajemniczonych – jest to jeden z Robinów), ale po jakimś czasie przywrócono go do życia, a żeby było jeszcze lepiej, w uniwersum DC funkcjonuje do dzisiaj. To tylko z jeden przykładów, że jeśli chodzi o trykoty, wszystko jest możliwe i nic nie ma końca. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy twórcy biorą na tapet motyw podróży w czasie i wynikających z niej konsekwencji. Tego po części dotyczy nowy „Flashpoint”, a co za tym idzie – można spodziewać się niespodziewanego.

Thomas Wayne, czyli Batman z alternatywnej linii czasowej, prowadzi śledztwo w sprawie tak zwanego zegarowego mordercy. Sprawa może mieć związek z tym, że świat nie jest taki, jaki powinien być, co więcej, wiele wskazuje na to, że nie ma prawa w ogóle istnieć. Czy coś znowu dzieje się z Multiwersum? Czy ktoś ponownie miesza w linii czasowej? Znalezienie odpowiedzi na te pytania będzie kluczowe, by przywrócić wszystko na właściwe tory i dać pewnemu chłopcu szansę przeżycia.

Podoba mi się sposób przedstawienia postaci Batmana. Ma on w końcu okazję wykazać się detektywistycznymi umiejętnościami i jest to godny uwagi ukłon w stronę klasycznego wizerunku Nietoperza. Ta część komiksu, która skupia się na prowadzeniu śledztwa, jest bezsprzecznie najlepsza – Johns odcina się w tym wątku (na tyle, na ile może) od wielkich wydarzeń, jakich ostatnio w Uniwersum DC pełno. Smaczku dodaje też fakt, że mamy do czynienia ze światem alternatywnym względem naszej rzeczywistości, a co za tym idzie, bohaterowie pełnią inne funkcje niż zazwyczaj. Obserwowanie znanych postaci w zupełnie innych rolach to spora frajda, i to mimo ewidentnej prostoty takiego zabiegu.

Poza tym, że także jest detektywem, Flashpointowa wersja Batmana dość zauważalnie różni się od tej standardowej. Thomas Wayne jest dalece bardziej bezkompromisowy względem złoczyńców niż operujący na naszym świecie Bruce. I choć sam czasami zastanawia się nad stosowanymi przez siebie bezwzględnymi metodami, to summa summarum hołduje zasadzie, że cel uświęca środki. To prawdziwy brutalny mściciel, który w toku swojej misji nie zawaha się posunąć do ostateczności i odebrać życie złoczyńcy. Rzadko mamy okazję oglądać tak mroczną wersję Zamaskowanego Krzyżowca. To ciekawe doświadczenie.

Jak przystało na nowoczesny komiks superbohaterski, „Flashpoint. Powrót” jest skonstruowany tak, że właściwie cały czas coś się dzieje. Akcja prowadzona jest szybko i w zasadzie czytelnik nie ma kiedy się nudzić. Ale czy ta akcja angażuje? Kiedy nie skupia się akurat na wspomnianych wcześniej wątkach detektywistycznych, Johns pisze o problemach, jakich doświadcza Multiwersum. I to jest akurat element, który nie do końca mi pasuje. Dlaczego? Bo znowu pojawia się motyw ratowania wszystkiego. Nadchodzące nad Uniwersum DC różne kryzysy skutecznie odarły mnie z entuzjazmu względem inicjatyw tego typu, i jakkolwiek „Flashpoint. Powrót” nie jest tytularnie kolejnym „Kryzysem”, to w znacznej mierze jest nim z ducha. Co więcej, jako że wszystko się tu z czymś łączy i do czegoś nawiązuje, to żeby w pełni zrozumieć, o co się faktycznie rozchodzi, trzeba być dobrze zaznajomionym z wieloma innymi tytułami traktującymi o wydarzeniach o jeszcze większej skali. Jeden brak i już pojawiają się nieśmiałe pytania z rodzaju „wtf?”. To bywa dość męczące, na szczęście motywy, nazwijmy je „multiwersalne”, nie przesłaniają do końca bardziej kameralnych, ciekawszych elementów.

Warstwa graficzna nie powinna nikomu przeszkadzać w lekturze. Prace wszystkich rysowników są miłe dla oka i profesjonalne. Nie wywołują co prawda żadnego „efektu wow”, ale zazwyczaj są po prostu przejrzyste, nawet w momentach szybszej akcji, co w komiksie superbohaterskim nie zawsze stanowi regułę. Miłym dodatkiem jest galeria okładek alternatywnych (jej umieszczenie w komiksach powinno być w mojej opinii standardem), których pojawiło się aż dwadzieścia. Kilka z nich robi spore wrażenie.

Jako współczesny komiks superbohaterski dotyczący wydarzeń rzutujących na całe uni/multi/omniwersum, „Flashpoint. Powrót” prezentuje się dość przyzwoicie. Co prawda lepiej działa w momentach, kiedy epickość ustępuje miejsca śledztwu prowadzonemu przez Batmana, ale da się ten album przeczytać bez większego bólu. Więcej w zasadzie nie oczekiwałem. Bo choć komiks jest słabszy od pierwszego „Flashpointu”, to może się spodobać, zwłaszcza wtedy, kiedy czytelnik dobrze orientuje się w bieżących zawiłościach Uniwersum DC.

Tytuł: Flashpoint. Powrót
Scenariusz: Geoff Johns, Jeremy Adams, Tim Sheridan
Rysunki: Eduardo Risso, Mikel Janin, Xermanico
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Flashpoint Beyond
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: czerwiec 2024
Liczba stron: 232
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Wydanie: I
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-281-6504-5

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 26. 07. 2024).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz