sobota, 21 września 2024

Marvels (wydanie jubileuszowe) - Recenzja

 

Chyba każdy pasjonat komiksów, zwłaszcza ten darzący miłością nurt superbohaterski, słyszał o takim tytule jak „Marvels”. Stworzona przez Kurta Busieka i Alexa Rossa opowieść już w momencie pierwszego wydania zachwyciła prawie wszystkich czytelników, przedstawiając zupełnie inne podejście do trykociarstwa, niż miał ówczesny mainstream. Klasyki takiego pokroju działają bardzo mocno na zasadzie sentymentu i respektu dla ich przełomowej dla całego medium roli, nie zawsze wytrzymują jednak próbę czasu. Bywa, że czytane po latach zaczynają lekko trącić myszką lub ich problematyka traci na aktualności. I nawet jeśli biorąc do ręki „Marvels” ktokolwiek miałby jakieś obawy, to uspokajam – ten komiks jest jak wino.

Phil Sheldon jest fotoreporterem. Zawsze jako jeden z pierwszych stawia się na miejscu ważnych wydarzeń, aby czytelnicy mieli rano o czym czytać. Stara się być rzetelny i obiektywny – te cechy predysponują go do pięcia się po redakcyjnej drabince i sprawiają, że dostaje coraz poważniejsze zlecenia. Pewnego dnia Sheldon staje się świadkiem pojawienia się w Ameryce, jak sam ich określa, Cudownych. Posiadający nadludzką moc herosi początkowo budzą powszechny niepokój, ale szybko okazuje się, że nie ma się czego obawiać, ponieważ ludzkość zyskała właśnie potężnych obrońców.

Herosi czynią wiele dobra dla całej ludzkości – bronią ją przed ogromnym złem, ale czasami w toku ich działań ucierpieć może zwykły człowiek, co często przechodzi prawie że niezauważone, choć zdecydowanie tak traktowane być nie powinno. Czy bowiem krzywda jednostki może być usprawiedliwiona wyższym dobrem? Autor mówi o tym, że ocenianie działań superbohaterów musi odbywać się właśnie przez pryzmat życia tych najsłabszych, którzy czasami są bardzo niesamodzielni i pewnych wydarzeń zwyczajnie nie potrafią przewidzieć. „Marvels” w dobitny sposób pokazuje, że hasło mówiące o tym, że za wielką siłą idzie jeszcze większa odpowiedzialność, jest naprawdę mądre, a kierowanie się nim powinno być priorytetem dla obdarzonych mocami obrońców człowieka.

Kiedy świat w końcu się do nich przyzwyczaja, superbohaterowie stają się kimś na kształt celebrytów. Ludzie nie tylko zaczynają żyć ich życiem i śledzić ich poczynania, ale i poszukiwać ploteczek o prywatnych sprawach postaci takich jak Iron Man czy Kapitan Ameryka. Busiek świetnie pokazuje, jak działa mechanizm tworzenia idola i jak bardzo przeciętny człowiek potrzebuje figury, na której mógłby się wzorować, kogoś, kto będzie drogowskazem i wzorem, do jakiego trzeba dążyć.

Odbiór superbohaterów przez ludzi to jedno, ale pozostaje jeszcze to, jak widzą ich media. Na czym polega praca dziennikarza? To często zajęcie polegające na znalezieniu nośnego tematu, poszukiwaniu sensacji, która podniesie słupki sprzedaży i wzbudzi w czytelnikach emocje. Także i w tym zawodzie znajdziemy ludzi rzetelnych, którzy pracę traktują bardziej jako misję aniżeli zwykły sposób zarobkowania. Obok nich jednak widzimy tych, którzy poprzez manipulację faktami chcą ukształtować to, jak ludzie będą postrzegać pewne rzeczy. Kurt Busiek świetnie pokazuje, jaka siła drzemie w środkach masowego przekazu i jak bardzo możemy być podatni na sposób przedstawienia informacji. Spojrzenie na świat i na herosów przez pryzmat reporterskiego obiektywu jest tu naprawdę fascynujące i, co istotne, nie straciło na aktualności, nawet mimo zmiany formy pozyskiwania informacji z papierowej na internetową.

„Marvels” w interesujący sposób pokazuje zmianę odbioru superbohaterów przez ludzi, ale ten komiks to nie tylko kwestia herosów, gdyż pojawiają się też mutanci. Jesteśmy świadkami ich pierwszego pojawienia się w Ameryce. Początkowe informacje o homo superior są takie, że jest to rasa mająca zastąpić na Ziemi homo sapiens, a to, jak łatwo się domyślić, wywołuje ogromny strach. W ludziach budzą się złe uczucia, a obawa o przyszłość swoją i swoich dzieci prowadzi do eskalacji agresji. Temat jest szalenie ciekawy, ale Busiek niestety za bardzo w niego nie wszedł, jedynie trochę poślizgał się po powierzchni. Rozumiem, dlaczego podjęto taką a nie inną decyzję – to po prostu jest komiks o czymś innym, o spojrzeniu zwykłego człowieka na niezwykłe rzeczy, ale i tak trochę rozczarowuje, że tak dobrze zapowiadający się motyw został zbyt szybko ucięty.

Choć na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że to superbohaterowie stoją tu na pierwszym planie, to wcale tak nie jest. Akcje Avengers, Fantastycznej Czwórki, Iron Mana czy Kapitana Ameryki towarzyszą fabule cały czas, ale autor ani razu nie wnika w ich istotę. Trykociarze cały czas przewijają się na kartach omawianego komiksu, ale sednem jest pokazanie tych postaci widzianych oczami zwykłego człowieka. To spora zmiana w stosunku do normalnego tytułu superhero, po prostu pozwala dostrzec więcej. Dzięki takiemu podejściu Busiek ma również możliwość przyjrzenia się życiu prywatnemu głównego bohatera, pokazania, jak jego oddanie pracy i traktowanie jej jako powołania wpływa na relacje rodzinne. Skala mikro nieczęsto pojawia się w komiksie superbohaterskim, ale nie tylko dlatego warto docenić jej obecność w „Marvels”Busiek ma doskonałe wyczucie i kiedy skupia się na tym elemencie, widać, że jest rzetelny, wnika w psychikę protagonistów, pokazując, jak oddziałuje na nich życie w świecie, w którym niesamowitość jest na wyciągnięcie ręki.

Omawiane wydanie oznaczone jest jako „jubileuszowe”. Co to oznacza? Otóż obok komiksu otrzymaliśmy też dodatki. Choć precyzyjniej będzie rzec – masę dodatków. Dość powiedzieć, że zajmują one nieco ponad połowę objętości całego albumu! Dla tych czytelników, którzy cenią sobie możliwość spojrzenia za kulisy, powinno to być prawdziwe El Dorado. Czegóż tu nie ma? Pełen detali komentarz autorów, pozwalający dostrzec ukryte na pierwszy rzut oka szczegóły – check. Historia albumu od powstania do realizacji – check. Projekty postaci – check. Scenariusz do wszystkich zeszytów – check. Okładki alternatywne i grafiki promocyjne – check. Do wyboru, do koloru, a co najważniejsze – chyba nikt nie będzie rozczarowany jakością tych dodatków.

Ilustracje są w „Marvels” naprawdę fenomenalne. Doceni się je zwłaszcza wówczas, jeśli lubi się bardzo realistyczny styl, bo tak właśnie rysuje Alex Ross. Amerykański artysta wszedł tu prawdopodobnie na wyżyny swoich możliwości – kadry są bardzo naturalne, świetnie rozplanowane, a wizualnie często przypominają fotografie. Tak, to taki poziom realizmu. Momentami człowiek ma wrażenie, że bohaterowie zaraz zaczną się poruszać. Uwielbiam taki styl, jest piękny sam w sobie a w przypadku „Marvels” idealnie pasuje też do poruszającego poważną tematykę scenariusza.

Już lata temu, kiedy ukazywał się pierwszy raz, „Marvels” był komiksem niezwykle jakościowym. Czy można tu mówić o arcydziele? Jak najbardziej, taki werdykt nie będzie dla nikogo żadną kontrowersją, bo dzieło Busieka i Rossa nadal robi ogromne wrażenie niemal na każdej płaszczyźnie, a co więcej, nie straciło praktycznie nic na aktualności i to mimo trzydziestu lat na karku. Dziś możemy czerpać z jego lektury jeszcze więcej przyjemności, bo bogactwo „wydania jubileuszowego” jest nie do przecenienia. Świetnie, że powstają albumy takie jak ten, to klasyka, która ze wszech miar zasługuje na swoje miano i z pewnością jest warta wszystkich peanów pochwalnych.

Tytuł: Marvels (wydanie jubileuszowe)
Scenariusz: Kurt Busiek
Rysunki: Alex Ross
Tłumaczenie: Maciej Nowak-Kreyer, Jakub Jankowski, Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Marvels (25th Anniversary)
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: maj 2024
Liczba stron: 504
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-65938-33-3

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 18. 07. 2024).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz