poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Dom Slaughterów. Tom 3: Powrót rzeźnika - Recenzja

 

Uniwersum „Coś zabija dzieciaki” rozrosło się już na tyle, że oprócz głównej serii doczekaliśmy się także spin-offa. Ten, zwłaszcza w pierwszym tomie, okazał się być zaskakująco udany, oferując czytelnikowi historię w niczym nieustępującą tej pisanej przez Jamesa Tyniona IV. Poziom co prawda nieco spadł w „dwójce” (choć tu akurat wiele zależało od oczekiwań, sam komiks był po prostu nieco inny – bardzo kameralny i refleksyjny), ale trzecia część wraca do rozpoczętych w premierowym woluminie wątków – to sprawia, że mogliśmy oczekiwać po niej kolejnej dawki angażującej akcji.

Jayce po porzuceniu poprzedniego życia przygarnia grupę sierot, które chce ocalić przed dybiącymi na ich życie potworami. Sęk w tym, że przeszłość podąża za nim krok w krok, prześladując go zarówno we śnie, jak i na jawie. Co gorsza, jeden z jego podopiecznych natrafia w lesie na  zagrożenie – łowców z Domu Butcherów, miejsca niegdyś będącego domem Jayce’a, z którego w niezbyt przyjemnych okolicznościach został wygnany.

Na kartach trzeciej odsłony „Domu Slaughterów” scenarzysta rzuca nieco więcej światła na kwestię rekrutacji utalentowanych podopiecznych przez domy. Wchodzimy nieco głębiej w to, jak wygląda proces stawania się łowcą potworów a obraz ten, jak można się było spodziewać, jest naprawdę interesujący. Cieszy zwłaszcza to, że Tate Brombal skupił się na pokazaniu sztuczek, z jakich domy korzystają, żeby zachęcić (zmusić) przyszłych adeptów do nauki – odrobina wiedzy, pielęgnowanie chęci zemsty, szczypta przygody, w końcu także niedomówienia i kłamstwa. Dorośli łowcy potworów nie bez powodu nadal znajdują w tej grze – od młodości uczą się, jak wykazywać się przebiegłością, żeby przeżyć i zbudować pozycję. I ta właśnie wiedza służy manipulacji potencjalnymi uczniami, jest niezwykle istotna, a my dobrze widzimy, dlaczego tak się dzieje.

Warstwa rozrywkowa omawianego komiksu stoi na wysokim poziomie. Przez wszystkie pięć zeszytów utrzymano odpowiednie, dość szybkie tempo, które ani nie pozwala się nudzić, ani nie przytłacza nadmiarem wrażeń. Jak przystało na cykl wyrosły z „Coś zabija dzieciaki”, dostajemy także kilka scen z siejącymi grozę potworami, które, choć nie wprowadzają dojmującego klimatu grozy, z pewnością uatrakcyjniają historię, dokładając do wszystkiego atrakcyjny element nadnaturalny.

Omawiany komiks działa także na płaszczyźnie bardziej kameralnej. Scenarzysta kontynuuje wątki rozpoczęte w pierwszym tomie i pokazuje bohaterów, których znamy, ale w nieco innym świetle niż wcześniej, zauważalnie ich rozbudowując, zwłaszcza pod kątem psychologicznym. Nasza wiedza na temat ich motywacji pogłębia się z każdą kolejną stroną, a to generuje emocjonalną więź. Co istotne, autor wprowadził też na scenę zupełnie nowe postaci, które również są niezwykle interesujące. Właśnie tym „Powrót rzeźnika” najbardziej wyróżnia się na tle poprzednich albumów – świetnie zarysowanymi napięciami między bohaterami. Czuć, że stawka jest bardzo wysoka, a jeden nieuważny krok może doprowadzić do katastrofy. Dużo w tym kontekście robi główna antagonistka, niejaka Jolie, która tak naprawdę nie jest nawet wcale stuprocentowym złoczyńcą. To osoba skrzywdzona, której motywację potrafimy zrozumieć. Brombal za pomocą retrospekcji nakreślił wspólną przeszłość jej i Jayce’a, co otworzyło kolejne furtki do wiarygodnego prezentowania wzajemnych zależności i napięć.

Nie wiem, czy reguła zostanie utrzymana także w kolejnych tomach, ale na tę chwilę każdy story-arc „Domu Slaughterów” jest rysowany przez innego artystę. To interesujące i dobre rozwiązanie – różnice stylów byłyby zbyt rozpraszające, jeśli za jedną opowieść odpowiadałoby kilku grafików, a tak zachowano spójność. Przy albumie numer trzy pracował Antonio Fuso. Włoski artysta rysuje „brudno” – jego prace sprawiają wrażenie nieco zamazanych i wpadających w swego rodzaju cartoonowość – jak się okazuje, taka konwencja świetnie pasuje do scenariusza, bo wzmacnia odczucie odrealnienia w momentach konfrontacji z potworami, a i w scenach bardziej przyziemnych sprawdza się przynajmniej przyzwoicie.

Z czegoś w rodzaju horrorowej ciekawostki „Coś zabija dzieciaki” wyrosło ostatecznie na bardzo interesującą serię, której kolejnych tomów wypatruję ze sporym zainteresowaniem. Swoje zrobił także spin-off, którego trzecia odsłona udowodniła, że mamy do czynienia nie tyle z jednosezonowym objawieniem, ile z komiksem mającym prawo się podobać. I się podoba – o tym świadczą nie tylko branżowe nagrody, ale przede wszystkim zainteresowanie fanów. Bo to oni, za pomocą swoich portfeli decydują, co utrzyma się na rynku. Zanosi się na to, że seria Brombala (a w ogólnym obrazie Tyniona IV i Dell'Edery) przez jakiś czas z niego nie zniknie. I bardzo dobrze.

Tytuł: Dom Slaughterów
Tom: 3
Scenariusz: Tate Brombal
Rysunki: Antonio Fuso
Kolory: Miquel Muerto
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Tytuł oryginału: House of Slaughter Vol. 3 – The Butcher’s Return
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Boom Comics
Data wydania: kwiecień 2024
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-8230-692-7

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 31. 05. 2024).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz