wtorek, 14 maja 2024

Conan. Bitwa o Wężową Koronę - Recenzja

 

Na przestrzeni lat mieliśmy okazję obserwować wiele różnych oblicz Conana z Cymerii. Najbardziej klasyczne, wykreowane przez Roberta E. Howarda, to odważny awanturnik, który nie boi się prawie niczego i z brawurą podąża na spotkanie z niebezpieczeństwem. Co istotne, nie był przy tym lekkomyślny, ale zwyczajnie pewny własnej siły. Takim widziało go wielu kontynuatorów dzieła Howarda. Nawet najlepsza formuła z czasem zaczyna się jednak wyczerpywać. Dlatego Conana zaczęto wrzucać w coraz to nowe okoliczności przyrody. Tym razem umięśniony barbarzyńca wylądował we współczesnym Uniwersum Marvela. Przekonajmy się, czy z tego dość ryzykownego pomysłu wyszło coś ciekawego.

W wyniku działania tajemniczych sił Conan trafia do znanego nam świata, a konkretnie do Las Vegas. Miasto Grzechu jest miejscem, gdzie może ukrywać się potężny czarnoksiężnik, którego Cymeryjczyk poprzysiągł pociągnąć do odpowiedzialności za dawne przewiny. Na swojej drodze barbarzyńca spotyka niespodziewanych sojuszników i bohaterów o zadziwiających zdolnościach, ale najważniejsze nieustannie pozostaje dla niego wypełnienie misji, której się podjął.

Na kartach „Bitwy o Wężową Koronę” Conan nie jest przesadnie skomplikowaną postacią. Można nawet rzec, że Ahmed portretuje go jako dość prymitywnego rębajłę, którego główną zaletą jest umiejętność sprawnego korzystania z mięśni i torowania sobie drogi za pomocą ogromnej krzepy i nie mniejszej determinacji. Rozumiem, że Cymeryjczyka można opisywać w ten sposób, wydaje mi się jednak, że jest to regres, zwłaszcza wobec oryginalnego zamysłu Roberta E. Howarda. Owszem, Conana zawsze wyróżniała siła, ale niejednokrotnie czytaliśmy o tym, że szła w parze z inteligencją. Tutaj tego brakuje, przez co cały czas odnosi się wrażenie, że jest on kimś mocno jednowymiarowym.

Doskonale rozumiem chęć urozmaicenia, skomplikowania wizerunku danego bohatera. To świetny motor napędowy do rozwoju postaci i odkrywania nowych fabularnych terytoriów. Ale czy Conan jest kimś, komu przyda się taka zmiana? Nie jestem co do tego przekonany, a „Bitwa o Wężową Koronę” nie dostarcza argumentów ku temu, bym zmienił zdanie. Protagonista trafia do naszego świata zupełnie „od czapy”. Wiadomo jak – artefakty i magia… Cóż za kreatywność, prawda? Nie sądzę, by Conan potrzebował fabuły opartej na wrzuceniu go do współczesnego świata. Jego urok zasadza się na czymś innym, dlatego obserwowanie, jak wraz z pewną złodziejką napadają na konwój bankowy, jest co najmniej krindżowe, a to niejedyna scena tego typu zamieszczona w omawianym albumie. Specjalnie mnie to nie przekonuje.

Porzucając absurdy założeń fabularnych, trzeba przyznać, że samą opowieść poprowadzono w sposób całkiem fachowy. Nie jest to oczywiście nic skomplikowanego, powiedziałbym wręcz, że mamy do czynienia z historią naprawdę prościutką, zmierzającą z punktu A do punktu B, niezbaczającą po drodze w żadne boczne ścieżki. Takie odmóżdżacze są jednak czasami wskazane, zwłaszcza w przerwie między bardziej ambitnymi lekturami. I gdy spojrzymy na ten komiks z takiej perspektywy, wtedy rozczarowanie nie będzie raczej zbyt duże.

Rysunki Luke’a Rossa dobrze pasują do szybkiej i łatwej fabuły. Są wyjątkowo przejrzyste, gładkie i miłe dla oka, czasami lekko cartoonowe, ale potrafią też dobrze podkreślić akcyjność całej opowieści. Dynamicznie skadrowane, stanowią mocny punkt tego albumu. I choć nic raczej nie zapadnie nam w pamięć, to obcowanie z tymi grafikami jest w zasadzie całkiem przyjemne.

Nie sposób powiedzieć, żeby „Bitwa o Wężową Koronę” była Conanowym highlightem, choć nie jest to też zupełny niewypał. Jeśli przymknie się oko na głupawe założenia fabularne, wyjątkowo prostą fabułę i mocno prymitywne oblicze tytułowego bohatera, można czerpać z lektury pewną satysfakcję, choć raczej dla nikogo nie będzie to nic więcej niż „guilty pleasure”. Czy tyle wystarczy, by nie uznać lektury tego komiksu za stratę czasu? To już pozostawiam waszej opinii.

Tytuł: Bitwa o Wężowa Koronę
Seria: Conan
Scenariusz: Saladin Ahmed
Rysunki: Luke Ross
Kolory: Nolan Woodard
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Tytuł oryginału: Conan. Battle For The Serpent Crown
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: grudzień 2023
Liczba stron: 120
Oprawa: miękka
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6722-3

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 04. 01. 2024).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz