piątek, 15 maja 2020

Chłopaki. Tom 12: To nie tak miało być - Recenzja

Nieczęsto się zdarza, że komiksowa seria trzyma wysoki poziom na tak długim dystansie, jak „Chłopaki”. Na przestrzeni tych dwunastu tomów spadki formy twórczej Gartha Ennisa były na tyle rzadkie, że właściwie można je uznać za nieistniejące. Taki stan rzeczy bardzo cieszy, bo nie dość, że dało nam to wiele chwil niezwykle wciągającej lektury, to ostatecznie uplasowało też „Chłopaków” w czołówce dokończonych długich cykli wydanych w Polsce (wnioskując po ogólnym odbiorze fanów i recenzentów). Nie mogło być mowy, żeby tom zamykający całość ten poziom obniżył, i faktycznie – zakończenie jest godne postawienia na półce obok świetnych poprzedników.

Supki zostały pokonane. Ojczyznosław i reszta Siódemki nie skrzywdzą już nikogo. Misja zakończona, można rozejść się do domów. Ale czy aby na pewno? Okazuje się, że ktoś zbiera substancję mogącą zniszczyć wszystkich herosów wciąż żyjących na Ziemi. Konflikt, pozornie już tylko ledwo się tlący, w każdej chwili może wybuchnąć z nową siłą. Ale czy rzeczywiście tak się stanie? W tej kwestii wiele zależeć będzie od Chłopaków...

Wydawać by się mogło, że wyjaśnienie całej intrygi „Chłopaków” nastąpiło już w tomie jedenastym. W znacznej mierze tamten komiks przyniósł odpowiedzi na większość stawianych przez fanów pytań, jednak nie na wszystkie. Całkowite zamknięcie dostajemy właśnie teraz i, tak jak wskazuje tytuł, nic nie jest tu takie, jakie miało być. No dobrze, prawie nic. Bo niektóre sprawy rzeczywiście zostają naprostowane do końca. Ennis jednak zaserwował nam zakończenie, jakiego z pewnością wielu się nie spodziewało. Sam nie wiem, czy jestem stuprocentowo usatysfakcjonowany kierunkiem, w jakim popchnięto tu fabułę, ale też po lekturze absolutnie nie ma mowy o rozczarowaniu – to musi być jasne. Po prostu finał naprawdę dość mocno zaskakuje.

Centralnymi postaciami w ostatnim rozdziale „Chłopaków” są Rzeźnik i Hughie. To oni praktycznie na całej przestrzeni albumu stoją na pierwszym planie, nieustannie przykuwając uwagę czytelnika. Tyci Szkot jest taki, jakim go pokochaliśmy. To człowiek, który nadal kieruje się własnym moralnym kompasem, co sprawia, że nie sposób go nie lubić i mu nie kibicować. W jego przypadku nie ma zaskoczeń. Za to Rzeźnik prezentuje się tym razem jeszcze ciekawiej niż zazwyczaj. Na światło dzienne wychodzi, jak silna jest jego motywacja i jak bardzo pragnie dokonać zemsty na wszystkich superbohaterach. Taka postawa generuje konflikty, które przynoszą z kolei bardzo nieoczekiwane efekty. W paru momentach możemy nawet zacząć się zastanawiać, czy Rzeźnik nadal jest postacią pozytywną, czy też może lata pielęgnowania przez niego nienawiści nie skrzywiły go w nieodwracalny sposób.

Ennis nie zapomniał też o wątku Aero American. Chciwa korporacja przedstawiona została tak, jak można się tego było spodziewać – jako bezduszna instytucja, w której wiele mówi się o obligatoryjnej lojalności względem firmy, ale w której lojalność względem człowieka jest czymś właściwie niepotrzebnym. Ten wątek stanowi przypomnienie, że nie warto w pełni poświęcać się pracy, bo uznanie, które zdobywa się w ten sposób, nie jest dane raz na zawsze, a sytuacja w każdym momencie może się odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni. Kluczową sprawą jest tu przypomnienie o zaufaniu w kontekście tego, że w życiu korporacyjnym w żadnym razie nie można go okazywać ani kierować się nim przy podejmowanych decyzjach. Przy okazji, kwestia zawierzenia drugiej osobie dość nieoczekiwanie okazuje się bardzo istotna dla całego albumu, stając się w znacznej mierze jego myślą przewodnią.

Naprawdę trudno napisać mi coś nowego o rysunkach. Na przestrzeni jedenastu wcześniejszych recenzji chyba wyczerpałem temat, a kolejne pochwały pod adresem Robertsona i reszty stawki wypadną jak kopie poprzednich. Tym bardziej że w „To nie tak miało być” na dobrą sprawę niewiele się zmienia – plastycy utrzymują wysoki poziom swojego rzemiosła, a dostarczone przez nich prace są jak zwykle miłe dla oka i niezwykle wyraziste. Ta seria miała kilka gorszych chwil pod względem rysunków, ale na pewno nie należy do nich warstwa graficzna ostatniego tomu.

Nie powiem, wielka szkoda, że „Chłopaki” dobiegli końca. Od jakiegoś czasu był to dla mnie stały element komiksowej mapy Polski, a premiery kolejnych tomów wyczekiwałem ze sporą niecierpliwością. Twórcy praktycznie ani razu nie pozostawili mnie rozczarowanym po lekturze, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu o sile komiksu Ennisa i Robertsona. Pewnym pocieszeniem dla pogrążonych w żałobie fanów może być niedawna zapowiedź prosto ze Stanów Zjednoczonych, mówiąca o premierze prequela omawianej serii. Planeto Komiksów? Skusisz się? Skuś się! Ładnie prosimy...

Tytuł: To nie tak miało być
Seria: Chłopaki
Tom: 12
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Darick Robertson i inni
Kolory: Tony Avina
Tłumaczenie: Arkadiusz Czerwiński
Tytuł oryginału: The Boys Vol. 12 – The Bloody Doors Off
Wydawnictwo: Planeta Komiksów
Wydawca oryginału: Dynamite Entertainment
Data wydania: luty 2020
Liczba stron: 176
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-955059-6-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, obecnie dostępnym w sieci na profilu facebookowym. Tekst ukazał się 29. 02. 2020)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz