sobota, 15 czerwca 2019

Dni pośród nocy - Recenzja

Neil Gaiman należy bez wątpienia do tych komiksowych scenarzystów, których historia zapamięta ze stworzenia znakomitej serii. Mowa rzecz jasna o „Sandmanie”, który stanowi opus magnum brytyjskiego twórcy. Na przestrzeni lat stworzył on ponadto także kilka mniejszych komiksowych form (jedna dotyczy zresztą Sandmana), które zebrano w zbiorze „Dni pośród nocy”. Był on już kiedyś wydany w Polsce, ale ponad dziesięć lat temu, nadszedł więc najwyższy czas na reedycję. Czy album spełnia wysokie oczekiwania tak fanów Władcy Snów, jak i innych komiksiarzy? O tym poniżej.

Trzy z pięciu zamieszczonych tu opowiadań krąży dookoła Potwora z Bagien. „Jack w zieleni” przybliża nam postać kolejnego roślinnego żywiołaka, „Bracia” opowiadają o próbach powstrzymania dziwnego śmieciowego stwora, który zaburza rytm dużego miasta, a „Drzewa jak bogowie” powracają do postaci Jasona Woodrue, niegdysiejszego przeciwnika bagiennego alter ego Aleca Hollanda. „Przytul mnie” to przejmująca historia o ludziach i duchach poszukujących bliskości, z kolei „Teatr nocy” przybliża nam historię pewnego okultystycznego przyjęcia oraz pokazuje spotkanie dwóch Sandmanów.

Jak pisałem we wstępie, Gaiman zyskał sławę głównie dzięki wspaniałej interpretacji postaci Sandmana. W „Dniach pośród nocy” dostajemy jedną opowieść umiejscowioną w tym uniwersum. Na dobrą sprawę mogłaby być ona załączona do „Preludiów i nokturnów”, ponieważ jej akcja dzieje się w czasie, gdy Władca Snów przebywał uwięziony w posiadłości londyńskiego magusa oraz dobrze uzupełnia tamtą opowieść. „Teatr nocy” prezentuje się całkiem dobrze. Jedyna historia w zbiorze nawiązująca do najsłynniejszego Gaimanowskiego bohatera czaruje przede wszystkim klimatem.  Z każdej strony wylewa się mrok, czemu sprzyja zwłaszcza umiejscowienie głównej części fabuły podczas przyjęcia londyńskich okultystów. Ciekawie wypada także pokazanie innej persony używającej imienia Sandman – ta wersja jest zdecydowania bardziej przyziemna, a dla czytelników znających bohatera całego cyklu, ciekawostką będzie porównanie tych dwóch postaci.

Jednak to nie opowieść nawiązująca do Władcy Snów jest w tym zbiorze najlepsza. To miano należy się bowiem „Przytul mnie”, historii o powracającym z Ameryki, gdzie pomagał Potworowi z Bagien, Johnie Constantinie. To tutaj najbardziej „czuć Gaimana” – całość jest bardzo nostalgiczna i osobliwie hipnotyzująca. W zasadzie fabuła jest bardzo prosta, ale sztuka polega na tym, by nawet te, zdawałoby się błahe przemyślenia, przedstawić w intrygujący sposób. I tak właśnie stało się w tym przypadku. Bo Gaiman pisze na dobrą sprawę o zwykłej potrzebie bliskości, ale sposób w jaki to robi, jest oszałamiający. Pełno tu emocji, które za pośrednictwem bohaterów może poczuć także czytelnik.

Pozostałe trzy opowiadania zamieszczone w tym zbiorze nawiązują do postaci Potwora z Bagien. Dwa z nich prawie w ogóle do mnie nie trafiły i nie będę udawał, że jest inaczej. „Jack w zieleni” i „Drzewa jak bogowie” trącą nieco pretensjonalnością. Filozofowanie, jakie uskutecznia w nich autor nie jest zbyt przekonujące, w podobnej konwencji lepiej sprawdza się ojciec zrewitalizowanego oblicza Potwora, czyli Alan Moore. Ale nie jest tak, że Gaiman w ogóle nie czuje tego bohatera. Udowadniają to „Bracia”. Ta, inspirowana umieszczonym w trzecim tomie „Potwora...” „Ogrodzie rozkoszy ziemskich” opowieść, jest w zasadzie oparta na podobnych założeniach zmiany rzeczywistości pod wpływem mocy żywiołaka. Twórcy udało się pokazać, że ratunek przed, wydawałoby się, obezwładniającym zagrożeniem, potrafi nadejść z najmniej spodziewanej strony, a ktoś, kim łatwo pogardzać, może okazać się bohaterem.  

Wizualnie jest tu dość różnorodnie. „Jacka w zieleni” rysował Simon Bisette, twórca pracujący dawniej z Alanem Moorem przy „Potworze z Bagien”. Jego praca przypomina jako żywo tamten tytuł – jest nieco retro, ale też i sugestywnie, a to dobrze pasuje do postaci roślinnego żywiołaka. W „Braciach” jest z kolei bardzo „ejtisowo”, co jednym się spodoba, innym już niekoniecznie. A ostatnie dwa opowiadania są już zupełnie inne – bardziej mroczne, rozmyte, artystyczne. To także bardzo specyficzny styl, ale w innym rozumieniu tego słowa, wydaje się jednak, że takie podejście idealnie pasuje do onirycznego i sentymentalnego charakteru obu tych opowieści.

„Dni pośród nocy” cierpią na przypadłość wielu antologii – jest to tytuł nierówny. Wydaje się jednak, że jasnych punktów jest tu więcej, a jeden, najjaśniejszy albumowy highlight sprawia, że warto postawić ten komiks na swojej półce. W znacznej mierze obcujemy tu z wczesnym Gaimanem, co momentami czuć – autorowi brakuje momentami obycia w komiksowym medium. Prawdziwie rewelacyjne opowieści miały wyjść spod jego pióra później, ale już tutaj czuć niezaprzeczalny potencjał, który w kolejnych etapach kariery Anglika objawił się już z pełną mocą.  

Tytuł: Dni pośród nocy
Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: różni artyści
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Neil Gaiman's Midnight Days
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Vertigo (DC Comics)
Data wydania: kwiecień 2019
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-2372-940-2

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz