piątek, 5 kwietnia 2019

Edward Lee "Wyrywacz rogów" - Recenzja

Zeszłoroczna „Świnia” była dla mnie jednym z najmocniejszych czytelniczych doznań. Nie znałem wcześniej zbyt wielu książek należących do ekstremalnej odsłony horroru (bo wydane wcześniej w Polsce przez Replikę inne powieści Edwarda Lee były jednak zauważalnie lżejsze), ale pisarz w tej  pozycji pokazał nam naprawdę szeroką paletę bezeceństw i okropności. I choć nie jest to tytuł, do którego chciałbym w przyszłości powracać, to byłem ciekawy czy Amerykanin nadal będzie tak bardzo bezkompromisowy. Okazją by to sprawdzić jest nowość w katalogu Domu Horroru, „Wyrywacz rogów”.

Choć Dean Lohan jest prawdziwym mieszczuchem i względnie szczęśliwym żonkosiem, kiedyś prowadził zupełnie inny tryb życia. Zanim przeniósł się do Seattle z zamiarem zmiany swojego postępowania, był mężczyzną, który nie stronił od używania pięści nie tylko w bójkach, ale także w kontaktach z lgnącymi do niego kobietami. Ta przeszłość ponownie puka do jego drzwi, kiedy Dean musi powrócić na swoje dawne ranczo, by zmierzyć się z dawnym zagrożeniem.

Powracającym elementem w twórczości Edwarda Lee są postaci mężczyzn zamieszkujących amerykańską prowincję, zwanych „wieśniakami” (choć osobiście zostawiłbym raczej oryginalnego „rednecka”, bo w Polsce „wieśniak” oznacza jednak coś nieco innego). Czym charakteryzuje się ten typ bohatera? Znacznym stopniem degeneracji – to na pewno. Jest to najczęściej ktoś brutalny, niestroniący od używek i przemocy, będący także seksualnym drapieżnikiem uważającym, że może sięgać po wszystko na co ma ochotę, nie zważając na protesty. To charakterystyka niektórych postaci występujących w poprzednich książkach autora, a także prawdziwy obraz głównego bohatera „Wyrywacza rogów”.

Postać przewodnia tej (mikro)powieści stara się zapomnieć o swojej przeszłości, kiedy nie tylko dokonywała jednego seksualnego podboju za drugim, ale też traktowała swoje partnerki w dość przykry dla nich sposób. Kiedy go poznajemy, Lohan jest żonaty, ale w jego związku nie dzieje się najlepiej, choć tym razem nie ma w tym jego winy. To żona Deana jego nowo nabytą łagodność wykorzystuje do tego, by trzymać go na krótkiej smyczy i zrobić z niego domowe popychadło, najgorszy rodzaj pantoflarza. Kolejne sceny prezentujące zarówno pożycie państwa Lohanów, jak i przedstawiające wydarzenia, które doprowadzą Deana do zmiany optyki, są pokazane z dość dużym udziałem czarnego jak smoła poczucia humoru, co pasuje do tej często dość groteskowej opowieści.

A co z resztą bohaterów „Wyrywacza rogów”? Cóż, oni także są dość charakterystyczni i często przykuwają uwagę czytelnika. Interesującą postacią jest na przykład przyjaciel Deana, niejaki Ajax. Ten beznadziejny erotoman, snujący nieustannie obrzydliwe fantazje seksualne, jest mimo tej jednoznacznie odpychającej charakterystyki osobą, którą można polubić. Wszystko dzięki temu, że Lee pozostawia światełko w tunelu – w Ajaxie drzemią też troszeczkę wyższe uczucia, dlatego ostatecznie ma on nawet szansę na polepszenie swojego życiowego statusu.

Dzięki prezentowanej przez autora lekkiej ironii, która doskonale wypada w połączeniu z dosadniejszymi scenami, przedstawiającymi bezwzględną przemoc i ludzkie zwyrodnienia, całość czyta się z lekkim przymrużeniem oka i z zainteresowaniem. Na korzyść „Wyrywacza rogów” działa także fakt, że w odróżnieniu od „Świni” nie dostajemy jedynie festiwalu najgorszego plugastwa zamieszkującego w człowieku, ale fabułę, która ma ręce i nogi. Mimo że jest nieco pretekstowa, to jednak potrafi dostarczyć trochę rozrywki, która choć nadal pozostaje wyjątkowo specyficzna, to jest jednak przyswajalna także dla czytelnika nieprzyzwyczajonego do obcowania z literaturą poruszającą tematykę gorszej strony ludzkiej natury. Warto też wspomnieć o dość istotnym elemencie fantastycznym – ten reprezentowany jest przez motywy inspirowane mitologią grecką i stanowi ciekawe urozmaicenie całej opowieści.

Nie ma co gadać, ostatnie lata, głównie dzięki działaniu małych wydawnictw specjalizujących się w określonych niszach, przyniosły nam w końcu większy wybór w zakresie literatury grozy. Jeszcze kilka lat temu, zwłaszcza gdy byliśmy już po lekturze bardzo dobrego „Sukkuba” i równie udanego „Golema”, mogliśmy mieć tylko nadzieję, że na księgarskich półkach zobaczymy więcej tytułów sygnowanych nazwiskiem Lee. Od jakiegoś czasu marzenia stają się w końcu rzeczywistością, także dzięki Domowi Horroru, który dał nam kolejną już pozycję z przebogatej bibliografii Amerykanina. I oby wydawnictwo na tym nie poprzestało, bo jakkolwiek to nie zabrzmi, dobrze raz na jakiś czas zanurzyć się w fabule pełnej ekstremalnej makabry.

Autor: Edward Lee
Tytuł: Wyrywacz rogów
Tytuł oryginału: The Horncranker
Tłumaczenie: Łukasz Zbrzeźniak
Wydawca: Dom Horroru
Data wydania: luty 2019
Liczba stron: 170
ISBN: 978-83-951616-8-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i n anim była pierwotnie publikowana - KLIK)

1 komentarz: