Po lekturze wydanych na początku roku „Bestii i ludzi” można było mieć uzasadnione wątpliwości co do twórczej formy Jacka Piekary. Zbiorek był bowiem ledwie przeciętny i mimo wysokiego poziomu warsztatowego, rozczarowywał pod względem fabuły kolejnych opowiadań. Sytuacja przed premierą kolejnego tomu „cyklu inkwizytorskiego” nie napawała więc zbytnim optymizmem, ale też ryzyko porażki niekoniecznie musi znaczyć, że takowa faktycznie nastąpi. I w przypadku drugiej odsłony „Płomienia i Krzyża” rzeczywiście jej nie uświadczymy.
Tym, co może się podobać przy lekturze najnowszego dzieła Piekary, jest fakt, że autor dał nam odpocząć od Mordimera Madderdina. To sprawia z kolei, że na kartach drugiej części „Płomienia i Krzyża” nie uświadczymy wypisywanych przez autora setki razy zdań o kondycji otaczającego bohatera świata – nie ma chociażby ani słowa o czułym powonieniu i smrodzie ludzkiego bydła, którymi to przemyśleniami Mordimer raczył nas co kilkadziesiąt stron, jeśli nie częściej. To naprawdę odświeżające, bo nie spodziewałem się, że będziemy mieli okazję spojrzeć na świat przedstawiony oczami kogoś innego.
Tym kimś jest inkwizytor Arnold Lowefell. Występował on już w poprzednim tomie tego konkretnego „podcyklu”, ale ja go i jego charakterystyki, szczerze mówiąc, zbytnio nie pamiętam. I to jest właśnie kolejna cecha pisarstwa Piekary, a raczej cecha tej konkretnej serii – można w nią wejść właściwie w dowolnym momencie i wciąż bawić się wybornie. Kilka szczegółów z poprzednich lektur może rzecz jasna umknąć, ale nie zmienia to zbytnio ogólnego obrazu.
Wracając zaś do samego Lowefella – jest to bohater o charakterystyce z jednej strony nieco podobnej do Madderdina, jest bowiem pobożnym inkwizytorem, a w takim przypadku cechy charakteru kolejnych postaci muszą być choć trochę zbliżone, z drugiej jednak przedstawiony jest inaczej. Intryguje zwłaszcza przeszłość bohatera, był on niegdyś bowiem potężnym perskim magiem, który został „przekonwertowany” na wiarę chrystusową dopiero po obcowaniu z wesołą załogą klasztoru Amszilas. Jego perypetie są zaś naprawdę interesujące i w dużej mierze skupiają się na próbach poznania tajemnic przeszłości bohatera.
Na koniec warto wspomnieć, że istotną rolę w drugim tomie „Płomienia i Krzyża” odgrywają kobiety. Będziemy mieli okazję bliżej przyjrzeć się czarownicy Katarzynie, poznać przerażające umiejętności mieszkającej w Amszilas Katriny czy też spojrzeć na Matyldę, kobietę wchodząca w skład dziwnej, połączonej istoty o nadnaturalnych zdolnościach. Piekara w kolejnych wątkach kładzie duży nacisk na magię, co jest intrygującym wyborem, bowiem w poprzednich odsłonach cyklu ledwie się po tej tematyce prześlizgiwał.
Jakkolwiek się tego nie spodziewałem, drugi tom „Płomienia i Krzyża” stanowi bardzo udaną książkę (ciężko w sumie powiedzieć czy jest to powieść czy zbiór opowiadań). Autor powraca tu do wysokiej twórczej formy, a opisywany przez niego świat ponownie intryguje. Nie wiem czy stało się tak dlatego, że minęły już trzy lata od ostatniej wizyty wśród inkwizytorów, czy też powód jest inny, tym niemniej otrzymaliśmy produkt o dobrej jakości, dodający wartościową cegiełkę do muru wizji Jacka Piekary.
Autor: Jacek Piekara
Tytuł: Płomień i Krzyż. Tom 2
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: październik 2018
ISBN: 978-83-7964-371-4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz