Jakkolwiek odrodzony „Green Arrow” nie był do tej pory serią, która złotymi zgłoskami zapisze się w komiksie superbohaterskim, jej dwie pierwsze odsłony (ze wskazaniem na pierwszą) okazały się bez dwóch zdań jednym z jaśniejszych punktów najnowszej inicjatywy DC Comics. Trzeci tom to kontynuacja specyficznego, lekkiego stylu Benjamina Percy’ego, a całość utrzymana jest w dosyć luźnym, przygodowym tonie. Autor czuje postać, którą prowadzi – to było łatwe do wychwycenia już wcześniej, a „Szmaragdowy banita” przynosi tylko potwierdzenie tego stanu rzeczy.
Oliver Queen po powrocie z Wyspy Blizn musi mierzyć się z nowymi przeciwnościami losu. W Seattle ktoś morduje niewinnych ludzi, a wszystkie ślady wskazują, że sprawcą jest właśnie Ollie. Bohater stara się oczyścić swoje dobre imię, w tym celu podejmuje ryzykowne śledztwo, które, jeśli się powiedzie, da odpowiedź na pytanie, kto zamierza wrobić go w te zbrodnie. Ta konfrontacja to jednak nie jedyny problem herosa. W mieście zaczyna działać tak zwany Vice Squad, gang złożony z byłych policjantów, który morduje skazanych przestępców, uważając, że w ten sposób oczyszcza teren ze śmieci. Członkowie grupy, przejmując metody tych, których chcą zniszczyć, sami stają się celem dla stróżów prawa, zarówno tych oficjalnych, jak i tych zamaskowanych.
„Szmaragdowy banita”, chociaż składa się z sześciu części, tak naprawdę przynosi dwie osobne historie. Tym razem Percy’emu w obu udało się utrzymać równy, dosyć wysoki poziom. Pierwsza z nich prezentuje klasyczny w komiksie trykociarskim motyw polegający na próbie wrobienia głównego protagonisty w jakąś przestępczą działalność. Scenarzyście szczęśliwie udało się uniknąć wtórności, głównie dzięki temu, że jego opowieść jest dynamiczna i rozrywkowa, co nie pozwala czytelnikowi zbytnio skupić się na wrażeniu, że już skądś zna to, co czyta. Autor udanie wykorzystał rolę mediów w kreowaniu rzeczywistości. Na scenę wprowadził reporterkę, która tworzy poświęcony Arrowowi materiał – migawki pokazują, w jaki sposób zmienia się postrzeganie obrońcy miasta przez jego mieszkańców. Zabieg nie jest oczywiście niczym nowym, ale Percy skorzystał z niego w nienachalny sposób, dzięki czemu urozmaicił i uatrakcyjnił lekturę.
Druga opowieść skupia się na rozprawie herosa i jego sojuszników z gangiem byłych policjantów, a obecnie bezwzględnych „czyścicieli ludzkiego śmiecia”. Ponownie nie można zbyt wiele zarzucić warstwie rozrywkowej – jest szybko, efektownie i z pazurem. To chyba najbardziej dynamiczny album „Green Arrowa” od początku „Odrodzenia”. Ponadto podobać się może próba nakreślenia relacji Quinna z komendantem policji. W poświęconych im scenach Percy wyraźnie próbuje, z całkiem niezłym efektem, nadać prowadzonej przez siebie serii obyczajowego sznytu. To dobry kierunek rozwoju, a sposób pokazania tego wątku daje uzasadnione nadzieje, że scenarzysta także w kolejnych tomach będzie w ten sposób uatrakcyjniał warstwę akcyjną.
Udanie wypadała także kreacja bohaterów, ze sporym naciskiem na tego głównego. Percy tym razem stara się pokazać Green Arrowa widzianego w różnych ujęciach. Te zapewniają media, które potrafią zaprezentować Szmaragdowego Łucznika zarówno jako postać pozytywną, dbającą o najbiedniejszych i walczącego o społeczną sprawiedliwość, jak również jako swoistą przeszkadzajkę dla policji i osobnika, który przez swoją misję czyni więcej szkody niż pożytku dla społecznego ładu, ponieważ chwieje naturalnym porządkiem rzeczy w państwie prawa. Podejście czytelnika będzie oczywiście indywidualne, ale niezależnie od tego, czy widzimy Quinna jako irytującego lewaka, czy też jako prawdziwego bohatera, pewne jest, że Benjamin Percy potrafi go zaprezentować w naprawdę interesujący sposób.
Przy serii pozostali jej główni rysownicy. Taki stan rzeczy sprawia, że warstwa wizualna wciąż robi bardzo dobre wrażenie. Tym razem większość materiału przygotował Otto Schmidt, który pracował przy czterech zeszytach. Rosyjski rysownik spisał się wybornie, jego lekki styl doskonale pasuje do szybkiego i akcyjnego scenariusza. Artysta świetnie rysuje zwłaszcza ludzi, momentami uwypuklając ich cechy charakterystyczne, co świetnie sprawdza się szczególnie przy pokazywaniu złoczyńców. Po jednym zeszycie otrzymali też Juan Ferreyra i trio innych plastyków i trzeba przyznać, że także oni wywiązali się z zadania bez zarzutu, dostarczając rysunków naprawdę wysokiej klasy.
Nie wiem czy trzeci tom „Green Arrowa” nie jest przypadkiem najlepszym w tej linii wydawniczej. Na pewno sprawia wrażenie najlepiej napisanego, a proporcje między warstwą sensacyjną a obyczajową są w nim dobrze wyważone. Czuć, że Benjamin Percy okrzepł jako twórca perypetii Olivera Queena i z każdym kolejnym zeszytem wyrabia swój, i tak atrakcyjny styl pisarski. Po drugim tomie można było mieć lekkie wątpliwości co do przyszłości cyklu, teraz jednak zostały one rozwiane – „Szmaragdowy banita” to komiks dobry, a „Green Arrow” faktycznie stanowi jedną z najciekawszych serii „Odrodzenia”.
Tytuł: Szmaragdowy banita
Seria: Green Arrow
Tom: 3
Scenariusz: Benjamin Percy
Rysunki: Otto Schmidt, Juan Ferreyra i inni
Kolory: Otto Schmidt, Juan Ferreyra, Hi-Fi
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Green Arrow Vol. 3: Emerald Outlaw
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: czerwiec 2018
Liczba stron: 132
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-3425-6
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz