poniedziałek, 2 lipca 2018

Zabij albo zgiń. Tom 3 - Recenzja

Dwa pierwsze tomy „Zabij albo zgiń” ustawiły poprzeczkę niezwykle wysoko. Zaprezentowana w nich opowieść intrygowała i fascynowała od pierwszych do ostatnich stron, a scenarzysta potwierdził dzięki niej, że znajduje się obecnie w bardzo dobrej twórczej formie. Dlatego nie było praktycznie żadnego ryzyka, że trzecia odsłona cyklu przyniesie jakąś zmianę na gorsze. I faktycznie, kolejny tom jest logiczną kontynuacją perypetii Dylana i dostarcza nam następną porcję nieco psychodelicznej, lecz bardzo satysfakcjonującej rozrywki.

Wszystko wskazuje na to, że życie głównego bohatera zaczyna w końcu zmierzać we właściwym kierunku. Policja jest przekonana, że zamaskowany mściciel wyjechał z miasta, a pętla zaciskająca się wcześniej wokół niego trochę się poluźnia. Lepiej dzieje się także w życiu prywatnym Dylana. Od dłuższego czasu nie widział rozkazującego mu demona, poza tym wreszcie zaczyna się układać między nim a Kirą. Jednak gdy rzeczy przyjmują tak pożądany obrót, pojawia się duże ryzyko, że wszystko dokumentnie się posypie – z pościgu za chłopakiem nie zrezygnowała bowiem rosyjska mafia, która wciąż kontynuuje swoje poszukiwania i jest niepokojąco blisko celu.

„Zabij albo zgiń” od innych, wydawanych obecnie, serii pozatrykociarskich odróżnia niezwykle przekonująca warstwa obyczajowa. Główny bohater stara się uporządkować swoje życie, a może nawet porzucić zbrodniczą aktywność. Dlatego koncentruje się na odbudowie relacji z Kirą. Brubakerowi udaje się wyciągnąć z rozwijających te wątki scen bardzo dużo, a dzięki wglądowi w myśli chłopaka wiemy, jaka jest jego motywacja i widzimy, że mimo dobrych chęci coś jest z nim nie do końca w porządku. To ten typ człowieka, który, choć się stara, zawsze ma pod górkę. Obserwowanie jak lawiruje między dobrem, złem i kolejnymi tajemnicami jest prawdziwie fascynujące.

Motyw demona schodzi tym razem na nieco dalszy plan, chociaż ta niepokojąca piekielna postać wciąż tańczy gdzieś w tle, zasiewając w Dylanie niepokój i zwątpienie we własne zdrowe zmysły. Duże znaczenie dla tego wątku „Zabij albo zgiń” ma też tragiczna historia ojca głównego bohatera. Jego samobójcza śmierć wywarła wpływ na całe życie chłopaka, a im więcej on o niej rozmyśla, tym częściej skłania się do opinii, że świat traktował go wyjątkowo niewdzięcznie. Brubaker sięga zresztą jeszcze dalej w przeszłość, wprowadzając na scenę kolejną osobę z rodziny, która miała problemy psychiczne i popełniła samobójstwo, co czyni jeszcze bardziej uzasadnionym pytanie o to, co się faktycznie dzieje w głowie protagonisty – czy faktycznie choroba w końcu go dopadła? A może tak on, jak i jego ojciec naprawdę byli ofiarami enigmatycznego demona? Brubaker nie podaje łatwych odpowiedzi, a tę kwestię możemy interpretować na kilka różnych sposobów.

W tym tomie autor postawił w znacznej mierze na warstwę sensacyjną. Główny bohater wraz z kolejnymi morderstwami nabiera coraz większej pewności siebie. W pewnym momencie pojawia się cytat „Co może zrobić jeden człowiek, może też inny” – to motto przyświeca Dylanowi, gdy decyduje się na rozprawę z przedstawicielami rosyjskiej mafii, podbudowując jego ego. A gdy dochodzi do konfrontacji, następuje prawdziwa eskalacja przemocy, co z kolei każe zastanowić się nad kwestią, czy bohater polubił zabijanie – wszak demon kazał mu pozbywać się tylko jednej, w dodatku bezsprzecznie złej, osoby na miesiąc, a tymczasem ofiar przybywa znacznie szybciej. Dylan zdaje się zatem potwierdzać tezę, że im więcej się zabija, tym łatwiej to przychodzi.

Jeśli chodzi o warstwę graficzną „Zabij albo zgiń”, nic się nie zmienia. Odpowiedzialny za ten element Sean Phillips nie zawodzi, wciąż utrzymując niezwykle wysoki poziom swoich prac. Niesamowity realizm w prezentowaniu bohaterów, przejawiający się chociażby w twarzach i doskonałym oddaniu mimiki – to podstawowe zalety kreski Brytyjczyka. Nie widzę tu zresztą praktycznie żadnych niedociągnięć, wrażenie robią także kadrowanie, detale czy tła –  po prostu nie ma tu słabych punktów. Wszystko po raz kolejny zostało pięknie i wyraziście pokolorowane przez nieocenioną Elizabeth Breitweiser. Ten duet pracował ze sobą nie po raz pierwszy i z pewnością nie po raz ostatni oddał czytelnikom produkt naprawdę dopieszczony.

Jak można się było spodziewać, „Zabij albo zgiń” w kolejnym, trzecim już tomie, utrzymało wysoki poziom. To nie tylko jedna z najlepszych serii wydawanych obecnie przez Non Stop Comics, ale i jeden z najlepszych komiksów ukazujących się na polskim rynku. Ed Brubaker ponownie nie bierze jeńców, a jego scenariusz zachwyca wielowymiarowością. Można tylko żałować, że tym razem otrzymaliśmy jedynie 120 stron premierowego czytania, czyli ledwie cztery zeszyty zebrane w całość. To trochę mało, ale z drugiej strony nie ma co narzekać, bo może i ta odsłona „Zabij albo zgiń” nie jest za duża objętościowo, ale za to wciąż ma odpowiednią jakość. A o to przede wszystkim chodzi.

Seria: Zabij albo zgiń
Tom: 3
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Sean Phillips
Kolory: Elizabeth Breitweiser
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Kill Or Be Killed Vol. 3
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: maj 2018
Liczba stron: 120
Oprawa: miękka
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-8110-349-7

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

2 komentarze:

  1. I jak tu po takiej recenzji nie sięgnąć po komiksy? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń