Polscy fani komiksu superbohaterskiego bardzo długo czekali na powrót na księgarskie półki tytułu poświęconego przygodom Zielonych Latarni. 2017 rok przyniósł w końcu tak długo wyczekiwaną premierę. „Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni”, bo o nim mowa, dostarczył nam zajmującej rozrywki i choć nie ustrzegł się kilku drobnych mankamentów, to całościowo sprawiał więcej niż przyzwoite wrażenie. Po lekturze pierwszego tomu miałem zaostrzony apetyt na kontynuację. Teraz, gdy i ona jest już dostępna w księgarniach, można ocenić czy Vendittiemu udało się utrzymać całkiem wysoki poziom pierwszej odsłony.
Po uporaniu się z Sinestro i dowodzonym przez niego Korpusem Zielone Latarnie wyruszają na kolejną niebezpieczną misję. Towarzyszą im ci z niedawnych przeciwników, którzy odwrócili się od despotycznego lidera, chcąc poszukać innej drogi niż terroryzowanie galaktyki. Po dotarciu na miejsce obie formacje muszą zjednoczyć siły, ponieważ niebezpieczeństwo, z którym przyjdzie im się mierzyć, jest nie tylko niespodziewane, ale i wyjątkowo groźne. Tymczasem w innym miejscu wszechświata trwają próby przywrócenia do życia Hala Jordana, dawnego dowódcy Green Lanternów. Dwoje ocalałych pierwotnych strażników galaktyki decyduje się skorzystać z pomocy Kyle’a Raynera, White Lanterna, by dzięki jego potężnym mocom pomóc Halowi powrócić z zaświatów.
„Światło w butelce” jest komiksem, w którym nie ma co szukać głębszych treści i bardziej ambitnej fabuły. Jego podstawową cechą jest nieustająca akcja. Taki stan rzeczy trzeba przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza lub poszukać wrażeń gdzie indziej. W podobnych przypadkach liczy się to, by owa sensacyjność miała ręce i nogi, była sensownie umocowana w regułach rządzących światem przedstawionym i nie kłóciła się z normalnymi związkami przyczynowo-skutkowymi. W przypadku omawianego tytułu nie mam w tej materii większych zastrzeżeń, jego akcyjność jest bowiem uzasadniona, a kolejne karty przerzuca się ze sporym zainteresowaniem.
Przed lekturą oczywiste było, że Robert Venditti nie pozwoli odejść w niepamięć najbardziej rozpoznawalnemu z Green Lanternów, Halowi Jordanowi. Sytuacja, w której znalazł się on pod koniec pierwszego tomu, wydawała się oczywiście bez wyjścia, ale czy byłby to pierwszy raz, kiedy superbohaterowie powracają zza grobu, by znowu stanąć na straży sprawiedliwości? Nie zaskakuje więc, że w „Świetle w butelce” to Jordan ponownie jest jednym z motorów napędowych wydarzeń. Przywrócenie dawnego pilota do życia zalatuje oczywiście rozwiązaniem typu „deus ex machina”, ale ten manewr nie razi tu tak bardzo, przede wszystkim z uwagi na moce innych bohaterów – twórcy zawsze będą w stanie wyjaśnić, że ten czy tamten heros po prostu posiadł takie a nie inne umiejętności i dzięki nim dokonał niemożliwego. Albo to kupimy, albo nie, wybór zależy od naszej tolerancji dla szybkiego przecinania fabularnych supłów.
Pewnym problemem drugiego tomu „Hala Jordana i Korpusu Zielonych Latarni” jest kreacja bohaterów. Większość z nich okazuje się bowiem dosyć jednowymiarowa. Postaci są jednoznacznie pozytywne lub negatywne, brakuje tu odcieni szarości, które pozwoliłyby na wykrzesanie z ich interakcji większych emocji. Lepiej pod tym względem prezentowała się pierwsza odsłona cyklu, gdzie kimś stojącym pośrodku był Sinestro, który jakkolwiek został przedstawiony jako postać zła, to miał motywację, którą można było zrozumieć. Tutaj podobnego bohatera nie ma, co nie zmienia faktu, że gdy przymkniemy oko nieco na ten stan rzeczy, to protagoniści okażą się dosyć charyzmatyczni. Gdyby jeszcze byli mniej szablonowi…
Oprawa graficzna drugiego tomu to dzieło dwóch rysowników pracujących przy serii poprzednio, wspieranych tym razem przez dwóch nowych artystów. Całość wciąż jest kosmiczna i kolorowa, a zatem przyjemna dla oka. Zdarza się jednak, zwłaszcza przy scenach akcji, że kadry bywają zbyt przepełnione, co wprowadza trochę wizualnego chaosu. Podobać się może natomiast przedstawienie postaci – ich mimika, dynamizm i różnorodność robią duże wrażenie. Ponadto artyści dbają o detale kolejnych kadrów, co pozytywnie wpływa na ich odbiór.
Drugi tom przygód „odrodzonych” Green Lanternów stoi na podobnym poziomie jak pierwszy. Tytułowi co prawda wciąż trochę brakuje luzu, jednak tym razem dostajemy jeszcze więcej przygody niż poprzednio, co w ostatecznym rozrachunku okazało się krokiem w dobrym kierunku. Podejrzewam, że tak długo, jak scenarzystą serii będzie Robert Venditti, jej poziom znacząco nie spadnie, widać bowiem, że ma pomysł na prowadzonych przez siebie bohaterów i konsekwentnie go realizuje. Ja jestem „na tak” i z przyjemnością poznam kolejne przygody Hala Jordana i spółki.
Tytuł: Światło w butelce
Seria: Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni
Tom: 2
Scenariusz: Robert Venditti
Rysunki: Ethan van Sciver, Rafa Sandoval i inni
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Hal Jordan and the Green Lantern Corps Vol. 1: Bottled Light
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: kwiecień 2018
Liczba stron: 132
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 165x255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-3401-0
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz