sobota, 22 lipca 2017

Harley Quinn. Tom 4: Do broni! - Recenzja

Pierwszy tom Harley Quinn w ramach Nowego DC Comics był czymś niezwykle odświeżającym. Twórcy zaserwowali nam błyskotliwy mix humoru i przemocy, a ich spojrzenie na rozrywkę okazało się niezwykle atrakcyjne. Następne wydania zbiorcze utrzymywały się w podobnych klimatach, autorzy żonglowali tymi samymi motywami i obracali je na wszystkie strony. Tylko składowych było więcej, zgodnie ze złotą sequelową zasadą – więcej, mocniej, szybciej. W tym momencie warto jednak zadać pytanie, czy ponowne zaserwowanie czytelnikowi podobnego patentu jest nadal rozwiązaniem satysfakcjonującym? 

Styl życia Harley Quinn charakteryzuje się tym, że bohaterka nigdy nie narzeka na nudę. Tym razem, wraz z wprowadzonym pod koniec poprzedniego tomu Gangiem Harleyek, eksdziewczyna Jokera musi zmierzyć się z problemem pewnego marynarza, który pod wpływem kosmicznych wodorostów zamienia się w niebywale agresywnego i nieprzewidywalnego brutala. Poza tym Quinn zobowiązuje się do sprowadzenia do domu dziewczyny, która rzekomo została porwana przez przedstawicieli tajemniczej sekty. W sprawę wplątuje się jednak także Deadshot, co czyni ją nieco bardziej skomplikowaną. Ostatnia składowa albumu opowiada z kolei o wypadzie Harley, Ivy i Catwoman do Los Angeles, skąd mają odebrać prochy wujka głównej bohaterki i dostarczyć je na Long Island. Ta podróż będzie oczywiście pełna przygód. 

Conner i Palmiotti w Do broni! rozwijają ideę tzw. Gangu Harleyek. Grupa ma skupiać osoby chcące być superbohaterami, jednak różnice między podopiecznymi Harley a prawdziwymi herosami są, jak nietrudno się domyślić, znaczące. Bohaterowie nie biorą wszak opłat za swoją działalność, a także mają większy szacunek dla dóbr publicznych. W tym jednak urok protegowanych Quinn – strzegą prawa po swojemu, a summa summarum faktycznie mają altruistyczne intencje. Wiele może powiedzieć już zamienne używanie słów „gang” i „superbohater”. Zazwyczaj nie stoją one obok siebie, czyż nie? Wracając jednak do członkiń tej wesołej gromadki, są to wyselekcjonowane ochotniczki, które otrzymały nawet własne, bohaterskie imiona. Nawiązują one, rzecz jasna, do imienia Harley, mamy więc między innymi Harley Harlem (Murzynka), Bolly Quinn (Hinduska), Hanuqueen (Żydówka) czy też Harvey Quinn (jedyny męski, ekhem, członek zespołu). Jak więc widać, humor nie jest specjalnie wyrafinowany, ale nie o finezję tu chodzi, taki dowcip po prostu jak ulał pasuje do wydźwięku całości. 

Na pewnym etapie serii trudno uniknąć fabularnych powtórzeń. W Harley Quinn standardem jest już chyba zażycie (przypadkowe bądź nie) przez Harley jakiegoś specyfiku, w wyniku którego przeżywa ona mniejszy lub większy trip. W Do broni! taka sytuacja zdarza się dwa razy. Jedną z substancji są kosmiczne wodorosty, od których uzależniony jest pewien marynarz. Popeye na sterydach jest zresztą całkiem interesującym antagonistą i stanowi przykład tego, że Conner i Palmiotti doskonale czują się, gdy chodzi o wszelakie nawiązania i zapożyczenia. Takowych nie brak w prowadzonej przez nich serii i między innymi dlatego całość jest tak lekka, urozmaicona i czyta się ją tak dobrze.

Ilustracje to, jak zawsze w przypadku tej serii, dzieło kilku artystów. Cieszy zwłaszcza dalszy angaż Chada Hardina. Jego styl idealnie pasuje do charakteru tego komiksu, kolejne strony zawierają rysunki dynamiczne i klarowne, z dobrym rozróżnieniem szczegółów i różnorodnym kadrowaniem. Hardin pracował przy pierwszym segmencie, tym opowiadającym o potyczce z „Popeyem”. Wizualna strona historii o ściąganiu do domu zaginionej dziewczyny to efekt pracy Johna Timmsa. Jego również znamy z poprzednich tomów i też jest to artysta sprawdzony. Z kolei w Wypadzie zastosowany zostaje znany manewr z kilkoma różnymi rysownikami. 

Do broni! ma wystarczająco dużo zalet, by zapomnieć o kiełkującej powoli wtórności serii. Nie sądzę, by cały cykl dało się czytać jednym ciągiem, od świruski z Gotham (a obecnie z Nowego Jorku) po prostu trzeba raz na jakiś czas odpocząć, by ponownie cieszyć się jej szalonymi perypetiami. Tym razem jeszcze nie czuć zmęczenia materiału, aczkolwiek sytuacja może błyskawicznie ulec zmianie, jeśli Conner i Palmiotti zdecydują się w kolejnych tomach na jeszcze wyraźniejsze czerpanie z tego, co zaprezentowali na początku serii, i co okazało się tak przyjemne w odbiorze. 

Tytuł: Do broni!
Seria: Harley Quinn
Tom: 4
Scenariusz: Amanda Conner, Jimmy Palmiotti
Rysunki: Chad Hardin, John Timms i inni
Kolory: Alex Sinclair i inni
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Harley Quinn Vol. 4 a Call to Arms
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: maj 2017
Liczba stron: 180
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-1959-8

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz