środa, 29 marca 2017

Catwoman. Tom 2: Nie ma lekko - Recenzja

O tym, że Ed Brubaker umie prowadzić postaci kobiece, wiadomo nie od dziś. Amerykański scenarzysta udowodnił to między innymi w seriach Fatale, Velvet czy właśnie w Catwoman. Pierwszy tom przygód Seliny Kyle to zresztą jeden z najjaśniejszych punktów wciąż rozrastającej się linii DC Deluxe. Bohaterka została w nim przedstawiona jako postać niejednoznaczna, rozdarta między złodziejskimi ciągotami a poczuciem obowiązku i odpowiedzialności za los mieszkańców gorszych dzielnic Gotham City. Wydawało się, że nie można ukazać Catwoman w ciekawszy sposób, ale, o dziwo, Brubaker pokazał, że nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być jeszcze lepiej. 

Główna zawartość Nie ma lekko to trzy łączące się z sobą historie. Po kradzieży diamentów Selina bawi się w dobroczynność. W jednej z dzielnic Gotham, dzięki jej zaangażowaniu, zostaje otwarty ośrodek dla lokalnej społeczności. Ktoś jednak sabotuje projekt i nie chce, by stał się on stałym elementem krajobrazu miasta. Wydarzenia szybko nabierają tempa, a ich konsekwencje są na tyle poważne, że Selina i inni bohaterowie będą potrzebowali sporo czasu, by sobie z nimi poradzić. Poza głównymi składowymi w tym opasłym tomie znajdziemy także kilka opowieści krótszych i mniej skomplikowanych. W jednej z nich zobaczymy, jak Catwoman próbuje oczyścić dobre imię swojej starej znajomej, w kolejnej będziemy świadkami pewnego ryzykownego napadu, w jeszcze innej zaś przedstawiono nam bohaterkę widzianą oczami innych. A to wcale nie koniec atrakcji.

W trzech najważniejszych opowieściach w tomie najistotniejsi są bohaterowie i relacje między nimi. Ed Brubaker zrobił wiele, by wszystkie występujące tu postacie były dobrze zarysowane i istotne dla fabuły. I podczas lektury naprawdę czuć, że bardzo się w tej materii napracował. W pięcioczęściowej Nieugiętej (stanowiącej notabene bezpośrednią kontynuację wydarzeń kończących Na tropie Catwoman) to właśnie w znacznej mierze dzięki pełnym życia bohaterom całość robi tak dobre wrażenie. Brubaker zaprezentował tu dosyć fatalistyczną wizję świata, w której chęć czynienia dobra może łatwo zostać obrócona wniwecz, a czas, zamiast zamazywać wspomnienia, tylko wyolbrzymia krzywdy. 

 Jednak najbardziej zaskakuje opowieść tytułowa. Nie ma lekko prezentuje konsekwencje wcześniejszych wydarzeń. Ponownie na pierwszym planie stoją tutaj bohaterowie, ale samą historię można określić jako dramat psychologiczno-obyczajowy w scenerii superbohaterskiej. Taki kierunek w komiksie mainstreamowym jest naprawdę niecodzienny. Akcja schodzi na dalszy plan, a autor koncentruje się na postaciach i relacjach między nimi, podejmując przy okazji tematykę radzenia sobie z trudnymi wydarzeniami. W Nie ma lekko dobitnie widać, że ułożenie sobie życia po przeżytej traumie jest niełatwym zadaniem. Ci, którzy przeżyli, nie cieszą się z  ocalenia, tylko zmagają się z poczuciem winy, a w ich snach na wierzch wypływają lęki i wspomnienia, które nie pozwalają na normalną egzystencję. To dogłębnie przejmująca opowieść o przyjaźni, miłości, strachu i odpowiedzialności. To Ed Brubaker w najwyższej formie.

Dzika jazda, czyli ostatnia z historii zachowujących ciągłość fabularną, powraca do bardziej akcyjnego charakteru perypetii Seliny Kyle. Co prawda pewną rolę odgrywają tu wciąż motywy powrotu bohaterów do normalności, ale nie stoją one na pierwszym planie. Selina i Holly wyruszają w podróż po kilku amerykańskich miastach i właściwie w każdym z nich pierwsza z pań pakuje się w kłopoty. A to trafia do tajemniczej egipskiej świątyni, w której musi zmierzyć się ze starożytnymi zabójcami, a to uczestniczy w wyjątkowo ryzykownym napadzie w Keystone, a w końcu kradnie pieniądze mafii. Całość jest bardzo  intensywna, co pozwala przypomnieć czytelnikowi, że Brubaker jest twórcą wszechstronnym, potrafiącym zarówno skłonić do refleksji, jak i zahipnotyzować efektowną sensacją. 

Ilustracje w Nie ma lekko prezentują się bardzo dobrze. Nieugięta chyba najbardziej nawiązuje do stylu Darwyna Cooke’a. Odpowiedzialny za ilustracje w tym segmencie Cameron Stewart wykonał kawał solidnej roboty, a poza dobrymi inspiracjami dodał sporo od siebie. Kiedy trzeba jest nieco retro, ale potrafił również nadać niektórym scenom odpowiedniego realizmu. Wszystko w zależności od potrzeby chwili. Zdecydowanie bardziej uproszczone są za to rysunki Javiera Pulido, który ilustrował tytułowe opowiadanie. Jego styl to mocne kontury oraz duża umowność i daleko posunięta prostota. Te prace idealnie pasują do mocno refleksyjnego scenariusza i tylko mu towarzyszą, ale go nie przytłaczają. 

Catwoman Eda Brubakera stała się, dosyć niespodziewanie, jednym z koni pociągowych DC Deluxe. Opowieści snute przez tego twórcę (przy wsparciu kilku innych scenarzystów) to historie nieszablonowe, w których potrafi on zarówno czerpać z uznanych wzorców i twórczo wykorzystywać znane motywy, dając tym samym czytelnikowi przepełnioną dynamiczną akcją lekturę, jak i  zachwycić warstwą o wiele bardziej refleksyjną, a przy tym bardzo daleką od banału. To komiks, którego wstyd nie mieć na półce. Mam nadzieję, że Egmont zdecyduje się na wydanie dalszych perypetii Seliny Kyle z tej konkretnej serii. 

Tytuł: Nie ma lekko
Seria: Catwoman
Cykl: DC Deluxe
Tom: 2
Scenariusz: Ed Brubaker i inni
Rysunki: Cameron Stewart, Javier Pulido i inni
Kolory: Matt Hollingsworth, Lee Loughridge i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Catwoman Volume 2: No Easy Way Down
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: luty 2017
Liczba stron: 396
Oprawa: twarda z obwolutą
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-1924-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz