poniedziałek, 16 marca 2015

Orson Scott Card "Teatr Cieni" - Recenzja

Cykl o Enderze Wigginie to flagowy projekt Orsona Scotta Carda. W obliczu sporej popularności i uznania fanów, decyzja o stworzeniu jego odprysku nie mogła specjalnie dziwić. Teatr Cieni to już trzeci tom tzw. Sagi Cienia, w której autor skupia się przede wszystkim na losach Groszka, chłopca, który uczestniczył w decydującej wojnie z obcą rasą. O ile pierwszy można było uznać za powieść równoległą do Gry Endera, tak jego kontynuacja, Cień Hegemona, bardziej oddalała się od przedstawionych wówczas wydarzeń, skupiając się w zamian na losach targanej konfliktami Ziemi. Tę właśnie linię Card kontynuuje w Teatrze Cieni.

Fabuła powieści jest bezpośrednią kontynuacją Cienia Hegemona. Peter Wiggin, Hegemon Ziemi, podejmuje ryzykowną decyzję. Chodzi o przejęcie pracującego dla chińskiego rządu Achillesa de Flandres, taktycznego geniusza i zarazem psychopatycznego mordercy. Wiggin chce wykorzystać jego talenty do swoich celów i łudzi się, że jest w stanie kontrolować swojego przymusowego gościa. W taki obrót spraw zdaje się nie wierzyć Julian Delphiki, czyli Groszek Podejmuje on więc decyzję o dobrowolnym wygnaniu i opuszczeniu osiedla Hegemonii. Wraz z Petrą Arkanian, kolejną z młodych ludzi, którzy brali udział w wojnie z Formidami, Groszek udaje się w podróż po świecie. Dojrzewając do decyzji o posiadaniu potomstwa, oboje muszą stawić czoła nieoczekiwanym przeszkodom, zarówno osobistym, jak i tym o globalnym zasięgu.  

Jak to zwykle u Carda bywa, powieść jest napisana wyśmienicie. Wizje światowych konfliktów przedstawione są ze sporym wyczuciem. Ich genezy są naprawdę interesujące, choć nie zawsze trafione, to inna sprawa, jednak jest to rzecz, której nie sposób uniknąć przy okazji zabawy w przewidywanie przyszłości. Jednak to, co najlepsze, to oczywiście kreacja bohaterów i relacje między nimi. To, że Card błyszczy w materii dialogów, jest sprawą powszechnie znaną. Również i tym razem  „robią one dzień”. Lekkie stylowo, ale odpowiednio inteligentne, ze sporą dozą uszczypliwego humoru. Między innymi, dzięki temu właśnie manewrowi, powieść czyta się błyskawicznie.

W Teatrze Cieni dochodzi do dosyć poważnego zbrojnego konfliktu. Niestety, jest to element, który nieco obniża końcową ocenę powieści. Starcie, mimo że istotne dla układu światowych sił, potraktowane jest jako zło konieczne. Opisy działań wojennych są dosyć suche i podawane czytelnikowi jakby za karę. Ruchy wojsk poznajemy nie z relacji z pierwszej ręki, co niewątpliwie dodałoby im realizmu i sprawiło, że musielibyśmy się bardziej zaangażować emocjonalnie w kolejne sceny, ale bardziej z boku, z pozycji sztabów. Tutaj pojawia się kolejny problem. Armiami świata, z bocznego siedzenia, kierują absolwenci Szkoły Bojowej. Oczywiście, są to dzieci wyjątkowo uzdolnione, jednak ciężko uwierzyć, by w kolejnych sztabach nie było absolutnie nikogo dorosłego, mogącego się z nimi równać pod względem intelektu i zmysłu taktycznego. Jest to po prostu dosyć mocno nierealistyczne, zwłaszcza w dłuższej perspektywie.

Odkładając na bok kwestię zadziwiającej wszechstronności młodocianych dowódców, trzeba jednak przyznać, że mimo wszystko są oni przedstawieni w interesujący sposób. Bohaterowie, których poznaliśmy kilka tomów temu, są już nastolatkami. Problemy, z którymi muszą się borykać, są coraz poważniejsze. Do tych o znaczeniu globalnym, dochodzą także osobiste, o większym ciężarze gatunkowym. Tutaj warto wyróżnić wątek Juliana i Petry. W obliczu nieuchronnej śmierci, spowodowanej skazą genetyczną Groszka, oboje coraz bardziej skłaniają się ku decyzji o posiadaniu potomstwa. Jednak czy warto mieć dzieci, gdy prawdopodobieństwo przejęcia przez nie przypadłości ich ojca jest więcej niż duża? Na niektóre pytania nie ma łatwych odpowiedzi, a Card rozgrywa te sceny naprawdę przekonująco..

Dobre wrażenie sprawia też część poświęcona Peterowi Wigginowi. Bohater również dojrzewa, zwłaszcza emocjonalnie. Mimo, że wciąż jest człowiekiem mocno przekonanym o swojej wartości, to w końcu możemy go ujrzeć jako kogoś, kto potrafi przyznać się do błędu. Cały proces nie przebiega oczywiście bezproblemowo. Wiggin musi sobie poradzić z własną dumą i dojrzeć do tego, że przyjęcie pomocy od ludzi, którzy go kochają, wcale nie jest oznaką słabości.

Teatr Cieni wydaje się być książką, która nie zawiedzie fanów serii. Poszczególne wątki są kontynuowane w sposób całkiem kreatywny, a Card na szczęście nie zapomniał o ewolucji swoich bohaterów. Wady powieści są z kolei na tyle nieznaczne, że całość wciąż czyta się ze sporym zainteresowaniem, a przede wszystkim wyjątkowo płynnie. Ci czytelnicy, którzy zdążyli polubić Groszka, prawdopodobnie przeczytają trzecią już odsłonę jego przygód ze sporą przyjemnością. A ci, którzy dopiero chcą wejść w ten świat, niech śmiało zaczynają od Cienia Endera i nie boją się sięgać po więcej. Cykl jest warty zainteresowania, a przede wszystkim trzyma dosyć równy poziom, co nie zawsze jest regułą.

7/10

Autor: Orson Scott Card
Tytuł: Teatr Cieni
Tytuł oryginału: Shadow Puppets
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 19. 02. 2015
Liczba stron: 357
ISBN: 978-83-7961-166-9

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com/ i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

2 komentarze:

  1. Nie znam serii, ale brzmi całkiem ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem warto. Gdy decyzja dojrzeje, zacznij od "Gry Endera".

      Usuń