wtorek, 25 listopada 2014

Tomasz Kołodziejczak "Kolory Sztandarów" - mini recenzja

Od pierwszego wydania "Kolorów Sztandarów" minęły już prawie dwie dekady, co w literaturze science-fiction często jest wręcz epoką. Fachowe pojęcia i terminy używane przez autorów, wraz z rozwojem nauki, potrafią szybko stracić na aktualności, a czytelnik zapoznający się z daną pozycją lata po jej premierze, może odczuć, że historia trąci myszką. Tomaszowi Kołodziejczakowi udało się jednak uniknąć tej pułapki, jego powieść wciąż czyta się wybornie i nie straciła nic na aktualności.

Koloniści mieszkający na planecie Gladius są obiektem ataku tajemniczych obcych, zwanych korgardami. Najeźdźcy porywają mieszkańców globu i przeprowadzają na nich okrutne eksperymenty. Władza polityczna Gladiusa znajduje się pod sporą presją, nie odnosi sukcesów militarnych ani nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa mieszkańcom atakowanych osad. Szansą dla kolonistów wydaje się być podporządkowanie Dominium Solarnemu - tworowi wyrośniętemu ze starej Ziemi, będącemu zarazem potęgą na skalę kosmiczną. Jednak taki manewr ma swoją cenę - wyrzeczenie się własnej tożsamości i uległość. Z takim obrotem rzeczy nie wszyscy są w stanie się pogodzić, niektórzy próbują podjąć walkę z najeźdźcą, zarówno tym kosmicznym, jak i tym należącym do rodzaju ludzkiego i na ustach niosącego hasła o bezpieczeństwie.

Czytając sam zarys fabuły, można spodziewać się krwistej, pełnej akcji space opery. I tak jest w istocie, Kołodziejczak serwuje to wszystko, w dodatku w ekscytującym wydaniu. Jednak główna siła "Kolorów Sztandarów" leży gdzie indziej. Autor w zajmujący sposób zmusza czytelnika do rozważań moralnych i socjologicznych. Czy bezpieczeństwo planety jest warte całkowitego wyrzeczenia się własnej tożsamości narodowej? Czy przyglądanie się cierpieniu tysięcy ludzi można usprawiedliwić chęcią poznania technik pozwalających ocalić miliardy kolejnych? Tematy ważkie, a co ważniejsze, podane w subtelny sposób. Nie ma tu zbędnej łopatologii, do konkretnych wniosków czytelnik ma dojść samodzielnie, choć autor ustawia też drogowskazy.

Lekturze sprzyja fakt świetnego wykreowania głównego bohatera. Daniel Bondaree to żołnierz i człowiek z zasadami, kierujący się w życiu określonymi wartościami, któremu służba w wojsku pomaga wprowadzać je w życie. Jednak w obliczu brutalnego konfliktu i bezwzględności zarówno obcych, jak i innych ludzi, siła jego charakteru zostanie wystawiona na próbę. Nie ma łatwych wyborów. Pójście jedną bądź drugą drogą, zrodzi trudne do wyobrażenia konsekwencje. Kolejne sceny z udziałem Daniela są nie tylko pełne akcji, ale posiadają drugie dno. Między innymi właśnie dzięki temu "Kolory Sztandarów" to nie jest zwykła space opera, tylko coś dużo ponad to.

Powieść została uhonorowana nagrodą im. Janusza A. Zajdla. Nie bez podstaw. "Kolory Sztandarów" to bardzo satysfakcjonująca lektura, która obok wartkiej akcji i idącej za nią czystej rozrywki, oferuje czytelnikowi dużo więcej. To fantastyka wysokiej próby, która na stałe, i całkowicie zasłużenie, wpisała się już do kanonu.

Autor: Tomasz Kołodziejczak
Tytuł: Kolory Sztandarów
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 2010
Liczba stron: 376

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz