poniedziałek, 10 listopada 2014

George R. R. Martin "Tuf Wędrowiec" - Recenzja

Dzięki wyprodukowanemu przez stację HBO serialowi George R.R. Martin należy obecnie do najpopularniejszych pisarzy tworzących szeroko pojętą fantastykę. Losy Starków, Lannisterów i  innych rodów pasjonują miliony widzów na całym świecie. Nie bez powodu oczywiście, pierwowzór tego telewizyjnego widowiska jest w końcu literaturą naprawdę wysokiej próby. Jednak Martin to nie tylko fantasy. Zanim mieliśmy okazję zawitać do Westeros, autor uraczył nas innymi, także godnymi uwagi historiami. Zaliczyć do nich można omawiany niżej zbiór, traktujący o  perypetiach Havilanda Tufa, kosmicznego włóczęgi, kupca i samozwańczego ekologa.

Konstrukcyjnie mamy do czynienia ze zbiorem opowiadań. Poszczególne teksty powstawały na przestrzeni kilku lat i traktują o przygodach Tufa na kolejnych odwiedzanych przez niego planetach. Całość spięta jest swoistą klamrą - zdobyciem przez bohatera władzy nad ogromnym statkiem kosmicznym, Arką. Już jako jej kapitan i zarazem jedyny członek załogi Tuf będzie odwiedzał kolejne miejsca i niósł swoją pomoc, jako ekolog, rozjemca, a finalnie być może nawet siła wyższa.

Jak to w przypadku zbiorów opowiadań bywa, nie wszystkie składowe trzymają zawsze równy poziom. Najciekawiej wypada otwarcie całości. Gwiazda Śmierci traktuje o tym, w jaki sposób Arka znalazła się w posiadaniu Tufa. Wszystko wydaje się być tutaj na swoim miejscu. Autorowi udało się stworzyć niezwykle interesującą fabułę, która w głównym założeniu zasadza się na rywalizacji grupy ludzi o główną nagrodę. W tym przypadku jest to statek kosmiczny. Schemat nie razi być może oryginalnością, ale nie o to tu chodzi. Arka jest bowiem zapełniona niezwykłymi stworzeniami, z którymi uczestnicy wyścigu muszą stoczyć zażartą walkę. W międzyczasie konieczne jest również uważne obserwowanie przedstawicieli własnej rasy, gdyż nóż w plecy może wbić absolutnie każdy. Także w tym tekście po raz pierwszy daje o sobie znać niezwykły, bardzo specyficzny charakter samego Tufa.

A jest to bohater niezwykle trudny do jednoznacznej oceny. Z początku widzimy go jako drobnego kosmicznego kupca, ciułającego kolejne kredytki dzięki dobrze rozwiniętej umiejętności handlu. Jest to także człowiek wyrażający się w niezwykle kwiecisty sposób, wygłaszane przez niego kwestie obudowane są zawsze sporą liczbą słów, a gdy dodamy do tego fakt, iż jego sposób bycia charakteryzuje się także olbrzymią dozą cierpliwości, okazuje się, że Tuf zawsze osiąga cel, jaki przed sobą postawił. Bo albo przegada, albo przeczeka swojego oponenta. Nie jest to bohater typowy i doskonale zdaję sobie sprawę, że niektórych czytelników jego postać z miejsca oczaruje, ale kolejnych może też od razu zniechęcić. Nie sposób też do końca rozstrzygnąć, czy Tuf jest posługującym się zawiłą mową cynikiem, czy po prostu dobrodusznym poczciwiną, który ma sporo szczęścia i o odpowiedniej porze znajduje się we właściwym miejscu.

Jakkolwiek Tuf Wędrowiec jest w znacznej mierze literaturą stricte rozrywkową, tak pojawiają się w niej także poważniejsze aspekty i problematyka. Moralne uzasadnienie ingerowania w biosystem danej planety, kwestia odpowiedzialności za trudne decyzje dotyczące całych populacji czy w  końcu kiełkująca boskość i jej definicja – to najciekawsze z nich. Te kwestie pojawiają się przede wszystkim w trzech, tworzących całość, opowiadaniach. Chodzi o Chleb i Ryby, Repetę i Mannę z  Nieba. Wspólnym mianownikiem jest tu planeta S'uthlam i jej populacja. Mieszkańcy tego zakątka wszechświata borykają się z problemem przeludnienia i wynikającej z tego perspektywy klęski głodowej. Problemem jest zwłaszcza religia, której hołduje większa część mieszkańców, a która zasadza się na nieograniczonej niczym prokreacji. Z każdym kolejnym tekstem tego swoistego tryptyku widać jak atmosfera coraz bardziej się zagęszcza, tracąc pozory rozrywki i dając w zamian interesująca refleksję.

Są w poszczególnych opowiadaniach także i takie fragmenty, które mogą zwyczajnie irytować. Chodzi przede wszystkim o znużenie samym Tufem. Mimo że jest bohaterem bardzo charakterystycznym i w gruncie rzeczy naprawdę interesującym, to jego powtarzający się styl wypowiedzi z czasem zaczyna się robić coraz bardziej męczący. Także fabuły poszczególnych opowiadań stoją ewidentnie na różnych poziomach. Obok tych błyskotliwych i dających do myślenia znajdziemy tu również historie w gruncie rzeczy mocno przewidywalne (Bestia dla Norna, Dziesiąta Plaga) i oferujące morał o tyle oczekiwany, co jednak banalny.

Lekturze sprzyja za to fakt, że Martin w błyskotliwy sposób uzasadnia finał prawie każdego opowiadania, a co za tym idzie, także problemu, który musi rozwiązać na swojej drodze Tuf. Akcja oczywiście parę razy zakręca, ale nie w sposób spektakularny. Kwestie, które napotyka bohater, rozwiązywane są za pomocą intelektu, pracy, techniki, dostępnych narzędzi i zwyczajnego szczęścia.

Wracając jeszcze raz do wspomnianej na początku popularności, jaką George R. R. Martin ostatnimi czasy osiągnął, Tuf Wędrowiec udowadnia, że nie jest to w żadnym razie autor jednego pomysłu. Presja fanów sprawia co prawda, że wszystkie siły skupia on obecnie na kontynuowaniu swojego sztandarowego cyklu, jednak i poza nim powstawało wiele interesujących rzeczy. Omawiany zbiór jest tego dobitnym przykładem. Nie ukrywam, że z chęcią przeczytałbym kolejne teksty osadzone w tym uniwersum, jednak taki obrót spraw jest raczej mało realny. A szkoda. Przygody Tufa to bowiem kawał porządnej, raczej rozrywkowej science fiction.

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://fantasta.pl i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK )

5 komentarzy:

  1. A mogłoby się wydawać, że autor zamknie się w jednym świecie... miłe zaskoczenie. Ciekawa jestem głównego bohatera, czy zanudzi mnie czy wręcz odwrotnie? Co się też kryje pod tym barwnym kwiecistym stylem wypowiedzi Tufa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko dokładnie powiedzieć, najlepiej przeczytać to samemu. ;) Ale ogólnie rzecz biorąc, zasadza się to na rozbudowaniu kolejnych zdań i brakiem pewności czy bohater jest całkowicie poważny, czy też szydzi ze swoich interlokutorów.

      Usuń
    2. właśnie kończę książkę , jak ktoś lubi tego typu powieści jest OK

      Usuń
  2. Chciałabym oczywiście przeczytać "Grę o tron", choć aktualnie obchodzę ją powoli i z dystansem na nią patrzę. Nie wiem, czy po tę książkę sięgnę. Doprowadza mnie do szału w rzeczywistości zachowanie "albo przegadam, albo przeczekam", więc po co mam się irytować taką postacią w książce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężko jest się utożsamić z głównym bohaterem co sprawia że książkę czyta się trochę bez emocji. Niemniej jest to kawał solidnej i oryginalnej lit. sf

    OdpowiedzUsuń