Cykl „Mroczna Wieża” bezsprzecznie jest jednym z najmocniejszych punktów literackiej kariery Stephena Kinga. Trzema pierwszymi tomami autor skutecznie przyciągnął uwagę czytelnika i nie wyobrażam sobie, by ktoś po ich lekturze mógł mieć chęć zarzucenia dalszej przygody z ka-tet Rolanda z Gilead. W każdym razie takiej ochoty nie miałem ja, stąd też po kilku książkach oddechu, z przyjemnością ponownie zanurzyłem się w ten nietuzinkowy świat.
„Ziemie Jałowe” kończyły się w momencie gdy Roland i jego towarzysze weszli na pokład Blane'a Mono, inteligentnej i przewrotnej maszyny, która może zabrać ich w punkt, z którego podejmą dalszą wędrówkę na drodze ku Mrocznej Wieży. Tutaj też swój początek ma tom czwarty, by wyjść z pociągu z życiem, bohaterowie muszą wygrać konkurs zagadek, co wcale nie jest łatwym zadaniem. Blane wydaje się być wszechwiedzący. Jednak pojedynek na zagadki to zaledwie preludium czekających czytelnika emocji. To co najważniejsze, kryje się tym razem w przeszłości...
„Czarnoksiężnik i Kryształ” różni się nieco od poprzednich tomów. Akcja posuwa się tutaj do przodu jedynie o milimetry. Środek ciężkości położony jest bowiem na retrospekcji, na historii młodego, czternastoletniego Rolanda i jego towarzyszy, Alaina i Cuthberta, wysłanych z rodzinnego Gilead z pierwszą misją.
Poznani do tej pory bohaterowie, czyli Eddie, Susannah i Jake, stanowią tym razem, przynajmniej przez większą część powieści, dalekie tło. Nacisk położony jest głównie na postać Rolanda i ludzi, których znał w przeszłości. To relacje między nimi stanowią o opowiadanej przez Kinga historii i są zarazem jej najmocniejszym punktem.
Roland jest tutaj pokazany nie jako twardy i bezwzględny rewolwerowiec, dążący do celu za wszelką cenę, ale jako młodzieniec, który dopiero uczy się prawdziwego życia. Ujrzenie go w tym świetle jest bardzo odświeżające, pozwala zrozumieć niektóre motywy bohatera, dostrzec w jaki sposób doszedł do punktu, w którym znajduje się obecnie, gdzie nabrał właściwej sobie małomówności i cynizmu. Młody Roland jest skłonny do miłości, co więcej, uczucie może go nawet w pewnym stopniu zaślepić. Zresztą miłość jest w ogóle jednym z najważniejszych elementów tej odsłony „Mrocznej Wieży”. Widzimy ją w różnej postaci, jako uczucie silne i gorące (Roland i Susan), wygasłe i prowadzące do zdrady (matka Rolanda), wypaczone (Jonas i Coral), czy w końcu przywracające sens życia (wzajemna miłość Rolanda i jego nowojorskich przyjaciół).
Uwagę warto jednak zwrócić także na pozostałych bohaterów „Czarnoksiężnika”. Szczególnie barwna ich galeria znajduje się w Meijs, celu wyprawy młodych rewolwerowców. To tutaj poznajemy np. Wielkich Łowców Trumny, najemników, którzy z nieznanych początkowo powodów przebywają w miasteczku. Przedstawieni są jako bezwzględni mordercy, jednak przywódca Łowców wykracza poza ten schemat. Eldred Jonas jest bowiem w pewien sposób powiązany z Gilead, miejscem pochodzenia Rolanda. Wraz z biegiem akcji związki te wychodzą powoli na jaw, i mimo że nie stanowią najważniejszego elementu fabuły, są całkiem interesującym smaczkiem, wzbogacającym opowieść.
Wyróżniającą się postacią jest także Rhea z Coos, czarownica, z usług której korzystają mieszkańcy Meijs. Wiedźma, mimo że wydaje się być słaba i krucha, niejeden raz wchodzi w drogę poważniejszym graczom, psując plany, siejąc zamęt i zniszczenie. Pozostając w cieniu, wywiera spory wpływ na toczące się wydarzenia.
King nigdy nie słynął z tego, że chce zamknąć powieść w małej ilości słów. Jego książki to często opasłe, wielowątkowe tomiszcza, mnożące wątki i w rozbudowany sposób opisujące daną rzeczywistość. Nie inaczej jest tym razem, co w pewnych momentach staje się nieco męczące. Zwłaszcza w środkowej części powieści uczucie znużenia zaczyna być lekko odczuwalne. Starając się tworzyć odpowiednią atmosferę, autorowi zdarza się przedobrzyć i zbyt mocno zabrnąć w specyficzne rozleniwienie. Szczęśliwie, zanim staje się to naprawdę uciążliwe, akcja znowu rusza, a odpowiednie proporcje między akcją a refleksją, zostają zachowane.
W ogólnym rozrachunku „Czarnoksiężnik i Kryształ” to powieść na pewno nieco inna niż poprzednie odsłony serii „Mroczna Wieża”. Nacisk na sceny retrospektywne sprawia, że główny motyw fabularny pozostaje prawie w ogóle nienaruszony, jednak dzięki temu mamy okazję lepiej przyjrzeć się Rolandowi, głębiej wejść w jego psychikę i jeszcze bardziej się z nim zżyć. King wiedział więc co czyni. Dzięki temu manewrowi, czytelnik wejdzie w kolejny etap wędrówki ku Mrocznej Wieży, z większą wiedzą o historii rewolwerowca, co w ostatecznym rozrachunku może się okazać przydatne w zrozumieniu całokształtu jego poczynań.
8/10
Autor: Stephen King
Tytuł: Mroczna Wieża IV – Czarnoksiężnik i Kryształ
Tytuł oryginału: The Dark Tower IV – Wizard and Glass
Tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski
Wydawca: Albatros
Data wydania: 2012 (ebook)
Liczba stron: 816
ISBN: 978-83-7659-423-1
Niby pierwsza część jest najtrudniejsza ale to tylko wstęp, prolog do następnych części. Czekam na ekranizację :) Roland to bardzo tajemniczy bohater chociaż z każdym tomem staje się bardziej ludzki.
OdpowiedzUsuńJa z kolei jestem dosyć sceptyczny jeśli chodzi o ekranizację tej serii. Zresztą to się tyczy ekranizacji w ogóle. Ostatnio np. rozczarowałem się filmem na podstawie "Gry Endera". Książka znakomita, adaptacja mizerna. Lepiej trzymać Hollywood z daleka od serii, w której tak wiele można zepsuć nieumiejętnym podejściem. :)
Usuń"Gra Endera" już czeka w kolejce i to nie dzięki promocji filmowej ale koleżanka czytała i polecała bardzo gorąco. Ty również polecasz więc chyba się nie rozczaruję. Autor chyba lubi dopisywać uzupełnienia serii i tego się trochę obawiam...
Usuń