niedziela, 3 marca 2013

Stephen R. Donaldson "Skok w Potęgę" - Recenzja



Skok w Potęgę” to już trzecie spotkanie z funkcjonariuszką Morną Hyland i powiązanymi z nią siecią skomplikowanych zależności piratami, Nickiem Succorso i Angusem Thermopyle. Dwie poprzednie odsłony ich przygód wydawnictwo MAG wydało, zresztą zgodnie z sugestią samego autora, w jednym tomie. Książka, objętości sporej cegły, dostarczała wielu emocji, głównie dzięki znakomitej i wielowymiarowej kreacji głównych bohaterów, którzy byli podstawową siłą napędową fabuły. Teraz bohaterowie są ci sami, ale efekt, mimo że wciąż całkiem wysokiej jakości, to jednak nieco gorszy niż przy poprzednich odsłonach.

„Skok w Wizję” zostawiał akcję niejako w zawieszeniu. Statek Nicka, Kapitański Kaprys, odleciał z należącej do obcej rasy Stacji Atestującej, lecz okoliczności, w jakich do tego doszło, nie były bynajmniej zbyt spokojne. Ten wątek, a także motyw uwięzionego Angusa, podejmuje autor na początku trzeciego tomu swojego kosmicznego cyklu. Wszyscy bohaterowie, nieważne czy pchani koniecznością, czy też rozkazami, trafiają na planetoidę Thanatos Minor, będącą siedliskiem piratów i największą w znanej przestrzeni nielegalną stocznią, na której wszelakiej maści szubrawcy mogą, za odpowiednią opłatą, dokonać napraw swoich pojazdów i załatwić wszystkie niezbędne interesy. Tutaj także rozegrają się przełomowe wydarzenia, które mogą na trwałe odmienić oblicze kosmosu.

To, co w pierwszej kolejności zwraca uwagę, to jeszcze większy nacisk na kameralność akcji. Praktycznie wszystkie wydarzenia rozgrywają się na Thanatos Minor, nie ma tu typowego dla space opery rozmachu. Zresztą nie jestem do końca pewny czy można bezpiecznie wepchnąć „Skoki” do tej szufladki. Jeśli tak, to bez dwóch zdań jest to space opera nietypowa. Tak jak w poprzednim przypadku, tak i tym razem to protagoniści stanowią główną atrakcję całej powieści. Że wykreowani zostali świetnie, wspomniałem we wstępie, poza tym potwierdzają to targające czytelnikiem emocje, towarzyszące lekturze tej oraz poprzednich odsłon serii.

Wracając do kameralności wydarzeń, z jednej strony taki zabieg jest korzystny ze względu na budowanie atmosfery i możliwości bardziej intensywnego przeżywania przez czytelnika przedstawionych dylematów czy konfliktów. Z drugiej jednak strony sprzyja to wysokiemu ryzyku przestojów akcji. I tego właśnie autorowi nie udało się uniknąć. Bywają w „Skoku w Potęgę” fragmenty, które zwyczajnie się dłużą. Szczęśliwie jest ich stosunkowo mało, mimo to jednak, mogą nieco zmniejszyć przyjemność czerpaną lektury i zakłócić płynność czytania.

Zakończenie „Skoku w Wizję” sugerowało większe skupienie się autora na motywach intryg politycznych i będącej ich skutkiem walki o władzę. I tak jest w istocie. Wątek rywalizacji między dygnitarzami światowych struktur należy do najjaśniejszych stron powieści. Co prawda nie zaszkodziłoby, gdyby autor jeszcze bardziej skupił się na polityce, kosztem przedstawiania wydarzeń rozgrywających się w odległej przestrzeni, ale i tak nie ma na co narzekać. W tym elemencie jest naprawdę dobrze.

Wypada też pochwalić autora za dosyć trudną umiejętność intrygującego i zarazem odpychającego ukazywania złej strony człowieka. Daleko co prawda Donaldsonowi do przeszarżowania, w żadnym wypadku nie jest to taka skala ukazywania brutalnych zachowań jak u twórców horrorów, jednak robi wrażenie. Stosunkowo krótkie sceny przemocy fizycznej i mentalnej, zostają w pamięci, zadziwiają pomysłowością, jednocześnie wyzwalając lekkie odczucie obrzydzenia. Trudno było pokazać to lepiej i wywołać przy okazji podobne emocje.

Poza wspomnianymi momentami dłużyzn, trzeciemu „Skokowi” nie można wiele zarzucić. Jest to powieść naprawdę dobra, aczkolwiek nie sposób nie dodać, że na pewno nie każdemu fanowi fantastyki podejdzie. Gdy ktoś bardziej ceni akcję, mniejszą wagę z kolei przywiązując do wyrazistych bohaterów i interesujących konfliktów moralnych, może się podczas lektury lekko wynudzić. Jednak pozostali powinni zostać w pełni zaspokojeni. „Skok w Potęgę” to godna, choć może nieznacznie słabsza, kontynuacja poprzednich części.

7/10

Autor: Stephen R. Donaldson
Tytuł: Skok w Potęgę. Mroczny, Zachłanny Bóg Powstaje
Tytuł oryginału: The Gap into Power. A Dark and Hungry God Arises
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: MAG
Data wydania: 30 listopada 2012
Liczba stron: 570
ISBN: 978-83-7480-266-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com/, na nim też była pierwotnie publikowana - KLIK )

2 komentarze:

  1. Chętnie kiedyś przeczytam Donaldsona. Ale taki on gruby, że nie wiem kiedy znajdę czas :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak będziesz lepiej stała z czasem, to autentycznie polecam. Zacna lektura.

      Usuń