„Skok w Potęgę” to już trzecie spotkanie z funkcjonariuszką Morną Hyland i powiązanymi z nią siecią skomplikowanych zależności piratami, Nickiem Succorso i Angusem Thermopyle. Dwie poprzednie odsłony ich przygód wydawnictwo MAG wydało, zresztą zgodnie z sugestią samego autora, w jednym tomie. Książka, objętości sporej cegły, dostarczała wielu emocji, głównie dzięki znakomitej i wielowymiarowej kreacji głównych bohaterów, którzy byli podstawową siłą napędową fabuły. Teraz bohaterowie są ci sami, ale efekt, mimo że wciąż całkiem wysokiej jakości, to jednak nieco gorszy niż przy poprzednich odsłonach.
„Skok w Wizję” zostawiał akcję
niejako w zawieszeniu. Statek Nicka, Kapitański Kaprys, odleciał z
należącej do obcej rasy Stacji Atestującej, lecz okoliczności, w
jakich do tego doszło, nie były bynajmniej zbyt spokojne. Ten
wątek, a także motyw uwięzionego Angusa, podejmuje autor na
początku trzeciego tomu swojego kosmicznego cyklu. Wszyscy
bohaterowie, nieważne czy pchani koniecznością, czy też
rozkazami, trafiają na planetoidę Thanatos Minor, będącą
siedliskiem piratów i największą w znanej przestrzeni nielegalną
stocznią, na której wszelakiej maści szubrawcy mogą, za
odpowiednią opłatą, dokonać napraw swoich pojazdów i załatwić
wszystkie niezbędne interesy. Tutaj także rozegrają się
przełomowe wydarzenia, które mogą na trwałe odmienić oblicze
kosmosu.
To, co w pierwszej kolejności zwraca
uwagę, to jeszcze większy nacisk na kameralność akcji.
Praktycznie wszystkie wydarzenia rozgrywają się na Thanatos Minor,
nie ma tu typowego dla space opery rozmachu. Zresztą nie jestem do
końca pewny czy można bezpiecznie wepchnąć „Skoki” do tej
szufladki. Jeśli tak, to bez dwóch zdań jest to space opera
nietypowa. Tak jak w poprzednim przypadku, tak i tym razem to
protagoniści stanowią główną atrakcję całej powieści. Że
wykreowani zostali świetnie, wspomniałem we wstępie, poza tym
potwierdzają to targające czytelnikiem emocje, towarzyszące
lekturze tej oraz poprzednich odsłon serii.
Wracając do kameralności wydarzeń, z
jednej strony taki zabieg jest korzystny ze względu na budowanie
atmosfery i możliwości bardziej intensywnego przeżywania przez
czytelnika przedstawionych dylematów czy konfliktów. Z drugiej
jednak strony sprzyja to wysokiemu ryzyku przestojów akcji. I tego
właśnie autorowi nie udało się uniknąć. Bywają w „Skoku w
Potęgę” fragmenty, które zwyczajnie się dłużą. Szczęśliwie
jest ich stosunkowo mało, mimo to jednak, mogą nieco zmniejszyć
przyjemność czerpaną lektury i zakłócić płynność czytania.
Zakończenie „Skoku w Wizję”
sugerowało większe skupienie się autora na motywach intryg
politycznych i będącej ich skutkiem walki o władzę. I tak jest w
istocie. Wątek rywalizacji między dygnitarzami światowych struktur
należy do najjaśniejszych stron powieści. Co prawda nie
zaszkodziłoby, gdyby autor jeszcze bardziej skupił się na
polityce, kosztem przedstawiania wydarzeń rozgrywających się w
odległej przestrzeni, ale i tak nie ma na co narzekać. W tym
elemencie jest naprawdę dobrze.
Wypada też pochwalić autora za dosyć
trudną umiejętność intrygującego i zarazem odpychającego
ukazywania złej strony człowieka. Daleko co prawda Donaldsonowi do
przeszarżowania, w żadnym wypadku nie jest to taka skala ukazywania
brutalnych zachowań jak u twórców horrorów, jednak robi wrażenie.
Stosunkowo krótkie sceny przemocy fizycznej i mentalnej, zostają w
pamięci, zadziwiają pomysłowością, jednocześnie wyzwalając
lekkie odczucie obrzydzenia. Trudno było pokazać to lepiej i
wywołać przy okazji podobne emocje.
Poza wspomnianymi momentami dłużyzn, trzeciemu „Skokowi” nie można wiele zarzucić. Jest to powieść naprawdę dobra, aczkolwiek nie sposób nie dodać, że na pewno nie każdemu fanowi fantastyki podejdzie. Gdy ktoś bardziej ceni akcję, mniejszą wagę z kolei przywiązując do wyrazistych bohaterów i interesujących konfliktów moralnych, może się podczas lektury lekko wynudzić. Jednak pozostali powinni zostać w pełni zaspokojeni. „Skok w Potęgę” to godna, choć może nieznacznie słabsza, kontynuacja poprzednich części.
7/10
Autor: Stephen R. Donaldson
Tytuł: Skok w Potęgę.
Mroczny, Zachłanny Bóg Powstaje
Tytuł oryginału: The Gap into
Power. A Dark and Hungry God Arises
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: MAG
Data wydania: 30 listopada 2012
Liczba stron: 570
ISBN: 978-83-7480-266-6
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com/, na nim też była pierwotnie publikowana - KLIK )
Chętnie kiedyś przeczytam Donaldsona. Ale taki on gruby, że nie wiem kiedy znajdę czas :/
OdpowiedzUsuńAle jak będziesz lepiej stała z czasem, to autentycznie polecam. Zacna lektura.
Usuń