niedziela, 30 września 2012

Karen Traviss "Komandosi Republiki. Bezpośredni Kontakt" - Recenzja



Filmowa Nowa Trylogia wniosła wiele świeżości do świata Gwiezdnych Wojen. Nowe okoliczności fabularne dały naturalnie większe pole do popisu także twórcom działającym w ramach Expanded Universe. Masa nowych gier, komiksów i książek, to niewątpliwie spora gratka dla fanów, których imię legion. Już same Wojny Klonów – trwający 3 lata konflikt, przynosi sporo przestrzeni na umiejscowienie dziesiątek fabuł i przedstawienie nowych bohaterów. Właśnie w tym okresie dzieje się akcja powieści Karen Traviss. Powieści, która w założeniu miała być reklamówką gry „Republic Commando”. Z takimi zabiegami często wiąże się ryzyko miernej jakości produktu towarzyszącego. Na szczęście nie tym razem.

Głównymi bohaterami „Bezpośredniego Kontaktu” jest czwórka sklonowanych komandosów – Niner, Fi, Atin i Darman. Każdy z nich stracił na polu walki swoich poprzednich towarzyszy. Teraz, zebrani w jeden oddział (nazwany Omega), muszą nie tylko nauczyć się współpracować z nowymi partnerami, ale także wypełnić niezwykle ryzykowne zadanie, które otrzymują od swoich przełożonych. Na planecie Quillura Separatyści hodują nanowirusa, mającego oddziaływać wyłącznie na klony. Wyniki badań mogą zmienić oblicze konfliktu. By nie dopuścić do rozprzestrzenienia się tej groźnej broni, komandosi będą musieli nie tylko zniszczyć placówkę, ale także porwać odpowiedzialną za badania panią naukowiec. W misji pomoże im, przypadkowo napotkana na planecie, padawanka – Etain Tur-Mukan.

Bez wątpienia w „Gwiezdnych Wojnach” ludzie szukają przede wszystkim efektownej akcji, opakowanej w atrakcyjny kostium. I nieważne czy dotyczy to filmów, książek, czy gier. Podstawowe wymagania są jasne. Pod tym względem pierwszy rozdział serii o republikańskich komandosach spełnia te wymagania w satysfakcjonujący sposób. W gruncie rzeczy jest to bowiem historia sensacyjno-wojenna, tylko podana w innym sosie. I jako taka, mimo że niczego specjalnie odkrywczego w niej nie uświadczymy, jest całkiem wciągająca. Jednak, by całą powieść określić mianem dobrej, muszą zagrać jeszcze kolejne elementy…

Jedną z takich składowych jest kreacja bohaterów. Jak to wygląda w tym przypadku? Powiem szczerze, że naprawdę solidnie. Można było mieć pewne obawy, że postacie klonów będą dosyć jednowymiarowe, w końcu mają oni wszyscy jedną twarz, wspólny pierwowzór genetyczny i wszyscy przeszli bardzo podobne szkolenie. Czym więc mogą się różnić? Jednak na tym właśnie polu, autorce udało się wyjść obronną ręką. Tytułowych komandosów dzielą subtelne różnice, które sprawiają, że nie sposób ich pomylić, a co więcej, można ich nawet polubić. Dobrze przedstawiono targające nimi wątpliwości i rozterki, dotyczące zwłaszcza ich człowieczeństwa i niejakiej przedmiotowości, z jaką są traktowani przez dowódców.

Dobrym zabiegiem było także znaczne zmniejszenie roli Rycerzy Jedi. Na kartach powieści co prawda odnajdziemy ich paru, jednak najbardziej znaczącą rolę odgrywa młoda padawanka, która wcale nie jest modelowym przykładem przedstawiciela tej „profesji”. Młodą Etain charakteryzuje upór, który doprowadza ja na granicę gniewu. A do czego on prowadzi, wie oczywiście każdy fan Gwiezdnych Wojen. Ponadto dobrze ukazano także rozterki natury moralnej, związane zwłaszcza z wartością życia innych. Niejako przy okazji, Etain zmaga się też z poczuciem własnej wartości, przeistaczając się ze słabej i niedoświadczonej uczennicy, w prawdziwego dowódcę.

Wszystko to prowadzi do tego, że w inny niż zazwyczaj sposób przedstawione są też działania wojenne. Komandosi nie dzielą przekonania Jedi co do wartości każdego życia. Zostali wyszkoleni jako maszyny do zabijania i na kartach powieści przyjdzie nam parę razy zobaczyć, jak robią użytek ze swoich umiejętności, zabijając wrogów z zimna krwią, lub nawet dobijając rannych, co w przypadku Jedi, byłoby nie do pomyślenia. Trzeba przyznać, że dzięki temu powieść nabrała nieco realizmu, nie unika bowiem pokazywania wojennej codzienności, bez górnolotnych idei.

Seria „Komandosi Republiki” została otwarta z dużym przytupem. „Bezpośredni kontakt” posiada wiele cech, które pozwalają mu dołączyć do lepszej części nowelizacji w świecie SW. Teraz pozostaje mieć tylko nadzieję, że kolejne tomy nie zaprzepaszczą tkwiącego w niej potencjału i rozwiną historię grupy Omega w interesujący sposób, jeszcze bardziej wzbogacając ten okres Wojen Klonów.

7/10

Autor: Karen Traviss
Tytuł: Komandosi Republiki. Bezpośredni Kontakt
Tytuł oryginału: Republic Commando. Hard Contact
Tłumaczenie: Andrzej Syrzycki
Wydawca: Amber
Data wydania: 28. 06. 2012
Liczba stron: 301
ISBN: 978-83-241-4181-4

(Recenzja powstała we współpracy z serwisem http://poprzecinku.pl/ )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz