piątek, 21 września 2012

Coś na Progu #3 - Recenzja




Dwa pierwsze numery magazynu wydane były w formule, dającej się określić jako „masa publicystyki + parę opowiadań”. Trzecia odsłona periodyku nosi jednak miano wydania specjalnego. I daje się to z miejsca zauważyć, gdy spojrzymy na spis treści. Tym razem redakcja zafundowała nam bowiem mały zbiór opowiadań, a publicystyka jest tylko skromnym dodatkiem, reprezentowanym przez dwa teksty. Wedle zapowiedzi, w takiej formie magazyn ma się ukazywać przynajmniej raz do roku, co wydaje się być zabiegiem nad wyraz sensownym, małe urozmaicenie zawsze jest pożądane.

Co zatem przynosi nam pierwsze wydanie specjalne „Cosia”? Opowiadania, które redakcja zdecydowała się nam zaprezentować, podzielone są na bloki tematyczne. Trzy teksty zostały zakwalifikowane do kategorii „horror”, dwa do „opowieści niesamowitych”, kolejne dwa do „science fiction”. W końcu, ostatnia para do „kryminału”. Można powiedzieć, że dla każdego coś miłego. W dodatku, gdy weźmiemy pod uwagę nazwiska autorów, wśród których są takie tuzy jak Frank Herbert, Robert E. Howard czy Bram Stoker, możemy się spodziewać tekstów wybitnych. Jednak czy tak jest w istocie?

Kategorię horror otwiera tekst Roberta E. Howarda, którego bohaterem jest popularny Salomon Kane. „Czaszki wśród Gwiazd” czarują jednak głównie znakomitym tytułem, gdyż samo opowiadanie nie dosyć, że jest proste jak konstrukcja cepa, to w dodatku ma także braki w zakresie klimatu grozy. Jedyny potwór, z jakim musi się zmierzyć bohater ani nie przeraża, ani nie wzbudza żadnych innych emocji. Cóż, lekki falstart.
Lepiej jest w „Gościu Draculi”, autorstwa Brama Stokera. Wbrew tytułowi, obecności słynnego wampira tutaj nie uświadczymy, jednak nie jest to żadnym minusem, w obliczu interesującej fabuły, ale przede wszystkim niepokojącego klimatu, jaki udało się wytworzyć Stokerowi. Tutaj zdecydowany plus.
Dział zamyka opowiadania Augusta Derletha „Gwiazda McIlvane’a”. I mimo, że horroru tu jak na lekarstwo, to jednak tekst jest dobry. Historia o dziwaku, który odkrywa nieznaną gwiazdę i zaczyna rozmawiać z jej mieszkańcami, może się podobać zwłaszcza ze względu na interesująca historię, charakteryzującą się delikatną nutką niesamowitości.

Pierwszy tekst w kategorii opowieści niesamowite jest autorstwa Arthura Conan Doyle’a. Tym razem jednak nie będziemy czytać o najpopularniejszym bohaterze tego autora, czyli Sherlocku Holmesie, tylko o profesorze Challengerze, postaci również bardzo charyzmatycznej. „Maszyna dezintegrująca” to opowiadanie dosyć proste i w zasadzie banalne, jednak zwraca uwagę znakomitą i przewrotną końcówką.
Fritz Lieber z kolei przedstawia nam intrygującą historię w klimatach post apo, gdzie pragnąca piękna kobieta stara się je odnaleźć w wyniszczonym wojną atomową świecie. Pogoń za marzeniami i gotowość płacenia za nie wysokiej ceny, to dające do myślenia motywy przewodnie tego dobrego opowiadania.

„Brakujące ogniwo” autorstwa Franka Herberta wprowadza nas już w klimaty science fiction. Opowiadanie skupia się na kwestii podboju przez ludzkość nowych planet i trudnych kontaktów z ich rdzennymi mieszkańcami. Mimo, że tekst broni się jako całość, to jednak trzeba przyznać, że po autorze znakomitej „Diuny”, można się było spodziewać czegoś lepszego niż tekst zaledwie poprawny.
Lepsze wrażenie sprawia Robert Sheckley. Jego „Koszt życia” to spokojne i dosyć refleksyjne opowiadanie, poruszające temat ciągu ludzi do niepotrzebnego ulepszania swojego życia poprzez zbędne gadżeciarstwo i możliwe konsekwencje takiego zachowania. Zdecydowanie warto.

Oba opowiadania z ostatniej kategorii części literackiej - kryminału, to teksty bez specjalnych fajerwerków. Samuel Dashiell Hammett serwuje nam historię o śledztwie dwójki detektywów w sprawie pewnego podpalenia; z kolei Paweł Orłowiec opisuje wspólną przygodę Sherlocka Holmesa i Nata Pinkertona. Opowiadania łączą dwie rzeczy: ich bohaterami są detektywi, a historie w nich opowiedziane mówią o drodze do rozwiązania zagadki i są dosyć dobre, ale nie porywające.

Poza literaturą, w numerze można znaleźć też esej Ann i Jaffa Vandermeerów o weird fiction, w ciekawy sposób opisujący temat, wywiad/artykuł Harry’ego Howa o Sherlocku Holmesie i krótki, ale pomysłowy komiks Krzysztofa Chalika. Widać, że tym razem te dania są jedynie dodatkiem, brakuje szerszego spojrzenia na omawiane tematy. Jednak taka natura wydań specjalnych, tutaj to proza, a nie publicystyka stanowi danie główne.

Trzeci numer „Coś na Progu” stanowi interesującą i jednak całkiem udaną odskocznię od zaprezentowanego wcześniej układu magazynu. Oczywiście, nie wszystkie opowiadania trzymają równy poziom, jednak prawdopodobnie większość czytelników znajdzie wśród nich takie, które sprosta ich indywidualnym gustom. Wachlarz gatunków, jak na 100 stron, jest całkiem szeroki. Eksperyment można więc uznać za udany, a ja osobiście za mniej więcej rok, z przyjemnością sięgnę po kolejne wydanie specjalne, w międzyczasie racząc się oczywiście numerami regularnymi.

Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu:

4 komentarze:

  1. Mam podobne zdanie do Twojego, odnośnie każdego opowiadania zamieszczonego w trzecim numerze "Cosia":) Jak dla mnie pomysł z wydaniem specjalnym całkowicie trafiony - jest kilka słabszych tekstów, ale to już chyba kwestia gustu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, odbiór opowiadań to już kwestia indywidualna. Przypuszczam, że to, co nie podeszło mnie czy Tobie, spodoba się wielu innym. Takie już są gustowe prawidła. :)

      Ale bądź co bądź, nazwiska są naprawdę duże, oby w kolejnym "specjalu" było podobnie. :)

      Usuń
  2. Akurat tego numeru nie zdążyłam zakupić na Polconie... A te opowiadania brzmią ciekawie. Szczególnie dział SF mnie interesuje, ale to już takie moje zboczenie ;P Kiedyś dorwę, jak przeczytam dwa poprzednie, eh :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbiera się lektur w kolejce, co nie? ;p Sam mam podobnie...

      Usuń