Raczkujące wydawnictwo Ifryt pokazuje się jak dotąd z bardzo dobrej strony. Wydali długo oczekiwaną powieść Agnieszki Hałas - autorki znanej przede wszystkim za sprawą świetnych opowiadań o Krzyczącym w Ciemności, postaci, która rozpoczęła swój „papierowy” żywot na łamach magazynu „Science Fiction”. Natomiast w ich zapowiedziach widnieją tak dobrze zapowiadające się tytuły jak kontynuacja „Przedksiężycowych” Anny Kańtoch czy też nowa powieść jednego z najzdolniejszych autorów młodego pokolenia – Sebastiana Uznańskiego. W towarzystwie takich nazwisk pojawia się nagle nieznany szerzej debiutant – Maciej Żytowiecki. Wydawałoby się, że zatrudnienie takiego „świeżaka”, poruszającego się w dodatku w dosyć wyeksploatowanych tematach literackich, może być sporym ryzykiem. Czy tak jest w istocie?
Akcja powieści dzieje się w Chicago u schyłku lat 30. XX wieku. Miastem wstrząsa seria brutalnych morderstw. Ofiary, młode prostytutki, są znajdowane okaleczone i pozbawione zębów. W dodatku przy każdych zwłokach morderca zostawia niepokojący upominek. Sprawa zostaje przydzielona detektywowi Ezrze, którego specjalnie na tę okazję przełożeni przywracają do pracy w policji. Wraz ze swoim partnerem, Pollockiem, Ezra będzie musiał wziąć się ostro do roboty, gdyż z kolejnymi dniami ofiar stale przybywa, a włodarze miasta żądają szybkiego zakończenia sprawy.
Zarys fabuły brzmi dosyć banalnie, by nie rzec - wtórnie. Morderca zbierający krwawe żniwo wśród kobiet lekkich obyczajów, próbujący go powstrzymać dzielny policjant, strzelaniny, zagadki. To wszystko już było. W dodatku postać Ezry na pierwszy rzut oka za bardzo nie różni się od swoich literackich kolegów po fachu. Jest cyniczny i zgorzkniały, jednak pod tą powłoką skrywa coś więcej. Nie chce tego przyznać, ale pragnie, aby wszystko ułożyło się dobrze i zależy mu na szczęściu osobistym. Wtórność można jednak odczuwać jedynie na początku książki, im dalej w las, tym jest coraz gęściej, a autor wprowadza nietuzinkowe rozwiązania i dodaje coraz więcej smaczków. Oto w ciele bohatera zamieszkuje demon. Początkowo mało o nim wiemy, jednakże z czasem odkrywa on swoje prawdziwe zamiary, a sposób, w jaki autor rozwiązał kwestię jego pochodzenia i celu zachowań imponuje oraz jest jednym z największych atutów powieści. Kolejnym jest sposób, w jaki Żytowiecki uzasadnił istnienie magii. Wszystko zostaje przedstawione w sposób możliwy do zaakceptowania bez zbytniego przymrużania oka.
„Mój prywatny demon” jest dosyć „rozstrzelony” gatunkowo. Z jednej strony to czysta historia kryminalna (zwłaszcza w pierwszej części powieści), z drugiej autor wprowadza do niej sporo elementów realistycznego horroru, nie stroni także od dodania pewnych motywów rodem z literatury urban fantasy. Wydawałoby się, że tak szeroki zakres gatunkowy może zaszkodzić płynności powieści. Nic bardziej mylnego. Kolejne elementy tylko wzbogacają historię, sprawiając, że pod koniec bardzo ciężko się od niej oderwać.
Można jednak znaleźć w debiucie Żytowieckiego także i wady. Rozczarować może kreacja świata przedstawionego. Chicago mogłoby być spokojnie zastąpione przez jakiekolwiek inne miasto. Autor praktycznie w ogóle nie pozwala poczuć, gdzie toczy się akcja. W dodatku nie potrafi pokazać czytelnikowi ducha lat 30. Owszem, wspomina o prohibicji czy o rosnących w siłę nazistach, ale czyni to w sposób niezapadający w pamięć, sprawiając że akcja mogłaby bez uszczerbku dla opowiadanej historii dziać w czasach obecnych. Dobrze byłoby, gdyby Żytowiecki popracował nad tym elementem.
A zatem czy opłaciło się wydawnictwu Ifryt publikowanie książki kompletnie anonimowego autora? Moim zdaniem, jak najbardziej. „Mój prywatny demon” jest powieścią naprawdę dobrą. Na początku może nieco zbyt chaotyczną i niepozbawioną drobnych potknięć językowych, jednak patrząc całościowo bardzo satysfakcjonującą i godną polecenia tym, którzy cenią sobie „krwistą” rozrywkę.
7/10
Autor: Maciej Żytowiecki
Tytuł: Mój Prywatny Demon
Data wydania: 2011
Wydawnictwo: Ifryt
Liczba stron: 263
ISBN: 978-83-62980-04-8
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem www.paradoks.net.pl, pierwotnie też na nim publikowana - http://paradoks.net.pl/read/17218 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz