Eugeniusz Dębski to jeden z najbardziej znanych przedstawicieli polskiej sceny science – fiction. Zasłynął głównie z cyklu o przygodach detektywa przyszłości – Owena Yeatsa. Jednak w 1990 roku postanowił spróbować swoich sił w innym, aczkolwiek niejako pokrewnym gatunku. We wstępie do „Upiora z playbacku”, bo to o nim będzie traktowała ta recenzja, napisano, że jest to pierwszy polski horror science – fiction. Brzmi to co najmniej zachęcająco. Jak w tym gatunku poradził sobie polski autor? Odpowiedź poniżej...
Akcja powieści dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości na Ziemi. Globalną rozrywkę zdominowała firma World Net oferująca swoim widzom głównie bardzo bogaty pakiet telewizji kablowej. Syn dyrektora korporacji, Kip Stuthman, aby stać się kimś ważnym w firmie musi przejść po kolei wszystkie etapy kariery dziennikarza. Poznajemy go w momencie, gdy dostaje zadanie oprowadzenia wycieczki po terenach zakładu. Wśród jego gości znajduje się m.in.: starsze małżeństwo, ich ochroniarz, pewien „pijaczek” a także vice-miss piękności – ciekawe towarzystwo o bardzo różnych charakterach. W wyniku zbiegu okoliczności wycieczka kończy się zamknięciem w podziemnym schronie przeciw-atomowym. Gdy okazuje się, że w ciągu trzech dni nie będzie można się z niego wydostać, bohaterowie rozgaszczają się w pomieszczeniach schronu. Jako, że nie ma żadnej innej rozrywki postanawiają oglądać pierwszą transmisję „na żywo” z kosmosu. W pewnym momencie jednak sygnał urywa się, słychać tajemniczy dźwięk i wszystko się wyłącza. Na dodatek w schronie zaczynają ginąć ludzie. Co takiego przybyło z odległej przestrzeni kosmicznej i dlaczego zostało uwięzione w schronie? Jaka będzie cena wypuszczenia tego czegoś na wolność?
Fabuła powieści prezentuje się bardzo ciekawie, autor wymyślił historię, która może się zdarzyć, ba, w erze nieustannych kosmicznych podbojów, staje się wręcz niepokojąco prawdopodobna. Także charaktery poszczególnych postaci są bardzo wyraziście zarysowane, możemy bez problemu wczuć się w położenie bohaterów. Autor bardzo dobrze opisuje panującą w schronie duszną atmosferę, zagęszczającą się wraz z kolejnymi morderstwami, co więcej, sytuacja tylko się komplikuje, gdy tożsamość mordercy zostaje powoli odkrywana.
Autor świetnie prowadzi powieść, dawkuje napięcie w taki sposób, że praktycznie nie mamy czasu na nudę.
„Upiora z playbacku” można zakwalifikować jako „futurystyczny slasher”, z tym zastrzeżeniem, że ofiarami bynajmniej nie są nastolatki, a i morderca nie jest taki przyziemny. Wszystko tu jest na swoim miejscu – tajemniczy morderca, ofiary, ciekawe miejsce akcji, intrygujące zakończenie. Powieść ze wszech miar godna polecenia.
Na koniec odpowiem jeszcze na pytanie zawarte we wstępie – czy polski autor jest w stanie napisać dobry horror – sf? Zdecydowanie tak! Pan Dębski poradził sobie wyśmienicie z tym wyzwaniem. Szkoda tylko, że więcej do tych tematów nie powrócił, bo moglibyśmy być czytelnikami wielu interesujących powieści..
8/10
Autor: Eugeniusz Dębski
Tytuł: Upiór z Playbacku
Data wydania: 1990
Wydawnictwo: CIA Books
Liczba stron: 197
ISBN: 83-85100-01-6
(Recenzja pierwotnie ukazała się w serwisie horror.com.pl -
http://horror.com.pl/books/recka.php?id=198
Została opublikowana pod nickiem Del_Wares)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz