piątek, 19 września 2025

Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych. Tom 1: Ogrody Księżyca" - Recenzja

 

„Malazańska Księga Poległych” określana jest często jako jedna z najlepszych i najbardziej przemyślanych sag fantasy. Nie udało mi się do tej pory przeczytać jej całej – przy okazji pierwszych wydań dotarłem do piątego tomu, a później zbyt długi czas oczekiwania na kolejne książki sprawił, że już do cyklu nie wróciłem. Teraz jednak, kiedy wszystkie tomy stoją ładnie na mojej półce, stwierdziłem, że najwyższy czas podjąć próbę zmierzenia się z całością. Na pierwszy ogień poszły oczywiście „Ogrody Księżyca”. To moje trzecie czytanie tej książki i wraz z każdym kolejnym robi coraz większe wrażenie.

Trwa krwawa kampania wojenna Imperium Malazańskiego. Zdobywając kolejne miasta, niepokonane wojska kierują się na południe, w kierunku legendarnego Darudżystanu. Tam nastąpi finał morderczej wojny, mieszkańcy ostatniego wolnego miasta na Genabackis nie będą jednak walczyć sami. Jego władcy weszli w sojusz z władcą tajemniczej, latającej fortecy, znanej jako Odprysk Księżyca. Jej mieszkańcy już od lat stoją kością w gardle cesarzowej Imperium i w końcu nadszedł czas ostatecznej konfrontacji, której stawka będzie niezwykle wysoka.

Osobiście znam fabułę „Ogrodów Księżyca” na wylot, ale zdaję sobie sprawę z tego, że ta powieść ma wysoki próg wejścia. Początek może się wydawać chaotyczny, a to dlatego, że Erikson nie podaje niczego na tacy. Przeciwnie – rzuca nas w wir wydarzeń. Pewnych rzeczy dowiadujemy się z kontekstu, inne autor każe nam wydedukować z niejasnych wskazówek, a kolejne odkrywają się stopniowo. Wysiłki włożone w próbę zrozumienia fabuły zostają jednak wynagrodzone, bo po kilkudziesięciu stronach (w przypadku bardziej opornych czytelników może to pewnie zająć nieco więcej czasu) opowieść zaczyna wciągać jak bagno. Co czyni ją tak atrakcyjną?

Na mnie duże wrażenie zrobiło to, że Erikson doskonale panuje nad postaciami (a tych jest tu legion) oraz nad prowadzonymi wątkami (tych także jest sporo) i splata wszystko ze sobą z iście zegarmistrzowską precyzją. Smaku dodaje temu wszystkiemu fakt, że „Ogrody Księżyca” były przecież debiutem tego pisarza, zatem taki rozmach wizji i panowanie nad wykreowanym światem robią ogromne wrażenie. Dodać do tego można świetnie przemyślany system magii – tutaj wszystko jest logiczne, a jedna rzecz wynika z drugiej. Każdy magiczny ruch ma swoje konsekwencje i kosztuje, wymuszając sporą dozę rozwagi od osób posiadających magiczny talent.

Nieco zaskakuje fakt, że w „Ogrodach Księżyca” nie uświadczymy jednego (względnie kilku) głównego bohatera. U Eriksona każda postać może okazać się kluczowa dla przebiegu wydarzeń, nawet ta pozornie drugoplanowa. Takie rozwiązanie jest ciekawe, choć dla niektórych czytelników może być jednak mankamentem, właśnie z uwagi na brak głównej postaci, z którą można by się było identyfikować. Podzielenie „czasu ekranowego” między kilkunastu bohaterów jawi się jednak jako dobra decyzja, bo manewr pozwala na ukazanie większej ilości niuansów zarówno świata przedstawionego, jak i samej opowieści.

Warto też wspomnieć, że Steven Erikson doskonale zarysowuje w swojej powieści sytuację polityczną w targanym wieloma konfliktami (także tymi wewnętrznymi) Imperium Malazańskim. To kolos, ale chwiejący się pod ciężarem różnych napięć, których tłumienie generuje ogromne koszty i nadwyręża wewnętrzne status quo. Wątki polityczne są nie tylko świetnym uzupełnieniem scen batalistycznych i tych opisujących system magiczny świata Malazu, ale stanowią atrakcję same w sobie – dają wgląd za kulisy poczynań ludzi wpływowych i pokazują, jak brudna może być walka o władzę. To osobliwie fascynujący obraz.

Po kolejnym przeczytaniu „Ogrodów Księżyca” jestem gotowy wystawić tej książce maksymalną ocenę. To wspaniałe otwarcie epickiego cyklu, ale także fantastyczna powieść sama w sobie – operująca bogatym językiem i oferująca niebanalną rozrywkę na najwyższym poziomie – rzecz doskonała nie tylko w swojej, dość wąskiej jednak szufladce, ale także w szerszym kontekście. Batalistyka, magia, intrygi, ale i refleksja – to wszystko łączy się w świetnie przemyślaną całość. To nie jest łatwa lektura. Jeśli jednak dać jej szansę, przynosi ogrom satysfakcji.

Autor: Steven Erikson
Tytuł: Ogrody Księżyca
Tytuł oryginału: Gardens of the Moon
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawca: MAG
Data wydania: kwiecień 2021 (wznowienie)
Liczba stron: 624
ISBN: 978-83-6671-212-6

poniedziałek, 15 września 2025

Cyberpunk 2077. Tom 4: Sny wielkiego miasta - Recenzja

 

Nieco ponad pół roku po premierze trzeciego tomu „Cyberpunk 2077” Egmont wydał kolejną część serii (oba komiksy ukazały się w 2022 roku). Jak się okazało, po raz kolejny otrzymaliśmy niezależną opowieść, która jest przy okazji bardzo krótka. Poprzednim razem skutkowało to tym, że niektóre wątki z potencjałem nie miały wystarczająco wiele miejsca, aby odpowiednio wybrzmieć. To rodziło obawy, że „Sny wielkiego miasta” również okażą się zbyt skrótowe. Ale czy faktycznie było się czego obawiać?

Dwoje młodych drobnych przestępców próbuje odnaleźć własną drogę do szczęścia w futurystycznym mieście grzechu. Kradną i sprzedają cyberwszczepy, celebrują drobne zwycięstwa, relaksują się w wirtualnych światach. Ona pragnie wejść na szczyt przestępczego półświatka, ale on nie ma takich ambicji. Chce znaleźć swój kawałek nieba na ziemi. Tylko czy w mieście takim jak Night City jest to w ogóle możliwe?

W „Snach wielkiego miasta” scenarzyście świetnie wyszło pokazanie, jak różne mogą być ludzkie priorytety i jak wiele dysonansu powoduje przebywanie obok siebie dwóch ludzi o zupełnie różnych celach życiowych. Choć ich ścieżki mogą przez pewien czas biec równolegle, ostatecznie nie ma szans, by dotarli do tego samego miejsca i w nim pozostali, ciesząc się wspólnie osiągniętym celem. Dla kogoś zawsze będzie to za mało, zawsze będzie chciał sięgnąć po więcej, a to nie zawsze kończy się dobrze. Sztybor bardzo trafnie pokazuje ten mechanizm na kartach omawianego komiksu.

Fabuła opiera się na przenikaniu się dwóch, pozornie niezwiązanych ze sobą wątków. Oba są generalnie nieskomplikowane i raczej mało zaskakujące, ale Sztybor dobrze rozrysował je na płaszczyźnie psychologicznej. Napięcia narastające między bohaterami są wyraźnie wyczuwalne i bardzo wiarygodne, co sprzyja głębszemu wejściu czytelnika w opowieść – jeśli nie w sympatyzowanie z bohaterami, to przynajmniej w zrozumienie ich motywacji. To niezwykle ważny element każdego dzieła literackiego – tutaj jest położony na niego wyczuwalny nacisk i jest to zarazem jedna z największych zalet szóstego tomu komiksowego „Cyberpunka 2077”.

Jak przystało na komiks osadzony w podgatunku cyberpunk, znaczącą rolę odgrywa w nim technologia. Jest ona istotna między innymi w relacji dwójki głównych bohaterów – staje się katalizatorem chęci zmiany i ma ogromny wpływ na to, w jakim kierunku potoczą się ich ścieżki. Ten wpływ może być zarówno destrukcyjny, jak i budujący – to od konkretnej osoby zależy, w jaki sposób wykorzysta stale rosnące możliwości, jakie niesie z sobą rozwój cywilizacyjny. To motyw, który zawsze towarzyszył cyberpunkowi, a który Bartosz Sztybor potrafi twórczo wykorzystać.

Styl rysowania, jaki prezentują Filipe Andrade i Alessio Fiorinello, dobrze współgra z charakterem tego albumu. Zależnie od toczącego się wątku, widzimy albo ilustracje utrzymane w wyrazistym, neonowym (klasyka gatunku!) klimacie, albo stonowane i spokojne, kolorowane pastelowymi barwami. Prace obu artystów płynnie się przenikają, uzupełniając się wzajemnie i udanie wizualizując pomysły scenarzysty.

Po przeczytaniu trzeciego tomu serii uznałem go za najlepszy z dotychczas wydanych. Teraz sytuacja się zmienia – „Sny wielkiego miasta” stoją szczebel wyżej niż „Gdzie jest Johnny”. To komiks jeszcze krótszy niż poprzednia część cyklu, ale jednocześnie bardziej dopracowany – trafnie wpisuje się w cyberpunkowe pytania i niepokoje. Stanowi bardzo treściwą lekturę, a jej jakość pozytywnie rokuje na przyszłość franczyzy.

Seria: Cyberpunk 2077
Tytuł: Sny wielkiego miasta
Tom: 4
Scenariusz: Bartosz Sztybor
Rysunki: Filipe Andrade, Alessio Fioriniello
Kolory: Roman Titov, Krzysztof Ostrowski
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Tytuł oryginału: Cyberpunk 2077: Big City Dreams
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Books
Data wydania: wrzesień 2022
Liczba stron: 60
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-5424-7

niedziela, 14 września 2025

Cyberpunk 2077. Tom 3: Gdzie jest Johnny - Recenzja

 

Nie grałem jeszcze w „Cyberpunk 2077”, ale komiksowa inkarnacja stworzonej przez CD Projekt Red gry nie jest mi obca. Kolejne albumy nie stały jak dotąd na szczególnie równym poziomie, nie czytałem ich też w kolejności wydawania, ale całościowo seria jawi się jako interesujące spojrzenie na ten podgatunek fantastyki, od którego wzięła nazwę. „Gdzie jest Johnny” to trzeci tom cyklu, ale pierwszy, do którego scenariusz napisał Bartosz Sztybor. Bardzo cenię jego komiksowego „Wiedźmina”, więc był to dobry prognostyk przed lekturą.

Walczący z wielkimi korporacjami dziennikarz bada temat zniszczenia centrali jednej z nich. W ruinach znaleziono kilkanaście zwłok, a jednym ze zmarłych ma być sam zamachowiec, legendarny Johnny Silverhand. Sprawa okazuje się o wiele bardziej skomplikowana, niż można było przypuszczać, a tropy wiodą na górę korporacyjnego łańcucha pokarmowego. Gdy zaś w grę wchodzą grzechy popełnione przez grube ryby, ryzyko wykładniczo wzrasta.

Fabuła omawianego komiksu nie jest przesadnie skomplikowana, ale bądźmy szczerzy – trudno jest zmieścić złożoną opowieść na niespełna siedemdziesięciu stronach. Mimo tego Sztybor zdołał zaproponować czytelnikowi opowieść, która całkiem angażuje. Traktuje ona o prywatnej wojnie pewnego dziennikarza z rządzącymi Night City korporacjami a może się podobać zwłaszcza ze względu na wyczuwalną autentyczność działań protagonisty. Jego motywacja jest iście idealistyczna, innymi słowy wyraźnie czuć, że typ ma prawdziwą misję i jakkolwiek może jest to odrobinę naiwne, to z drugiej strony natychmiast buduje sympatię między bohaterem a czytelnikiem. A o to w sumie chodzi.

Opowieści snutej przez Sztybora momentami nieco szkodzi wspomniana wyżej niewielka objętość całego komiksu – widać to zwłaszcza w momentach interakcji głównego bohatera z innymi postaciami. Są one zazwyczaj ledwo ruszone i zarysowane o wiele słabiej, niż na to zasługują. Tymczasem kilkoro z nich ma spory potencjał i chciałoby się przeczytać o nich zdecydowanie więcej. W tym kontekście wydaje się, że rozbudowanie albumu o kilka zeszytów byłoby krokiem w pełni uzasadnionym. Szkoda, że wydawca nie przeznaczył na tę fabułę większej liczby stron.

Bardzo podobało mi się w tym komiksie to, że Sztybor zdołał udanie zaprezentować bezwzględność wielkich korporacji przyszłości. Dla nich nieistotne jest ludzkie życie – człowiek stanowi jedynie drobny trybik w ich strukturach, a każdy pracownik jest uprzedmiotowiony i zastępowalny - obraz tak skonstruowanego świata jest mało optymistyczny, ale zarazem niezwykle sugestywny. Na szczęście, zwłaszcza dla mieszkańców Night City, autor nie pozostawia świata przedstawionego bez promyczka nadziei, a są nim działania tak ideowych ludzi, jak główny bohater tego albumu.

Fabuła angażuje, ale ilustracje stoją o co najmniej jeden szczebel niżej. Styl rysowania Milonogiannisa określiłbym jako bardzo prosty, w wielu miejscach zdecydowanie zbyt uproszczony i umowny. Brakuje tu detali, brakuje solidnego wypełnienia tła, to zaś nie pozwala na pełne wniknięcie w interesujący przecież i pełen wielu różnych niuansów świat przedstawiony.

Trzeci tom z serii „Cyberpunk 2077” jest komiksem, który balansuje gdzieś na granicy określenia go jako „dobry”. Na mnie zrobił pozytywne wrażenie, choć nie ustrzegł się kilku zauważalnych mankamentów, spośród których najbardziej rzuca się w oczy skrótowość. Ostatecznie dał mi kwadrans przyjemnej rozrywki, z tego też względu ostatecznie oceniam go pozytywnie. W mojej opinii jest to najlepszy z trzech początkowych albumów wydanych pod szyldem tej marki.

Seria: Cyberpunk 2077
Tytuł: Gdzie jest Johnny?
Tom: 3
Scenariusz: Bartosz Sztybor
Rysunki: Giannis Milonogiannis
Kolory: Roman Titov
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Tytuł oryginału: Cyberpunk 2077: Where’s Johnny
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Books
Data wydania: luty 2022
Liczba stron: 68
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-5423-0