sobota, 9 sierpnia 2025

Batman. Nocne koszmary - Recenzja

 

Współczesne komiksy superbohaterskie często oferują fabuły środka. To chyba najlepsze określenie tego, w co celują scenarzyści – w opowieści mające trafić do jak najszerszego grona odbiorców, zawierające szeroki wachlarz atrakcji. Zazwyczaj mamy więc do czynienia z popkulturowym kolażem, w którym konstrukcja fabuły pozostaje niemal niezmieniona, zmienia się natomiast jej wystrój. „Nocne koszmary”, jak nietrudno się domyślić, korzystają przede wszystkim z rekwizytów grozy. Trykoty i groza – sprawdźmy, czy to połączenie działa w najnowszej opowieści stworzonej przez Joshuę Williamsona, scenarzystę odgrywającego w DC Comics coraz większą rolę.

W siedzibie Ligi Sprawiedliwości ginie John Dee, a cały świat trafia prosto w objęcia koszmaru – ludzie zasypiają i śnią o najgorszych możliwych rzeczach. Czy oba wydarzenia są ze sobą powiązane? Żeby wszystko wróciło na właściwe tory, Batman i inni bohaterowie muszą zmierzyć się z tajemniczym Insomnią, który powołał do życia Bezsennych Rycerzy, istoty władające koszmarami. Złoczyńca wydaje się mieć wiele za złe członkom Ligi. Odkrycie tego, co tak naprawdę stoi za jego poczynaniami, będzie kluczowe w walce z ze złymi snami, które sprowadził.

A zatem „Nocne koszmary” flirtują z konwencją grozy. Jak im to wychodzi? W moim odczuciu dość przeciętnie, ponieważ horror jest tu potraktowany w powierzchowny sposób. Stanowi tylko rekwizyt, zewnętrzną warstwę, w którą Williamson wtłacza bardzo typową opowieść trykociarską. Nie ma tu ani niepokoju, ani strachu, ani nawet obrzydzenia – choć przecież horror może przyjmować różne formy. Jak się okazuje, dostajemy po prostu dość standardową historię trykociarską polegającą na tym, co zawsze, czyli standardowej walce zamaskowanych herosów z przeciwnikiem.

Joshua Williamson to generalnie fachura, więc trudno przyczepić się do konstrukcji tej opowieści. Została stworzona wedle prawideł gatunku i zgodnie z szablonami, do których wszyscy jesteśmy dobrze przyzwyczajeni. Dlatego też lektura przebiega nader sprawnie. Początek jest raczej enigmatyczny, ale dość szybko zostajemy wprowadzeni w to, co się dzieje. Później następuje kompletowanie tych, którzy poradzą sobie z zagrożeniem, a na końcu każdego zeszytu dostajemy małe zawieszenie akcji, zachęcające do dalszej lektury. To wszystko sprawia, że mamy do czynienia z dokładnie takim komiksem, o jakim wspominałem na początku – zaprojektowanym z myślą o każdym odbiorcy. Niekoniecznie jest to dobra wiadomość.

Mogło by się wydawać, że „Nocne koszmary” zaoferują nam coś innego niż zwyczajowa superbohaterska opowiastka, ale nic bardziej mylnego. To komiks, jakich wiele. Główną atrakcją są tu akcja i powtarzające się regularnie starcia bohaterów z przeciwnikami. Scenarzysta idzie utartymi szlakami i korzysta ze schematów, które dobrze znamy – trudno sobie wyobrazić, by ktokolwiek poczuł zaskoczenie sposobem prowadzenia czy rozwiązania któregokolwiek z wątków – wszystko jest wycięte z podręcznika „Szablony scenariuszy superhero”. Szkoda, bo Williamson potrafi pisać, co udowodnił zupełnie niedawno na kartach „Superman. Supercorp”. Tym razem, choć technicznie nie można mu niczego zarzucić, dał nam opowieść, w której zwyczajnie brakuje ducha.

Pod względem wizualnym komiks prezentuje się dość standardowo. Nie do końca przypadły mi do gustu ilustracje w pierwszych dwóch zeszytach – pierwszy był wyraźnie mangowy, drugi zauważalnie chaotyczny w materii konstrukcji kadrów,  kolokwialnie mówiąc, „napaćkany”. Za to regularna seria to już fachowa, nowoczesna robota, jakiej wiele we współczesnym mainstreamie. Ani nie olśniewa, ani oczy nie bolą, co w ostatecznym rozrachunku można uznać za akceptowalny stan rzeczy.

Nawet na tle innych współczesnych komiksów tego nurtu „Nocne koszmary” nie są niczym szczególnym. Opowieści tego typu nie mają szans na zostanie zapamiętanymi na dłużej, bo nie zawierają niczego „extra”. Sporo zależy zatem od nastawienia, z jakim zasiądziemy do lektury. Ale jeśli ma się świadomość, że jest to tylko kolejny produkt, a nie album, który ma szansę wejść do kanonu, wówczas te dwie-trzy godziny nie powinny być dla nikogo straconym czasem.

Tytuł: Batman. Nocne koszmary
Scenariusz: Joshua Williamson
Rysunki: Giuseppe Camuncoli, Stefano Nesi, Chris Bachalo i inni
Kolory: Frank Martin, Caspar Wijngaard, Brad Anderson i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Knight Terrors
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: marzec 2025
Liczba stron: 252
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6587-8

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 05. 05. 2025).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz