czwartek, 19 czerwca 2025

Stephen King "Im mroczniej, tym lepiej" - Recenzja

 

Zbiory opowiadań potrafią być nierówne – ta stara prawda niejednokrotnie sprawdzała się w różnego rodzaju inicjatywach gromadzących w jednym tomie krótsze formy literackie. Także antologie Stephena Kinga nie były od tej przypadłości wolne, ale w ich przypadku wiele zależy od dyspozycji autora (w rozumieniu konkretnego twórczego roku) –  potrafi on zaserwować zbiór ledwie dobry („Bazar złych snów”), ale potrafi też uderzyć z mocą prawego sierpowego („Czarna, bezgwiezdna noc”). Przed lekturą „Im mroczniej, tym lepiej” miałem nadzieję, że bliżej jej będzie tej drugiej sytuacji.

Stephen King wydaje nowe książki z zaskakującą regularnością. Każdego roku na fanów czeka przynajmniej jedna świeża pozycja, a co najbardziej zaskakuje – praktycznie każda z nich zbiera dobre opinie i recenzje. Czy to jedynie magia nazwiska i wyrobiona przez lata renoma amerykańskiego pisarza, czy King faktycznie jest jak wino? Przychylam się do drugiej opinii, bo kilka jego dzieł z ostatnich lat zrobiło na mnie duże wrażenie. Choć nazywanie go „królem horroru” to spora przesada (to średnio trafne określenie i tak niestety głęboko wniknęło w świadomość fanów i krytyków), to ewidentnie potrafi pisać, a jego gawędziarski styl trafia do milionów czytelników na całym świecie. „Im mroczniej, tym lepiej”, czyli zeszłoroczny zbiór opowiadań, plasuje się bardzo blisko tej lepszej części bibliografii pisarza.

Co dostajemy na kartach kolejnej książki Kinga? To dwanaście mocno różnorodnych próz – zarówno pod względem treści, jak i objętości, bo obok krótkich opowieści w zbiorze znalazło się miejsce także dla tekstu, który można uznać za mikropowieść. Nie ma tu też żadnej jednorodnej tematyki, choć pewne punkty wspólne pomiędzy niektórymi opowiadaniami można znaleźć. Dotyczy to jednak bardziej ich nastroju i klimatu, a nie fabuły samej w sobie. No dobrze, a jak te teksty prezentują się jakościowo?

Zacznę od tego, że omawianego zbioru nie dotyczy żadna reguła mówiąca, że im dłużej, tym lepiej. Najlepszym opowiadaniem może być zarówno to dłuższe, jak i to znacznie krótsze. Sporo zależeć będzie tu od indywidualnych czytelniczych preferencji, każdy z nas ma wszak inny gust, ale warto uświadomić sobie jedno – horroru mamy tu jak na lekarstwo. King operuje innymi środkami. „Im mroczniej, tym lepiej” w wielu miejscach traktuje o starszych bohaterach, którzy swoje już przeżyli. Nad wieloma opowiadaniami unosi się trudno definiowalna mgiełka sentymentalizmu, czasami lekkiej rezygnacji, ale też refleksji typowej dla ludzi z dużym bagażem życiowym. Autor eksploruje wnętrza bohaterów, przygląda się ich psyche i wyciąga na wierzch ich doświadczenia i lęki, a czasami demony.

Nawet te słabsze fragmenty antologii nie są niczym, czego King powinien się wstydzić. Po prostu na tle tych najbardziej udanych opowiadań, ekscytują o wiele mniej. Mówię jednak ledwie o kilku tekstach, na przykład o „Laurie”. King pisze w niej o wdowcu, który dostaje szczeniaka (tytułową Laurie), mającego przywrócić obdarowanemu radość życia. Czytelnik nie dostaje tu wiele poza krótką, sprawnie napisaną obyczajówką. O tym, że King potrafi dogłębnie wniknąć w psychikę swoich bohaterów wiadomo nie od dziś (choć uważam, że nawet jeśli robi się to po raz enty, warto tę umiejętność pochwalić, bo ciągnie ona do góry tak błahe teksty, jak „Laurie”), ale poza tym elementem naprawdę trudno znaleźć w tym tekście coś bardziej ekscytującego. Podobnie rzecz się ma jeszcze z kilkoma opowiadaniami. Szybszego bicia serca nie wzbudza „Ekspert od turbulencji”, a pomysł nie porywa. Nie zachwyciły mnie też „Grzechotniki”, które, choć są dość rozbudowane, to stanowią raczej stereotypowe ghost story, bez odpowiedniego klimatu grozy, którego bardzo mi brakowało. Znajdziemy tu za to nawiązania do wcześniejszej twórczości Kinga – jeśli lubicie takie zabawy, może wyciągniecie z „Grzechotników” więcej.

Jednak „Im mroczniej, tym lepiej” to w przeważającej części opowiadania dobre lub bardzo dobre. Prawdziwe perełki zostawię na koniec, najpierw napiszę o tekstach po prostu solidnych – tych jest tu najwięcej. Do tej grupy zaliczyć można z pewnością „Piąty krok” i „Finn”. Oba są krótkie i dość przewrotne, w znacznej mierze zasadzają się też na puencie, która każe w nieco inny sposób spojrzeć na prowadzące do niej wydarzenia.

Sympatyczne wrażenie robią także „Wszystkowiedzący” i „Dwóch utalentowanych skubańców”. King jest w nich zauważalnie sentymentalny – pisze o osiągnięciach życia i o tym, w jakim kierunku pchamy je na przestrzeni lat, pojawia się też interesujące zagadnienie realnej wartości sławy. W obu delikatnie skręca w klimaty weirdowe, co dodaje im smaku. Do grona tekstów dobrych dodałbym jeszcze „Czerwony ekran” i „Drogę do Zajazdu Zjazd”. Pierwszy mógłby być zaginionym scenariuszem do „Strefy Mroku” – to robiąca dobre wrażenie pulpowa opowiastka o kosmicznej inwazji, tyle że na razie w skali mikro. Drugi jest po prostu sensacyjną historią z nieoczywistym „hero of the day” (po angielsku ten zwrot brzmi dużo lepiej).

Ogólny poziom jest zatem, jak widać, naprawdę niezły, ale „Im mroczniej, tym lepiej” zawiera nie tylko opowiadania dobre, kilka wyróżnia się na plus jeszcze mocniej. Jedno z nich to „Zły sen Danny’ego Coughlina”. Najdłuższy w zbiorze tekst pomysłem przywodzi mi nieco na myśl „Outsidera”. W obu przypadkach mamy motyw niezawinionego oskarżenia, przed którym bohater musi się bronić. To bardzo interesujące zagadnienie, zwłaszcza jeśli bohater jest świadomy, że niczym nie zawinił, i że walczy z systemem niemal niemożliwym do pokonania, i to tym bardziej, że wszystkie okoliczności zdają się świadczyć na jego niekorzyść. Tekst rozwija się w ciekawym kierunku i jest bardzo emocjonujący. To King w bardzo wysokiej formie, jakiego chciałbym czytać jak najczęściej.

Jeszcze lepsze wrażenie robią dwa opowiadania wyraźnie czerpiące z twórczości H. P. Lovecrafta. „Willy Popapraniec” i „Strzeżcie się snów” nie są długie, ale wcale nie muszą takie być, żeby zachwycać. W pierwszym King kreatywnie bawi się motywem znanym chociażby z „Przypadku Charlesa Dextera Warda”, w drugim sięga po przerażający kosmiczny horror. Motywy znane z pisarstwa Cienia z Providence są wyraźnie zauważalne, ale nie jest to jedynie ślepy hołd, sztuka dla sztuki i zabawa popkulturą. Te motywy to jedynie inspiracja, która stanowi bazę dla charakterystycznego stylu Kinga i jego własnych literackich obsesji oraz obyczajowego sznytu, ożenionego z grozą. To wszystko naprawdę doskonale gra i przynosi w efekcie dwie opowieści, które zapadają w pamięć.

Najnowszy zbiór opowiadań Stephena Kinga prezentuje się naprawdę dobrze. Na dwanaście znajdujących się w nim tekstów większość jest naprawdę dobra, a nawet te nieco słabsze nie są niczym, czego ów doświadczony pisarz mógłby się wstydzić. Podczas lektury można się dobrze bawić, i nawet jeśli nie ma tu za dużo oczekiwanego zapewne przez niektórych fanów horroru, to rozpiętość tematyczna poszczególnych opowiadań jest na tyle szeroka, by czytelnicy ceniący twórczość Amerykanina znaleźli w tej antologii coś dla siebie.

Autor: Stephen King
Tytuł: Im mroczniej, tym lepiej
Tytuł oryginału: You like it darker
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Wydawca: Albatros
Data wydania: marzec 2025
Liczba stron: 624
ISBN: 978-83-8361-192-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 13. 05. 2025).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz