Odkąd tylko pojawił się na scenie, Batman nieustannie cieszy się ogromną popularnością. Fani masowo czytają komiksy z jego przygodami i oglądają traktujące o nim filmy, napędzając tym samym popkulturową maszynkę, istne perpetuum mobile. O pozycji Nietoperza na okołokomiksowej mapie świata świadczy liczba wydawanych tytułów, których jest albo głównym bohaterem, albo w których występuje gościnnie. Nie dziwi zatem fakt, że karuzela nadal się kręci. Grunt, żeby poziom tych komiksów był wysoki. Zerknijmy, jak prezentuje się w tym kontekście nowa odsłona najstarszego bat-tytułu, czyli „Detective Comics”.
Omawiany album to trzy historie. W pierwszej do Gotham powraca Riddler, i jak to ma w zwyczaju, w niejednoznaczny sposób wpływa na życie miasta. Intrygi złoczyńcy są wyjątkowo wyrachowane, ale czy jego ofiarami padają na pewno ludzie niewinni? Druga opowieść skupia się na obdarzonej niezwykłymi mocami Gotham Girl. Tym razem bohaterka wraca do miasta, by poddać się leczeniu psychiatrycznemu, nie wszystko idzie jednak tak, jak sobie zaplanowała. Z kolei najdłuższa składowa zbioru to przejmująca opowieść o osieroconym chłopcu, który choć wpadł w szpony mrocznych odmętów Gotham City, stara się pozostać wierny wyznawanym przez siebie wartościom.
Tytułowa historia nie jest najdłuższą ani najlepszą w omawianym zbiorze, ale stanowi na pewno interesujący otwieracz. Mariko Tamaki i Nadia Shammas biorą na warsztat temat konsekwencji popełnionych w przeszłości zbrodni. Autorki pytają między innymi o to, jak wpływa na człowieka psychiczny ciężar, z którym musi żyć przez lata, nie mogąc (lub nie chcąc) podzielić się nim z nikim innym. To interesująca kwestia, pozwala bowiem na zagłębienie się w arcyciekawy temat relatywizacji zbrodni. Tamaki i Shammas sugestywnie wskazują, jak łatwo zepchnąć gdzieś w odmęty podświadomości popełnione dawniej grzechy. Na kartach tej trzyczęściowej opowieści dobrze pokazano różne reakcje na precyzyjnie wycelowany szantaż i choć oczywiście jest to komiks przede wszystkim rozrywkowy, to dobrze nakreślone tło sprawiło, że nie sposób nie docenić rzetelności w materii jego wiarygodności psychologicznej. Mam co prawda małe zastrzeżenia, dotyczące zbyt szybkiego poddania się przez poszczególnych bohaterów wymierzonemu w nich szantażowi, jednak ów mankament nie rzutuje na szczęście zbyt mocno na pozytywny odbiór całości.
Druga składowa albumu to opowiadanie pisane przez Sinę Grace. „Przerwana sesja terapeutyczna” traktuje o Gotham Girl. Wielu czytelników nie przepada za tą postacią, uważam jednak, że ostatnimi czasy na kartach różnych bat-tytułów pojawiali się bohaterowie daleko bardziej irytujący. Wracając jednak do sedna, ta dwuzeszytówka jest całkiem angażująca, a dzieje się tak przede wszystkim za sprawą poważnego podejścia autora do kwestii problemów psychicznych. W komiksie superbohaterskim poza warstwą rozrywkową istotna jest także swoista misja, dlatego walor edukacyjny zawarty w tej historii jest zwyczajnie nie do przecenienia. To przypomnienie skierowane przede wszystkim do młodzieży, mówiące o tym, że warto dbać o swoje zdrowie psychiczne.
Trzecia historia, najdłuższa z zawartych na kartach tego albumu, jest zdecydowanie najlepsza. Matthew Rosenberg serwuje nam podróż przez życie pewnego osieroconego chłopca z Gotham City. Nie, nie jest to Bruce Wayne, niemniej ścieżki tych dwóch kilka razy się przecinają. Uwagę zwraca przede wszystkim doskonale nakreślona psychologia postaci. Losy bezimiennego sieroty śledzimy na przestrzeni lat, a autor przedstawia je na tle wielkich wydarzeń i katastrof nawiedzających Gotham City. To doskonały zabieg, dzięki któremu Rosenberg kreśli coś w rodzaju przekrojowego spojrzenia na życie osoby przeoranej przez los. Obserwacja tego, jak chłopak radzi sobie z kolejnymi przeciwnościami jest fascynująca. Nietrudno dojrzeć w tym wszystkim analogię do biografii dziedzica Wayne’ów, jednak bohater tej historii nie ma za sobą miliardowego zaplecza, nie dysponuje ogromnym spadkiem, może polegać jedynie na sobie i na własnej woli przetrwania. To wszystko jest na kartach „Sieroty z Gotham” ukazane w sposób prawdziwie przejmujący, komiks potrafi zagrać na emocjach, ani przez moment nie jest cukierkowy ani oczywisty.
Za zilustrowanie każdego segmentu tego albumu odpowiada inny artysta i nie sposób powiedzieć, by którykolwiek z nich odstawał in minus. Ivan Reis rysuje nowocześnie, przejrzyście i efektownie. David Lapham prezentuje bardziej kreskówkowy styl i to również ma swój urok. Z kolei Fernando Blanco stawia na klimat i mrok. Czasami operuje cieniami, innym razem kontrastami, ale za każdym razem z kadrów wylewa się specyficzny, mało optymistyczny nastrój, który naprawdę dobrze pasuje do opowieści.
„Zgaduj-zgadula i inne opowieści” całościowo wypada zaskakująco pozytywnie. Tom zawiera trzy historie i nie tylko żadna z nich nie okazałą się ewidentnym flopem, ale każda jest przynajmniej dobra! Gdy zaś dochodzimy do ostatniego (i szczęśliwie najdłuższego) tekstu, zaczynają się prawdziwe fajerwerki (szkoda, że „Sierota z Gotham” nie ukazuje się jako osobny album – jest tego warta). Biorąc pod uwagę, jak mocno zazwyczaj marudzę na kondycję współczesnej superbohaterszczyzny, jestem naprawdę zadowolony ogólną jakością najnowszej odsłony „Detective Comics”.
Tytuł: Zgaduj-zgadula i inne opowieści
Seria: Batman. Detective Comics
Tom: 4
Scenariusz: Mariko Tamaki, Nadia Shammas, Matthew Rosenberg
Rysunki: Ivan Reis, David Lapham, Fernando Blanco
Kolory: Brad Anderson, Trish Mulvihill, Jordie Bellaire
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman Detective Comics Volume 4: Riddle Me This; Batman Shadow Of The Bat: House Of Gotham
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: marzec 2024
Liczba stron: 252
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6534-2
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 26. 04. 2024).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz