Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Truizm, ale idealnie pasuje do czwartego tomu „Lucyfera”. Na przestrzeni dwudziestu czterech zeszytów Dan Watters stworzył dzieło nietuzinkowe, choć również bardzo specyficzne. Z pewnością nie każdemu fanowi powieści graficznej taki mroczny i pełen dygresji, czasami nawet poetycki styl prowadzenia opowieści przypadł do gustu. Jeśli jednak byliśmy jednymi z tych, u których, że tak powiem, „zażarło”, to zostaniemy z tym wcieleniem Lucyfera do samego końca. Ten nadszedł niestety zbyt szybko, ale dobrą stroną tej sytuacji jest to, że możemy jeszcze jeden raz delektować się spotkaniem z Diabłem.
Lucyfer decyduje się na podróż do domeny jednego z Nieskończonych, Losu. Chce zrobić coś, co zupełnie przeobrazi oblicze świata, i to w każdym możliwym aspekcie. Jednak czy tak radykalna zmiana, jaką planuje pierwszy z upadłych, ma w ogóle prawo zaistnieć? Odwieczne status quo nie bez powodu nigdy nie było naruszane. Kiedy to się stanie – i jeśli się stanie – zmiany mogą okazać się nieodwracalne.
Bardzo podoba mi się zwłaszcza to, w jaki sposób Dan Watters prowadzi opowieść. Nigdzie się nie spieszy, pozwala dobrze wybrzmieć wszystkim fabularnym akcentom, wszystkim nawiązaniom, zwraca uwagę na relacje między bohaterami, a napięcia między nimi kreśli z zegarmistrzowską precyzją. Bardzo ważne są dla niego niuanse, choć czasami trzeba wysilić mózgownicę, żeby wszystko dojrzeć w odpowiednim świetle. W jego „Lucyferze” nie chodzi o łatwą rozrywkę dla każdego (choć i w niej nie ma zazwyczaj niczego złego), ale o prawdziwą ucztę dla tych fanów, którzy są spragnieni czegoś innego niż szybkostrawna komiksowa papka.
Ostatni tom „Lucyfera” nie jest takim finałem, jakiego, jak podejrzewam, wielu oczekiwało. Nie ma tu zbyt wielu fajerwerków. Nie uświadczymy pościgów ani wybuchów, nie ma efekciarstwa. Jest za to fabułą, która ponownie porusza i fascynuje. Watters stawia przed czytelnikami ciekawe pytania. Mnie najbardziej zastanowiła kwestia, czy brak diabła może zdjąć z człowieka hamulce. Co się stanie, jeśli stracimy punkt odniesienia, jeśli z historii zostanie wymazany ten, który jest poniekąd definicją grzechu? Czy staniemy się lepsi, a może wręcz przeciwnie – zagubimy gdzieś naszą moralność? Watters mówi również o tym, że w przypadku gdy ludzie robią coś złego, najłatwiej winić diabła, a nie siebie samego. To jeden z czynników sprawiających, że tytułowy bohater jest po prostu zmęczony swoją egzystencją i pragnie odejść w cień. Czy będzie mu to dane, to zupełnie inny temat. Historia grzechu jest wieczna i z pewnością w tej czy innej formie Lucyfer wróci jeszcze na scenę wydarzeń, ale idea diabła wypalonego, któremu nie chce się już szukać motywacji, oddającego wszystko walkowerem, jest bardzo interesująca.
Scenariusz to jedno, ale „Lucyfer” nie byłby tak dobry, gdyby nie świetne ilustracje. Tym razem odpowiadał za nie stały zestaw twórców, czyli bracia Fiumara, do których dokoptowano Briana Levela. Brazylijczycy prezentują tę samą klasę, co zawsze – ich prace są fantastyczne, czarują mrokiem, mają w sobie subtelną dawkę oniryzmu i działają znakomicie zwłaszcza w momentach bliższych grozie. Z kolei Level rysuje de facto pod nich. Styl jest bardzo podobny, pewne różnice można dostrzec jedynie w odrobinę mniej dopracowanych detalach.
Choć trudno pozbyć się wrażenia, że najlepsza składowa projektu „Sandman Uniwersum” dobiegła końca zdecydowanie zbyt szybko, to kto wie, może w ostatecznym rozrachunku tak właśnie będzie lepiej? Po czterech zbiorczych tomach „Lucyfer” pozostaje bowiem komiksem nierozwodnionym, bardzo treściwym i dającym naprawdę wiele do myślenia. A że często lepsze jest wrogiem dobrego, wypada docenić to, co stworzył Dan Watters, wsparty pracą znakomitych rysowników. To była wspaniała przygoda.
Tytuł: Diabeł w głębi serca
Seria: Sandman Uniwersum. Lucyfer
Tom: 4
Scenariusz: Dan Watters
Rysunki: Max Fiumara, Sebastian Fiumara, Brian Level
Kolory: Dave McCaig, Dee Cunniffe
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginalny: Lucifer Vol. 4: Devil At Heart
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Black Label
Data wydania: kwiecień 2024
Liczba stron: 128
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6701-8
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 27. 05. 2024).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz