piątek, 27 października 2023

Conan. Wojna Węży - Recenzja

 

Postać Conana jest obecna na polskim rynku wydawniczym od dość dawna. Mieliśmy kilka (raczej kiepskich jakościowo) kieszonkowych wydań oryginalnych opowiadań Roberta E. Howarda, była kultowa książkowa „Czarna seria” z różnej jakości sequelami, były też kasety video z filmami z Arnoldem Schwarzeneggerem. Niby nie tak mało, ale człowiek pragnął więcej, o tym jednak można było tylko pomarzyć. Dzisiaj oferta jest w końcu tak bogata, jak zawsze chcieliśmy. I nie ukrywam – taki stan rzeczy bardzo cieszy. Conan ugruntował swoją pozycję na mapie przełożonej na język polski popkultury – w pięknej formie wydano wszystkie oryginalne opowiadania, których był bohaterem, co i rusz ukazują się też komiksy z jego udziałem. Kolejnym z nich jest „Wojna węży”.

Pisarz James Allison leży na łożu śmierci. Nie jest to jednak jego pierwsza śmierć, bo na przestrzeni wieków przeżył już wiele różnych żywotów. Teraz śmierć przyszła jednak w złym momencie – na świecie ścierają się dwie przedwieczne potęgi, a powstrzymać ten konflikt mogą jedynie Conan z Cymerii, Mroczna Agnes, Solomon Kane i Moon Knight. Bohaterowie muszą zjednoczyć siły, ale nawet wtedy pokonanie wroga nie będzie oczywiste.

Na samym początku komiksu znajdziemy wstępniak, który zawiera przemyślenia Jima Zuba na temat istoty „Wojny węży” i tego, co zainspirowało go do jej napisania. Powiem szczerze, zdziwiłem się nieco, widząc takie „intro”, bo zazwyczaj tego typu rzeczy zamieszczane są w dużych, zbiorczych (często też jubileuszowych) wydaniach konkretnych serii. Rzadko natrafimy na nie w albumach zaledwie nieco ponad stustronicowych, wykoncypowałem więc sobie, że jest to zwiastun czegoś naprawdę dobrego. No bo skoro sam autor mówi o okolicznościach powstania komiksu i dzieli się swoimi przemyśleniami na temat tego, co zaraz przeczytam, to chyba będzie to coś godnego uwagi. Prawda?

Prawda?

Cóż…

Istotą „Wojny węży” jest umieszczenie na kartach jednego albumu bohaterów wykreowanych przez Roberta E. Howarda (na dokładkę dostajemy jeszcze Moon Knighta) i to w zasadzie główna atrakcja. To mrugnięcie okiem do fanów i powiedzenie im: „Patrz! Masz tutaj wszystko, za co lubisz prozę Howarda!”. Tyle że to tak nie działa, bo żeby dzieło popkultury okazało się angażujące, potrzebne jest coś więcej niż tylko nawiązania i puszczanie oka. Niezbędna jest przede wszystkim historia, która wciągnie, da czytelnikowi poczucie oderwania od codzienności i pozwoli mu zanurzyć się w przygodzie, jakiej nie ma szansy doświadczyć na co dzień. Tego niestety nie uświadczymy na kartach „Wojny węży”.

Problemem nie są tu nawet założenia fabularne tej opowieści, które mogą wydawać się z lekka absurdalne, ale jednak nie należą do grona ścisłej topki głupot, jakie przeczytałem w komiksach. Chodzi tu raczej o to, że jak na historię opartą w zamyśle na akcji i sile charakteru protagonistów, „Wojna węży” jest zaskakująco generyczna i nieangażująca. Brak ambicji bije po oczach od pierwszej strony – autor ani na moment nie wykracza poza bezpieczne, przygodowo-awanturnicze rejony i cały czas próbuje wyłącznie tego, co dobrze znamy. Co kilka stron dostajemy kolejną potyczkę, w ruch idzie różnego rodzaju oręż, a bohaterowie walczą z zagrożeniem. Niestety nie czuć w tym żadnych emocji, choć stawka niby jakaś tam jest. Rozczarowuje również zestawienie ze sobą poszczególnych postaci. Zub tak rozpisał całą historię, że zmierzają one do celu na dwóch płaszczyznach czasowych, podzielone na dwójki. Sęk w tym, że nie wykorzystał potencjału z tego pomysłu – naturalne tarcia między bohaterami o tak różnych charakterach i temperamentach są opisane nieprzekonująco, sprowadzają się jedynie do mdłych, słownych utarczek, co nie wpływa korzystnie na psychologiczną wiarygodność całości.

Dużo tu wad, bardzo dużo, ale nie jest to na szczęście komiks zupełnie nieudany. Ostatecznie można w nim znaleźć kilka rzeczy, które mają szansę przyciągnąć uwagę odbiorcy. Najciekawszą z nich jest bodaj koncept, wedle którego Conan i spółka prowadzeni są przez znajdującego się w swego rodzaju mistycznym transie pisarza. Od początku zastanawiamy się, skąd wzięła się w nim tak niezwykła moc i dlaczego przejawia się ona w możliwości mobilizacji wielkich bohaterów do tego, by wzięli oni udział w wyprawie o dość niejasnych celach. Ta zagadka motywuje do przerzucania kolejnych stronic i stanowi bez wątpienia najjaśniejszy punkt. Kolejną zaletą jest zamieszczenie na końcu albumu krótkiego komiksu, na którym „Wojna węży” jest oparta, i do którego nawiązuje. Daje to czytelnikowi możliwość lepszego zrozumienia, o co Zubowi w ogóle chodziło i jaka idea przyświecała pisaniu tego albumu.

Pod względem wizualnym komiks prezentuje się całkiem przyzwoicie. Nie ma tu co prawda żadnych fajerwerków, ale artyści nie odwalili też fuszerki, dostarczając ilustracje przejrzyste i efektowne, a taki styl pasuje do konwencji awanturniczej. Widać tu grube kontury, które dobrze podkreślają sylwetki bohaterów, jest też dynamiczne kadrowanie – te cechy często są standardem w „Conanach” od Zuba, podobnie jest także tym razem.

Na księgarskich półkach można znaleźć sporo albumów o Conanie, których jakość jest naprawdę wysoka. Niestety „Wojna węży” nie należy do tego zacnego grona – to komiks wyłącznie dla fanów Cymeryjczyka, którzy chcą mieć na półce wszystko, co dotyczy ich ukochanego bohatera. Dla innych lektura może nie będzie przeżyciem traumatycznym, ale też nie przyniesie im niczego godnego zapamiętania. Ot średniawka, w dodatku z gatunku tych słabszych. Można przeczytać, to na pewno. Ale czy jest sens to robić – tu już każdy musi oszacować wartość swojego czasu i odpowiedzieć sobie na to pytanie sam.

Tytuł: Wojna węży
Seria: Conan
Scenariusz: Jim Zub
Rysunki: Scot Eaton, Stephen Segovia, Luca Pizzari, Ig Guara, Vanesa R. Del Rey
Kolory: Frank D’Armata, Jean-Francois Beaulieu
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Tytuł oryginału: Conan. Serpent War
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: lipiec 2023
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6719-3

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 05. 09. 2023).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz