Ostatnie kilka lat to bardzo szczęśliwy czas dla fanów twórczości Philipa K. Dicka. Dom Wydawniczy Rebis kompleksowo zabrał się za bibliografię Amerykanina i wydał praktycznie wszystko, co tylko było do wydania. Większość najbardziej znanych dzieł pojawiła się już na półkach miłośników dobrej fantastyki w nowych, pięknych edycjach, teraz zaś światło dzienne oglądają, nazwijmy to, „ostatki”. Jednym z nich jest „Prawda półostateczna”, która wcześniej ukazała się w Polsce prawie dwadzieścia lat temu. Czy w dzisiejszych czasach ta lektura nadal jest satysfakcjonująca? A może powieść trąci już nieco myszką?
Ziemię wyniszcza trzecia wojna światowa, w wyniku której ludzkość została zmuszona do zejścia do podziemnych budynków. Życie w „mrówkowcach” jest wymagające, brakuje praktycznie wszystkiego. Gdy pewnego dnia mechanik dbający o sprawność instalacji jednej z podziemnych metropolii znajduje na skraju śmierci, prezydent społeczności, Nicholas St. James, wyrusza w podróż na powierzchnię, gdzie ma nadzieję zdobyć sztuczną trzustkę. To, co zastanie na powierzchni Ziemi, na zawsze zmieni jego postrzeganie świata.
Lektura kilku pierwszych rozdziałów „Prawdy półostatecznej” przynosi czytelnikowi przekonanie, że będzie obcował przede wszystkim z fantastyką socjologiczną. I kilka tropów zdaje się mocno potwierdzać te przypuszczenia: obserwujemy życie grupy zamkniętej pod ziemią, odseparowanej od świata zewnętrznego. Od razu rzuca się w oczy wpływ tego zamknięcia na jakość życia ludzi, pojawiają się też tarcia i problemy, z jakimi boryka się ta społeczność na co dzień. Szybko okazuje się jednak, że Dick wcale nie ograniczy się do tego wątku, bo sukcesywnie dokłada nowe elementy, niejako na zasadzie kontrastu pokazując, że świat przedstawiony to nie tylko społeczność zamknięta pod ziemią po konflikcie nuklearnym. To także ludzie żyjący na powierzchni. Ludzie, w których interesie leży, żeby uwięzione na dole masy pozostały odizolowane.
Gdy czytelnik odkrywa dualizm świata przedstawionego (dzieje się to na początku powieści, więc nie bójcie się o to, że cokolwiek spoileruję), robi się jeszcze ciekawiej, a to z tego względu, że do obrazu świata po apokalipsie Dick dorzuca typowe dla siebie pytania o tożsamość i o to, co jest prawdziwe, a co ukryte za misternie skonstruowaną iluzją. Czy ludzie „na dole” dają się oszukiwać grupie trzymającej władzę? W czyim interesie leży, żeby żyli w nieświadomości? Te pytania nakręcają zaprezentowaną na kartach „Prawdy półostatecznej” opowieść, a to w ostatecznym rozrachunku sprawia, że mamy do czynienia z powieścią traktującą w znacznej mierze o walce o władzę. Ten wątek, podlany lekko sosem paranoiczno-spiskowym, stanowi sedno snutej przez Dicka historii.
„Prawda półostateczna” skonstruowana jest w taki sposób, że nie był tu wcale potrzebny jeden główny bohater. Pierwsze skrzypce gra kilka postaci – każda z nich ma znaczenie dla fabuły i każda otrzymuje porównywalnie dużo „czasu ekranowego”. Dick umiejętnie łączy wątki, dzięki czemu z początkowego fabularnego mroku, a może nawet lekkiego chaosu, dość szybko wyłania się szerszy obraz okoliczności, w jakich bohaterowie muszą operować. Nie każda postać kieruje się szlachetnymi pobudkami, ciekawie prezentuje się jednak idea, że to najbardziej stłamszeni ludzie, a więc w teorii najbardziej spragnieni rewanżu za swój marny los, okazują się być tymi, w których pozostało najwięcej człowieczeństwa.
Jeszcze jedna rzecz łączy praktycznie wszystkich bohaterów – każdy z nich jest na swój sposób zagubiony i zduszony przez wszechobecne w świecie przedstawionym zakłamanie. Każdy próbuje sobie poradzić z nim na swój własny sposób i to te próby zdefiniują to, jaki będzie ich los, i jak my będziemy oceniać ich poczynania. Przy lekturze warto pamiętać, w jakich okolicznościach działają, niektórzy z nich są zupełnie nieświadome życia w iluzji, inni zaś aktywnie uczestniczą w jej podtrzymywaniu. Świetnie widoczna aluzja do systemów totalitarnych, do niszczenia woli jednostki przez władzę i zdegradowania człowieka do roli trybika, którego jedyną funkcją jest praca dla dobra elity, staje się dodatkowym smaczkiem nadającym koloryt niektórym aspektom tej powieści.
Choć pewne pomysły i idee zawarte na kartach „Prawdy półostatecznej” znalazły ciekawsze rozwinięcie w późniejszych dziełach amerykańskiego pisarza, to już w tej powieści ich ekspozycja robi miejscami duże wrażenie. Dick dopuścił tu do głosu swoje obsesje i fascynacje, zadał też ciekawe pytania, jakie zadawał zapewne sam sobie i chciał zmusić do zastanowienia się nad nimi swoich czytelników. Może ta powieść jest lekko przykurzona, może niektóre sceny są już dzisiaj nieco archaiczne, ale robi naprawdę bardzo dobre wrażenie.
Tytuł: Prawda półostateczna
Tytuł oryginału: The Penultimate Truth
Autor: Philip K. Dick
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Wydawca: Rebis
Data wydania: 2023
Liczba stron: 311
ISBN: 978-83-8338-035-3
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 10. 07. 2023).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz