wtorek, 21 czerwca 2022

DCEased. Tom 3: Nadzieja na końcu świata - Recenzja

Pierwsza odsłona „DCEased” zebrała w większości dobre, a często wręcz bardzo dobre recenzje. Komiks był dla wielu fanów sporym zaskoczeniem in plus, odświeżeniem skostniałego nurtu superhero przez zestawienie go z tematyką zupełnie odmienną od tego, co na co dzień serwują nam pracujący w DC Comics scenarzyści. Sukces spowodował, że kontynuacje były rzeczą więcej niż pewną. Wiadomo jednak, jak to bywa z sequelami, zwłaszcza tymi motywowanymi przede wszystkim zarobkiem – rzadko dorównują oryginałowi. I faktycznie, drugi tom, czyli „Niezniszczalni”, został już oceniony znacznie gorzej. Teraz z kolei nadszedł czas na trzecią odsłonę projektu Toma Taylora, która wedle wszelkich reguł powinna być jeszcze słabsza. Sprawdźmy, czy tak jest w istocie.

Większość populacji Ziemi została zainfekowana równaniem antyżycia. Ludzie masowo zmieniają się w nieumarłych, błyskawicznie zatracając samych siebie i stając się krwiożerczymi żywymi trupami. Jedyną nadzieją na ratunek są superbohaterowie, co jednak zrobić, kiedy także oni ulegają wpływowi organiczno-technologicznego wirusa? Mimo wszechobecnej rozpaczy herosi starają się odnaleźć nadzieję, nawet jeśli powstrzymanie infekcji wydaje się niemożliwe.

W „Nadziei na końcu świata” najbardziej spodobał mi się pomysł wyjściowy. Choć nie jest on niczym nowym w porównaniu do poprzednich odsłon „DCEased”, to na swój sposób daje do myślenia, zwłaszcza na temat tego, jak bardzo technologia zawładnęła naszym życiem. Patrząc na otaczający nas świat, łatwo można dojść do przekonania, że jeśli kiedyś pojawiłby się wirus podobny do tego, który opisuje Taylor, to opanowałby świat równie szybko, jak na łamach tej serii – wszak większość z nas rzeczywiście spędza bardzo dużo czasu z nosami wlepionymi we wszelkiej maści ekrany. Już nawet nie chodzi o telewizory czy tablety, smartfony stały się nie tylko przedmiotami użytku codziennego, ale wręcz przedłużeniem człowieka, czymś niezbędnym do codziennego funkcjonowania. Jeśli więc kiedykolwiek staną się przekaźnikiem globalnego ataku jakiegokolwiek typu, to, nie przesadzając ani o jotę, będziemy mieli prawdziwie przerąbane.

Omawiany album skłania do refleksji niejako przy okazji, sama fabuła jest bowiem wyjątkowo nieskomplikowana, by nie rzec, rozczarowująca. Co gorsza, podczas lektury trudno poczuć jakiekolwiek większe zaangażowanie emocjonalne w poczynania bohaterów, ich perypetie opisane są w mocno niemrawy sposób, a stawka, niby bardzo wysoka, nie powoduje przyspieszonego bicia serca. To zresztą problem dużej części nowożytnej komiksowej superbohaterszczyzny – wydarzenia rozgrywają się często na naprawdę dużą skalę, a mimo tego ani ziębią, ani grzeją.

Nie można powiedzieć, żeby komiks był ciągnięty do góry przez oszałamiającą kreację protagonistów. Nie ma tu w zasadzie żadnej postaci, którą można byłoby uznać za głównego bohatera – scenarzysta skacze między kilkoma osobami, co daje wrażenie zbyt dużego rozstrzelenia. Nie wiadomo też, do kogo właściwie jest ten album kierowany. Zbyt infantylny dla dorosłych, za mroczny dla dzieci. A zatem młodzież? Nie jestem przekonany, że to grupa docelowa „Nadziei”, chociaż skupienie się w niektórych epizodach na młodszych herosach może sprawiać wrażenie, że Taylor tak to właśnie zaplanował. Nie wyszło jednak szczególnie przekonująco.

Pod względem graficznym „Nadzieja na końcu świata” prezentuje się przyzwoicie. Jest nowocześnie i miło dla oka. Ilustracje najczęściej są przejrzyste i kolorowe, można je określić po prostu jako ładne i bezpieczne. Nie zapadną w pamięć na dłużej, po kilku latach nikt nie powie „Stary, pamiętasz te świetne, wyraziste rysunki do trzeciego DCEased?”. Na potrzeby tego albumu sprawdzają się jednak dobrze, a w gruncie rzeczy o to właśnie chodzi.

Trzecia odsłona „DCEased” zawodzi. Może nie na całej linii, ale nie da się ukryć, że nie jest to komiks szczególnie angażujący. Z pewnością będą nim zainteresowani zapaleni miłośnicy zombie oraz ci, którzy kolekcjonują kolejne wydania traktujące o superbohaterach. Jednak czy reszta komiksiarzy będzie miała powody do satysfakcji po lekturze? No niekoniecznie. Szkoda, bo sama tematyka jest naprawdę ciekawa. Mimo wszystko mam nadzieję, że seria nie znalazła się na równi pochyłej, niebawem będzie zresztą okazja do sprawdzenia, w jakiej jest kondycji, jej czwarta odsłona została już zapowiedziana.

Seria: DCEased
Tom: 3
Scenariusz: Tom Taylor
Rysunki: Dustin Nguyen i inni
Kolory: Rex Lokus
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: DCEased: Hope At World’s End
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: marzec 2022
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Wydanie: I
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-281-6064-4

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 04. 05. 2022).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz