czwartek, 19 sierpnia 2021

Mariusz Wojteczek "Dreszcze" - Recenzja

 

Przyznam się bez bicia, że poprzedni zbiór autorstwa Mariusza Wojteczka od dłuższego czasu jest w moich czytelniczych planach, ale równie długo jakoś nie może ostatecznie przebić się z komputerowego folderu na ekran czytnika. Ostatecznie stało się tak, że jako pierwszą poznałem drugą książkę krakowskiego twórcy. Stało się tak chyba ze względu na wydawcę, mam duży kredyt zaufania do propozycji Wydawnictwa IX, postanowiłem więc sprawdzić jak się sprawy mają. No to jak wyszło? Ano tak, że teraz chcę nadrobić wspomniany przed chwilą czytelniczy brak. Bo „Dreszcze”... robią robotę.

Ze zbiorami opowiadań różnie bywa. Najczęstszym problemem jest nierówny poziom poszczególnych tekstów. Jakież więc było moje zdziwienie kiedy okazało się, że w „Dreszczach” nie ma opowiadania, które ewidentnie odstawałoby in minus. Jasne, niektóre trafiły do mnie bardziej inne nieco mniej, ale nie ma tu ani jednej wpadki. Pod tym względem jest więc znakomicie. Jak zatem sprawa ma się z poszczególnymi składowymi tej książki?

Na pewno nie będę opisywał każdego z nich, bo takie podejście mijałoby się z celem. Ktokolwiek zajrzy do tej recenzji, lepiej żeby nie dowiedział się zbyt wielu szczegółów na temat fabuły kolejnych tekstów. Nie dlatego, że każdy z nich opiera się na mega-super-hiper zaskakującym twiście, ale dlatego, że lepiej mieć czystą głowę i samemu smakować prozę Wojteczka. A autorowi trzeba oddać przede wszystkim to, że świetnie operuje słowem. To w jaki sposób pisze sprawia, że chce się czytać dalej i to mimo faktu, że nie są to zazwyczaj historie zbyt optymistyczne. Więcej, wiele z nich tchnie smutkiem i specyficzną melancholią. Wydawać by się mogło, że w natężeniu kilkuset stron będzie tu można poczuć pewien przesyt, szczęśliwie jednak, tak się nie dzieje ani przez moment.

Jak pisałem wyżej, nie chciałbym za bardzo wchodzić w fabularne szczegóły, ale nieco trzeba jednak powiedzieć, o czym te opowiadania są. Tytułowe to pierwszy poważny cios, jaki czytelnik otrzyma podczas lektury. To spojrzenie na motyw wampiryzmu (nie, nie zniechęcajcie się na sam dźwięk tego słowa!) skupia się na czymś zupełnie innym, niż można się było spodziewać. Pierwsze skrzypce grają tu emocje takie jak smutek, zazdrość i gniew, a fabuła jest tak poprowadzona, że do końca nie możemy być pewni, czy faktycznie autor pisze o realnym krwiopijcy, czy może o psychicznie chorym mordercy. Możliwość własnej interpretacji, nieoczywistość – to duża zaleta, warta odnotowania zwłaszcza w momencie, kiedy wiele horrorów podaje nam rozwiązanie jak na tacy.

Z kolei „Droga” to chyba najbardziej weirdowe opowiadanie w zbiorze. Fani tej odnogi literatury grozy z pewnością będą zadowoleni po lekturze opowieści, która wręcz zachwyca swoją innością. A gdy do tego dodać znakomite zakończenie, mówiące wiele o tym, co w życiu jest najważniejsze, to wychodzi na to, że mamy do czynienia z jednym z najmocniejszych punktów „Dreszczy”. Wrażenie robi też niezwykle przewrotny „Stróż”, który w błyskotliwy sposób i w bardzo plastycznej otoczce opowiada o tym, czym kończy się nadmierna chęć czynienia dobra w przypadku, gdy nie ma się pełnego oglądu sytuacji. Tematyka niby oklepana, zwłaszcza gdy uświadomimy sobie jakie stwory są tu głównymi bohaterami, ale Wojteczek potrafił wycisnąć z niej maksa, po swojemu wprowadzając do fabuły pierwiastek melancholii.

Warto też wspomnieć o „Gdybym tylko mogła latać” To opowiadanie jest bardzo melancholijne, a czyta się je wręcz wybornie. Zachwycił mnie w nim na pozór zwyczajny motyw przeżycia życia po swojemu. Autor niby pisze o oczywistościach, ale robi to w tak empatyczny sposób, że trafia prosto w moje emocje. Mało znam autorów, którzy potrafiliby tak ładnie pisać o człowieku. To może być w przyszłości dla Wojteczka furtka na próbę flirtu z mainstreamem. Nie zrozummy się źle – nie ma niczego złego w horrorze, sam ten gatunek uwielbiam, ale żeby się przebić na salony literackie w Polsce, trzeba pisać coś innego. Czy autor pójdzie w tym kierunku? Przyszłość pokaże.

„Dreszcze” to kolejna w ostatnim czasie książka z Wydawnictwa IX, która robi na mnie tak duże wrażenie. Po niedawnych klimatycznych i odjazdowych „Nocnych” Pawła Matei, Mariusz Wojteczek zabiera nas w nieco inne, ale nie mniej interesujące rejony literackiej grozy i dziwności. A po lekturze „Dreszczy” mogę powiedzieć, że z pewnością będę obserwował dalszą karierę literacką tego autora. To raz. Dwa – raczej prędzej niż później zapoznam się też z „Balladami morderców”. Bo jest to autor, na którym zdecydowanie warto zawiesić oko.

Autor: Mariusz Wojteczek
Tytuł: Dreszcze
Wydawca: Wydawnictwo IX
Data wydania: 31 lipca 2021
Liczba stron: ok. 350 (ebook)
ISBN: 978-83-962017-7-5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz