piątek, 5 lutego 2021

Gideon Falls. Tom 4: Pentoculus - Recenzja

 
Kiedy każdy kolejny tom jakiejś serii stoi na bardzo wysokim poziomie, gdzieś na granicy świadomości zaczyna się kołatać pytanie: „Kiedy jego jakość spadnie”? Ale czy faktycznie musi się tak stać? Czy presja oczekiwań zawsze ściągnie błyskotliwy pomysł na ziemię i brutalnie zweryfikuje jego świetność? Patrząc na bibliografię samego Lemire’a, odpowiedź musi być taka, że to zagrożenie jest jak najbardziej realne. Piję tu do „Czarnego Młota”, który rozpoczął się fenomenalnie, ale skończył przeciętnie. A mając w pamięci, jak doskonałe były poprzednie trzy tomy „Gideon Falls”, podobna porażka w kolejnym cyklu prowadzonym przez Kanadyjczyka byłaby bardzo bolesna.

Historia przedstawiona w „Pentoculusie” toczy się dwutorowo – na jednym planie śledzimy przygotowania Nortona i jego odnalezionej po latach rodziny do walki z Uśmiechniętym, na drugim jesteśmy świadkami podróży ojca Franka i Angeli, którzy trafiają na tajemniczą maszynę, mogącą pomóc im w określeniu czym właściwie jest Gideon Falls. Na stanowcze kroki muszą się też zdecydować tak zwani Oracze, grupa ludzi próbujących zapobiec rozprzestrzenianiu się chaosu mającego swoje źródło w Czarnej Stodole.

Pierwsze skrzypce w kolejnym tomie „Gideon Falls” nadal gra soczysta psychodela. Lemire’owi udało się wykreować niesamowity klimat, którego ze świecą szukać w innych współczesnych mainstreamowych komiksach ocierających się o horror. Tym razem więcej uwagi poświęcono głównemu antagoniście, niejakiemu Uśmiechniętemu, demonicznej istocie zamieszkującej gdzieś pomiędzy wymiarami. Rzeź jaką ta postać urządza, gdziekolwiek tylko się pojawi, jest zarówno straszna, jak i nieco abstrakcyjna – pozornie chaotyczna i dotykająca przypadkowych osób, wydaje się tym bardziej przerażająca.

Akcja ulega w „Pentoculusie” odczuwalnemu przyspieszeniu. Ma to związek z tym, że na horyzoncie majaczy już zakończenie całej opowieści, więc udzielenie chociażby szczątkowych odpowiedzi na niektóre z pytań dręczących czytelników byłoby już na tym etapie mile widziane. Oba równolegle prowadzone wątki potrafią zainteresować, przynosząc sporo wrażeń. Dowiadujemy się nieco więcej na temat natury demonicznej istoty prześladującej bohaterów, a to, co odkrywają protagoniści sprawia, że potrzeba szybkiej konfrontacji jawi się jako całkowicie zrozumiała. Wątek ojca Burke’a i Angeli jest z kolei nieco bardziej enigmatyczny i psychodeliczny (KRITCH!), ale dla całokształtu opowieści wydaje się niezwykle istotny.

Jeśli rozbijemy ten komiks na czynniki pierwsze, odrobinę rozczarowuje zgromadzenie tak zwanych Oraczy. Można się było spodziewać, że ci ludzie będą odrobinę bardziej… nie wiem, mistyczni? W końcu walczą z międzywymiarowym złem. Tymczasem to, co dostajemy, okazuje się jakieś takie zbyt przyziemne. Nie zrozummy się źle – nie jest to spektakularnie chybione, chyba to po prostu spodziewałem się więcej, podczas gdy Lemire zaserwował nam w tej materii rozwiązanie dość proste, co stoi w kontraście z najdziwniejszymi elementami całej historii.

„Gideon Falls” jest tak dobre nie tylko dzięki wciągającej opowieści, ale również za sprawą rewelacyjnych ilustracji. Andrea Sorrentino jak mało kto potrafi uchwycić istotę obłędu. Wizualne eksperymenty, szalone kolaże, obrazy podzielone, a później połączone w zaskakujący sposób – to wszystko sprawia, że warstwa graficzna każdego kolejnego albumu tej serii robi tak duże wrażenie, a „Pentoculus” nie jest w tej materii wyjątkiem. Na widok niektórych kadrów aż ciarki przechodzą po plecach, a zważywszy na to, że mamy do czynienia z horrorem, nie może być chyba większej pochwały pracy rysownika.

W „Pentoculusie” nie wszystko połączyło się jeszcze w zrozumiałą całość, choć wiemy już coraz więcej. Nadal jednak najbardziej zachwyca niesamowity psychodeliczny nastrój i klimat grozy. Jeśli seria utrzyma taki poziom także w finałowych tomach, będzie można o niej mówić jako o arcydziele komiksowego horroru i prawdziwej perełce w, wydawałoby się, dość skostniałym gatunku. Takiego Lemire’a aż chce się czytać i mam nadzieję, że podobne, bardziej autorskie a mniej pańszczyźniane tytuły są w jego najbliższych twórczych planach oznaczone jako priorytetowe.

Tytuł: Pentoculus
Seria: Gideon Falls
Tom: 4
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Andrea Sorrentino
Kolory: Dave Stewart
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Gideon Falls Vol. 4: Pentoculus
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: listopad 2020
Liczba stron: 128
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-66589-22-3

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, obecnie dostępnym w sieci na profilu facebookowym. Tekst ukazał się 07. 01. 2021). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz