czwartek, 2 kwietnia 2020

Łukasz Orbitowski "Czas cezarów" - Recenzja

Łukasz Orbitowski wskoczył do rodzimej literackiej pierwszej ligi – trudno powiedzieć, kiedy dokładnie miało to miejsce, ale od jakiegoś czasu każda jego kolejna książka jest wydarzeniem cieszącym się sporym zainteresowaniem tak krytyków, jak i czytelników. Wraz ze Szczepanem Twardochem, Jakubem Małeckim i Jakubem Żulczykiem krakowianin stanowi o powieściowej sile naszego kraju. Nic więc dziwnego, że obok sygnowanych jego nazwiskiem tytułów premierowych co jakiś czas pojawiają się wznowienia lub wydania okolicznościowe. Przykładem tego drugiego jest „Czas cezarów”, który ukazał się w ramach serii „SQN Originals”.

Obie z zamieszczonych w tym zbiorku opowieści traktują, przynajmniej po części, o rodzinie. „Czas cezarów” to historia o mieszkających w małej miejscowości ludziach, którym w codzienności towarzyszy pewien rodzaj magii. Jak się szybko okazuje, nie jest ona w stanie uchronić bohaterów od prozy życia. „Sfora” traktuje z kolei o pewnym artefakcie, który w swojej podróży przez kolejne dziesięciolecia niszczy życia jednego człowieka po drugim.

Tytułowa mikropowieść ukazała się w 2016 roku w „Nowej Fantastyce”, a jak wieść gminna niesie, jakiś czas później została przez czytelników tego szacownego periodyku nagrodzona mianem „Opowiadania roku”*. Orbitowski przedstawia w niej historię pewnej rodziny i zachodzących w niej na przestrzeni lat zmian. Choć narratorem jest tu osoba dorosła, o czym praktycznie od początku wiemy, to autor zastosował ciekawy zabieg polegający na tym, że i tak poddajemy się sugestii, że o kolejnych wydarzeniach opowiada ktoś młody, patrzący na świat z naiwnością i pewnych spraw zwyczajnie nierozumiejący. Trzeba przyznać, że ta stylizacja wyszła naprawdę przekonująco, bo prezentowana w ten sposób fabuła faktycznie wzbudza zainteresowanie.

„Czas cezarów” cechuje pewien sentymentalizm. Narrator opowiada o czasach swojej młodości z werwą i tak zwanym „jajem”, historia jest w dodatku doprawiona szczyptą niesamowitości, jako że ojciec bohatera wspomaga się w swoim życiu siłami nadprzyrodzonymi. Co istotne, ów element został na tyle sprawnie wpleciony w fabułę, że nijak nie przeszkadza. Ciekawostką dla fanów Orbitowskiego będzie także umiejscowienie akcji. Dzieje się ona w Rykusmyku, które pojawiało się już w twórczości autora.

Jakkolwiek pierwsza składowa zbiorku jest całkiem miłą lekturą, to dopiero druga mikropowieść robi czytelnikowi naprawdę dobrze. „Sfora” ma w sobie coś niepokojącego, co uderza w nas już na początkowym etapie lektury. Choć tekst jest stosunkowo nowy, Orbitowski powraca w nim, przynajmniej po części, do swoich korzeni. Ci, którzy znają tylko nowszą twórczość pisarza, zdziwić może wszechobecny duszny klimat towarzyszący rozwojowi akcji i perypetiom kolejnych postaci noszących tajemniczą Skórę, jednak ten horrorowy sznyt nie będzie zaskoczeniem dla czytelników na przykład „Tracę ciepło”.

„Sfora” ma naprawdę ciekawą konstrukcję – autor przedstawia w tym tekście losy Skóry, dziwnego odzienia, które daje noszącemu je moc wyzwolenia prawdziwych cech charakteru. Od wewnętrznego „ja” konkretnego człowieka zależy czy stanie się on prawie niepokonanym łowcą, polującym w lesie na kogo popadnie, czy też wzmocniona zostanie jego pewność siebie, dzięki czemu zyska możliwość odniesienia wielu sukcesów na różnych polach, choć ceną za te sukcesy będzie stopniowa utrata pozytywnych cech charakteru. Nieważne kim się jest, trzeba uważać na moc artefaktu – chwila nieuwagi może bowiem spowodować całkowite poddanie się jego mocy, co z kolei przynosi katastrofalne skutki. Autor świetnie kreśli losy Skóry na przestrzeni kolejnych lat, wpisując je przy okazji w opowieść o konkretnej rodzinie. To śmiało mogłaby być pełnoprawna powieść – pomysł miał taki potencjał. Trochę szkoda, że skończyło się jedynie na krótszej formie, bo chętnie przeczytałbym tę mikropowieść jako tekst jeszcze bardziej rozbudowany.

Warto napisać kilka słów o technikaliach. „Czas cezarów” został wydany w limitowanym nakładzie czterystu egzemplarzy (niedostępnych w regularnej sklepowej sprzedaży), a każda książka została podpisana przez autora, co czyni ją chyba nieco elitarną. Wydawnictwo przyjęło taką, a nie inną strategię, ale trochę szkoda, że serii„SQN Originals” nie oprawia na twardo – wówczas szczęśliwi właściciele kolejnych kopii z pewnością byliby jeszcze bardziej zadowoleni. Nie ma jednak co za bardzo narzekać, bo i tak jest miło dla oka – miękka oprawa ze „skrzydełkami” wygląda całkiem solidnie, a dodatkowo całość zdobiona jest ładnymi ilustracjami.

„Czas cezarów” stanowi bardzo interesującą ciekawostkę nie tylko dla fanów Łukasza Orbitowskiego, ale dla czytelników ceniących sobie ciekawe pomysły i niestroniących przy okazji od odrobiny fantastyki oraz sugestywnej grozy. Warto się w tę miniantologię zaopatrzyć, zwłaszcza jeśli nie znaliście wcześniej żadnego z zamieszczonych w niej tekstów. To kolejna udana książka ukazująca się w ramach linii „SQN Originals” i mam nadzieję, że nowy rok przyniesie kolejne podobne wydania, bo jest to inicjatywa ze wszech miar godna pochwały.

Tytuł: Czas cezarów
Autor: Łukasz Orbitowski
Wydawca: Sine Qua Non
Data wydania: grudzień 2019
Liczba stron: 184
ISBN: 978-83-8129-529-1

* Tak przynajmniej pisze sam autor w facebookowej zajawce książki.

(Recenzja powstała we współpracy z serwisem Szortal, obecnie dostępnym w sieci na profilu facebookowym. Tekst ukazał się 21. 01. 2020)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz