niedziela, 20 października 2019

Batman. Detective Comics (Odrodzenie). Tom 5: Życie w samotności - Recenzja

Odrodzona inkarnacja „Detective Comics” od samego początku jest komiksem, że tak powiem, „łatwego odbioru”. To produkt skrojony na miarę dzisiejszego fana superhero – raczej nieskomplikowany scenariuszowo, bardzo akcyjny i miły dla oka. „Nowe DC Comics” było dla Jamesa Tyniona IV swego rodzaju poligonem doświadczalnym, dzięki któremu nabrał doświadczenia niezbędnego do poprowadzenia własnego bat-tytułu. W udziale przypadł mu właśnie „Detective Comics”, co stanowi swego rodzaju nobilitację – to wszak najstarszy komiks traktujący o przygodach Nietoperza. Jego kadencja nie zapisze się w historii jako wybitna, ale z pewnością jest to porządna rozrywka. I tą właśnie ścieżką idzie też w najnowszym tomie – „Życie w samotności”.

Choć przez wielu był uznany za zmarłego, Tim Drake żyje. Porwany przez tajemniczego Pana Oza bohater znajduje się jednak w miejscu odosobnienia, do którego nie ma dostępu nikt z jego przyjaciół. Niespodziewanie pojawia się za to nowy sojusznik, którego tożsamość oraz metody działania będą dla młodego Tima prawdziwym szokiem. Obu udaje się powrócić do Gotham City, ale tu ich drogi się rozchodzą, bowiem towarzysz dawnego Robina ma jeden cel – zabić Batwoman. Na to nie ma zgody bat-rodziny, musi więc dojść do potyczki.

Dotychczas wydane albumy cyklu pozostawiły nas z pewnym interesującym pytaniem – gdzie, do diabła, podział się Red Robin? W końcu mamy okazję poznać odpowiedź na to pytanie. Ale czy jest ona satysfakcjonująca? Przez pewien czas wszyscy myśleli, że Tim Drake zginął (wszyscy bohaterowie, bo my, rzecz jasna, wiemy, że nie tak łatwo naprawdę umrzeć w świecie superhero, a powroty zza grobu to chleb powszedni), jednak rzeczywistość okazuje się inna. Tożsamość porywacza nie będzie raczej dla nikogo szczególnie dużym zaskoczeniem, chociaż nie popsuję zabawy tym, którzy nie czytają „Supermana” i nie powiem, kto kryje się pod pseudonimem Pan Oz. Tutaj jego pojawienie się na arenie wydarzeń było przewidywalne, a i same dyskusje z uwięzionym Drakiem nie są szczególnie porywające. Wydaje się więc, że Tynion IV w tym aspekcie spisał się raczej średnio.

Lepiej jest za to z innymi elementami fabuły. Ciekawą opcją było na przykład wprowadzenie do niej starszej wersji Tima Drake'a, który w swojej linii czasowej został Batmanem. Tak, znowu mamy tu do czynienia z ulubioną zabawką scenarzystów DC Comics, czyli wariacjami na temat czasu i wizerunku bohaterów. Raz wychodzi to lepiej, innym razem gorzej, a w przypadku „Życia w samotności” mamy do czynienia z bramką numer jeden. Przyjemnie jest spojrzeć na kogoś innego noszącego kostium Nietoperza i porównać go do Bruce'a Wayne'a. Alternatywny Batman wypada całkiem ciekawie, gdyż posługuje się nieco innymi środkami niż ten oryginalny, zwłaszcza w materii zabijania wrogów. Ale wciąż jest to postać mniej interesująca niż Batman-Grayson, którego swego czasu zaprezentował nam Scott Snyder.

Wydawać by się mogło, ze Tynion IV powoli zapomina o postaci Spoiler. Nic bardziej mylnego. W dwuzeszytowej opowieści zamykającej album to ona gra pierwsze skrzypce. Dobrze widzieć ją znowu na arenie wydarzeń, bo od swojego pojawienia się na łamach „Wiecznego Batmana” wydawała się mieć spory potencjał. Tutaj mierzy się ze stratą chłopaka (jeszcze nie wie, że tymczasową) i wplątuję się w sprawę z nowym Anarkym, a całościowo wypada całkiem przyzwoicie. Uwaga scenarzysty skupia się także na Basilu Karlo i próbach okiełznania jego glinianego alter ego. Ten dawny złoczyńca jest ciekawie prowadzony przez scenarzystę i mam nadzieję, że będzie to postać konsekwentnie rozwijana w dalszych tomach.

Pod względem akcji „Życie w samotności” stoi na podobnym poziomie jak pozostałe odsłony serii – jest szybko i intensywnie. Z jednej strony to całkiem miłe dla oka, bowiem nie ma czasu na nudę, z drugiej jednak takie pisanie szkodzi detektywistycznemu obliczu Batmana. Słówko „detective” w tytule całej serii nie jest w tej sytuacji wyznacznikiem absolutnie niczego. I jakkolwiek doceniam warsztatową sprawność scenarzysty, to taki kierunek rozwoju jest jednak odrobinę rozczarowujący, ponieważ nawet nie próbuje wykroczyć ponad mainstream. Za to zapewne słupki sprzedaży się zgadzają, a  wydawcy ostatecznie o to właśnie chodzi.

Piąty tom „Detective Comics”, jakkolwiek pełen akcji i podający odpowiedź na ważne dla fanów pytanie, jest chyba najmniej interesującą z dotychczasowych odsłon cyklu. Nie znaczy to jednak, że jest to komiks słaby. James Tynion IV wciąż ma coś do powiedzenia w temacie, choć wydaje mi się, że za bardzo zaczyna się skupiać na akcji, zaniedbując inne, równie ważne elementy wizerunku Batmana. Ciekawy jestem, w jakim kierunku podąży w kolejnej części, bo pewne wątki i zakończenie tego woluminu sugerują, że może być ciekawie. Pożyjemy, zobaczymy.

Tytuł: Życie w samotności
Seria: Detective Comics
Tom: 5
Scenariusz: James Tynion IV, Christopher Sebela
Rysunki: Eddy Barrows i inni
Kolory: Adriano Lucas i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman. Detective Comics Vol. 5 – A Lonely Place Of Living
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: czerwiec 2019
Liczba stron: 132
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-4155-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz